Niepublikowane zdjęcia Weegee’iego znalezione w szafce kuchennej
Po 82 latach światło dzienne ujrzały fotografie wykonane przez jednego z najbardziej znanych reportażystów XX wieku - Arthura Felliga, znanego jako "Weegee". Niecodzienne znalezisko odkrył w pudle kupionym na pchlim targu artysta David Young.
13.06.2019 | aktual.: 26.07.2022 15:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Weegee, a właściwie Atrhur Fellig tworzył w latach 30 ubiegłego wieku w Nowym Jorku. Dokumentował głównie sprawy kryminalne: ofiary morderstw, wypadków, pożary. Jego czarno-białe zdjęcia przedstawiały nocne życie wielkiego miasta bez cenzury. Nie stronił od kontrowersyjnych tematów. Podejrzewany o zdolności paranormalne (ze względu na to jak szybko pojawiał się na miejscach zbrodni) zyskał przydomek Weegee - nawiązujący wymową do tablicy Ouija.
W 1970 roku David Young kupił na pchlim targu pudło z 73 zdjęciami, które po prostu mu się spodobały. Część z nich powiesił w swojej pracowni za pomocą taśmy klejącej. Kiedy przeprowadził się do Seattle, skrzynkę ze zdjęciami schował do kuchennej szafki.
Po kilkudziesięciu latach, przypadkowy odkrywca postanowił rzucić okiem na zgromadzone kiedyś szpargały. Zainteresował go podpis na odwrocie fotografii, sprawdził więc kim mógł być “A. Fellig” i szybko odkrył, że może być w posiadaniu zdjęć Weegee’iego. Rozwój technologii sprawił, że znalezienie informacji o autorze fotografii było dużo szybsze niż kilka dekad temu. Young nawiązał kontakt z biografem Felliga, który potwierdził autentyczność znaleziska.
Badający życie i twórczość fotografa, Christopher Bonanos datuje wykonane zdjęć na maj 1937 roku. Był to okres wzmożonej aktywności zawodowej Weegee’iego. Na fotografiach widnieją między innymi dwa pożary kamienic, kilka wypadków samochodowych oraz co najmniej osiem morderstw. 80 proc. znalezionych zdjęć udało się przypisać do konkretnych miejsc i zdarzeń. Oryginały zdjęć prawdopodobnie dołączą do wystawy poświęconej Felligowi. Jedno jest pewne: nie będą już raczej leżeć w kuchennym pudełku, ani wisieć na ścianie przyczepione taśmą klejącą.