Najciekawsze sesje, jakie zrobiłam. Jak powstały?
Gdy myślę o swoich najciekawszych sesjach nie przychodzą mi do głowy te najpiękniejsze domy i najładniej ubrane dzieci. Mając styczność z fotografią lifestyle mam do czynienia z naprawdę przekrojem społecznym i widzę, jak ludzie żyją, jak dekorują domy, jak się ubierają i co robią, gdy maluch walczy z mocnymi emocjami. Tylko to, co pozostawia na mnie największe piętno i wchodzi w pamięć to sesje, które miały dla mnie wyjątkowe znaczenie i były inne od wszystkich poprzednich.
11.09.2020 | aktual.: 11.09.2020 14:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sesja pary w wannie
Budując swoje portfolio często szłam na łatwiznę, szybciej robiłam niż myślałam i mimo, że zbudowałam pokaźną liczbę sesji to często były do siebie podobne, a ja miałam wrażenie, że nadal nie robię, tego co czuję. W miarę gdy nabierałam pewności siebie, chodziłam na warsztaty, to czułam, że mogę mówić otwarcie, co chcę zrobić, jaki mam plan, a co najważniejsze, realizować te wizje artystyczne, by pomiędzy zleceniami wplatać również swoje projekty. Tak było z sesją pary w wannie. Marzyłam o takich kadrach od dawna, więc wynajęłam apartament, rzuciłam ogłoszenie na Instagram i zgłosiła się Kasia z Patrykiem, którzy stali już wcześniej z dziećmi przed moim obiektywem. To była jedna z przełomowych sytuacji i nabrałam ogromnej pewności siebie, by robić zdjęcia po swojemu, zgodnie ze swoją estetyką i wrażliwością.
Voucher w prezencie
Kolejna ważna dla mnie sesja to taka, którą zrobiłam dla małżonków z okazji 40-stej rocznicy ślubu. Ci państwo otrzymali od swoich dzieci voucher na sesję u mnie i z lekką nieśmiałością wykorzystali go. Drzwi ich mieszkania otworzyła mi pani Halinka, która trzymała filiżankę trzęsącymi dłońmi. Nie zapomnę tego ich oswajania się z aparatem, naszych rozmów o ekologii i woreczkach wielorazowych oraz ich doświadczeniu zawodowym. To było niesamowite spotkanie i zdjęcia przytulania, trzymania rąk, dojrzałych całusów, czy ujęć pod ich portretami z młodości powstawały tak naprawdę przy okazji. Niestety nie otrzymałam zgody na publikację całego materiału i w związku z tym o tej sesji mogę tylko opowiadać, ale mimo to zawsze będę z przyjemnością ją wspominać.
Grupowa sesja karmienia piersią
Myślę, że już sierpniową tradycją stały się moje grupowe sesje karmienia piersią w okolicy Poznania. W tym roku odbyła się już trzecia edycja w trakcie, której karmiło przede mną w lesie 21 kobiet, w tym jeden tandem. Sama jestem mamą i wiążę ogromny sentyment do momentu karmienia piersią i w związku z tym w 2018 roku postanowiłam po raz pierwszy podjąć to wyzwanie i zorganizować grupówkę. Z przyjemnością szukam do tych zdjęć wyjątkowego pleneru na zachód słońca, a dziewczyny mimo początkowego zwątpienia w mój pomysł odbierają odbitki zachwycone efektami współpracy. W trakcie sesji robię zdjęcie grupowe, ujęcia w 4-5 osobowych zespołach oraz ujęcia indywidualnych, kiedy dziewczyny decydują, czy przytulają dziecko, czy chcą mieć detale i portrety w momencie karmienia.
Dzień matki
Dzień matki w 2019 roku zapamiętam pewnie do końca życia. Na sesję zaprosiła mnie Marta, informując, że chce zrobić pokoleniową sesję ze swoją córką, siostrą, ale przede wszystkim mamą. Zacieram ręce na wszystkie nowe wizje i pomysły klientów i z uśmiechem na ustach pognałam w stronę Wrześni. Wnętrza jak zwykle obłędne, urządzone w punkt, a w środku one, wypędzające panów z domu. Plan był taki, by zrobić jak najwięcej ujęć razem, przytulanych, ale także w momencie picia kawy i krojenia ciacha, oglądania wspólnych albumów, ale też po prostu dawania sobie buziaka, trzymania za rękę. W pewnym momencie usłyszałam, że to być może ostatni dzień matki tej pani i wracając do domu wyłam i czułam ogromną odpowiedzialność tego zawodu, zdjęć, efektów. Czasem robimy kolejne zlecenia bezwiednie, zapominając, że dla ludzi, którzy zawodowo w tym nie siedzą zdjęcia mają naprawdę ogromną wartość i zatrzymują dany moment już na zawsze.
Marysia z SMA
Rzadko udostępniam publicznie zbiórki na dzieci i angażuję się w zbieranie funduszy, raczej robię przelew i wysyłam informację do kilku znajomych. Któregoś dnia dostałam jednak inną prośbę - o zdjęcia dziecka właśnie pod taką zbiórkę. Rodzice, którzy aż do momentu narodzin Marysi nie wiedzieli, o tym, co ich czeka spotkali się z SMA po raz pierwszym po usłyszeniu diagnozy i od tego momentu ich życie już pewnie nigdy nie będzie takie samo. Ich doula, która mnie kojarzyła zapytała otwarcie, czy wykonam taką sesję rodzinną połączoną ze zdjęciami Marysi ze sprzętem do rehabilitacji, oddychania i nie miałabym serca, gdybym odmówiła. Od razu wiedziałam, że tam pojadę. Musiałam być w 100 proc. zdrowa, mieć zdezynfekowane ręce. Rodzice Marysi są cudownymi osobami, a malutka ogromnym wojownikiem, który z każdą minutą walczy o przetrwanie.
Tych kilka sesji zmieniło moje podejście zarówno do samej fotografii, jak i do życia. Od czasu do czasu trafia się fotografowi zlecenie, które potrafi poprzestawiać nieźle w głowie, ale również dodaje pewności siebie i wiary w to, że nasza praca nie ląduje tylko w siatce na Instagramie, ale jest ogromną rodzinną pamiątką do końca życia naszych klientów.