Nikkor 24 mm f/1,8 - następna fajna stałeczka [test]
Znowu stałka? I znowu f/1,8? Czy ja nie przesadzam? Ale gdy w ręce trafia obiektyw o którym słyszałem dużo dobrych rzeczy, trudno mi się było powstrzymać, by go nie przetestować. I warto było!
01.03.2016 | aktual.: 26.07.2022 19:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy z wziętych w posiadanie obiektywów, Nikkor 24-70/2,8 VR wyszedł w teście jak wyszedł (LINK), ale miałem niemal pewność, że stałka zaprezentuje się lepiej. I to pomimo, że wcale nie sprawia ona dobrego pierwszego wrażenia. Ot, kolejny, mocno plastikowy obiektyw, na dokładkę kłujący napisem „Made in China” na osłonie przeciwsłonecznej. Szurający pierścień ostrości też nie wzbudza zachwytu, podobnie jak konieczność używania filtrów o średnicy aż 72 mm. Jasność f/1,8 jakoś nie konweniuje z tak dużą średnicą, nawet gdy mamy świadomość, że chodzi o optykę szerokokątną. I to wcale nie tanią, bo tego Nikkora, jeśli tylko pochodzi z polskiej dystrybucji, nie sposób kupić za mniej niż 3300 zł. Niby nikonowski 24/1,4 kosztuje dwukrotnie więcej, ale już Sigma (ech, ona wszędzie się wciśnie!) jest do kupienia za 3000 zł. Czyli mniej niż testowany tu Nikkor, przy jasności wyższej o 0,6 działki, oraz – jak niosą słuchy – wysokiej jakości tworzonego obrazu. Ale żeby nie było tak pięknie, autofokus Sigmy nie należy do gigantów prędkości działania, podczas gdy ten w Nikkorze 24/1,8 jest szybciutki.
Drugą kwestią wartą wspomnienia jest ta różnica maksymalnych otworów względnych. Okazuje się ona pozorna, gdyż (jak zmierzyli w DxOMark) Nikkor przepuszcza dokładnie tyle światła, ile deklaruje jego jasność, czyli charakteryzuje się transmisją T1,8. To bardzo pożądana, ale niestety rzadko spotykana cecha. Natomiast Sigma trzyma się zdecydowanie w dolnej strefie stanów średnich i jej transmisja światła jest o ponad pół działki przysłony gorsza od obiecywanej przez otwór f/1,4. Stąd przewaga nad Nikkorem topnieje do pomijalnie niskiej wartości 0,1 działki. Zresztą wspominany już Nikkor 24/1,4 też nie jest wzorem „realnej” jasności, mając transmisję na poziomie T1,6, co oznacza przewagę nad ciemniejszym bratem wynoszącą tylko ok. 0,3 EV. W ten sposób prysły mity wysokiej jasności konkurentów…
Co do ostrości zdjęć... hm, spodziewałem się trochę lepszych rezultatów, zwłaszcza na brzegach kadru. Ale nie, nie ma co tragizować, bo ten Nikkor zachowuje się tak jak przystało na optykę klasy średniej. Otwarta przysłona zauważalnie mydli, przy f/2 właściwie nic lepiej, lecz f/2,8 wyraźnie poprawia sytuację w centrum klatki. Dalszy znaczący postęp widzimy dla f/4, ale szczegółowość obrazu osiąga maksimum przy f/5,6. Ciągnie się ono aż do f/8, lecz – zgodnie z przewidywaniami – przy f/11 widać już lekki, „dyfrakcyjny” spadek ostrości. Ale wyraźnie gorzej jest dopiero przy najsilniejszym dostępnym przymknięciu przysłony, czyli f/16.
Brzegi kadru wykazują podobnie szybki wzrost szczegółowości, tyle że startuje ona od niższego poziomu. No, przy f/1,8-2 rzecz nie wygląda zbyt ciekawie, ale jakiejś wielkiej tragedii nie ma. Rozdzielczość poprawia się równo i płynnie aż do f/4, a wyraźniej zauważalny jest skok na f/5,6. Potem drugi na f/8 i lepiej już nie będzie. Tyle, że przy f/11 nadal jest równie dobrze, a spadek osiągów na brzegach kadru zauważalny jest dopiero przy f/16.
Podsumowując, optymalne przymknięcie to f/5,6-8, a jeśli bardzo zależy nam na brzegach, to f/8.
Ślady, ale zaledwie ślady podłużnej aberracji chromatycznej widać przy otworach przysłony większych niż f/4. Podobnie rzecz wygląda jeśli chodzi o boczną AC. To oczywiście tylko jeśli uprzemy się wywołać RAWy w programie ignorującym korekcję aberracji chromatycznej realizowaną przez aparaty Nikona. Bo w przypadku gdy ta korekcja zostanie użyta, wady tej nie ma ani troszkę.
Nieostrości prezentują się ładnie, ale zdziwił mnie kanciasty otwór przysłony. I to pomimo, że producent chwali się ukształtowaniem listków przysłony mającym zapewnić kolistość jej otworu.
Dystorsja? Owszem, taka raczej średnia: 1,6-procentowa „beczka”. Nieco wąsowata, więc do jej skutecznego usuwania przyda się korzystanie programu znającego jej profil.
Z winietowaniem niby jest gorzej, ale tylko gdy rzecz oceniamy przy przysłonie zupełnie otwartej bądź przymkniętej nie mocniej niż o 2/3 działki. Bo już dla f/2,8 widzimy znaczną poprawę – ściemnienie naroży zmniejsza się wówczas z początkowej wartości przekraczającej 2 EV, do 1 EV. Przy wielu motywach ten stopień korekcji już wystarcza i to pomimo że winietowanie jest dość ostre, czyli ściemnia obraz tylko przy samych rogach klatki. Użycie f/4 praktycznie likwiduje problem zmniejszając ściemnienie do 1/3 EV.
Zdjęć pod światło nie musimy się obawiać. Nie mogę co prawda napisać, że ten Nikkor jest zupełnie odporny na słońce świecące mu w twarz, jednak negatywne efekty takich działań są mizerne. Co widać na zdjęciach poniżej. Ot, malutki ostry blik w centrum zdjęcia, gdy przysłona jest mocniej otwarta albo podobny, położony bliżej źródła ostrego światła przy mocnym przymknięciu. Temu drugiemu może towarzyszyć większa, słabo wyróżniająca się plama światła na brzegu zdjęcia przeciwległym źródłu światła. Czyli prawie bardzo dobrze.
I co, mamy kolejną stałeczkę-bajeczkę? Tak, ale pod warunkiem, że przyjmiemy za prawdziwą zasadę o ziarnie prawdy obecnym w każdej bajce. Tym razem chodzi o ziarno gorzkiej prawdy, dotyczącej ostrości obrazu na brzegach kadru. A konkretnie o osiąganie wysokiej jakości dopiero po solidnym przymknięciu przysłony. Gdyby następowało to przy f/5,6 lub szybciej (ech, marzenia!), nie czepiałbym się. Ale w tym Nikkorze przysłonę musimy przymknąć o ponad 4 działki, by uzyskać maksymalną rozdzielczość. Trochę dużo, ale grunt, że jeśli potrzebujemy, to możemy ją uzyskać. Reszta cech i parametrów jakościowych obiektywu cieszy albo co najmniej nie budzi jakichkolwiek zastrzeżeń. O aberracji chromatycznej ten Nikkor wie bardzo niewiele, dystorsję ma niedużą, winietowanie – choć bardzo wyraźne przy f/1,8 – szybko znika wraz z przymykaniem przysłony, a pod światło obiektyw sprawuje się (prawie) bardzo dobrze. Autofokus jest szybki i precyzyjny, a plastikowa powierzchowność jest do przełknięcia. Cena też. W sumie kawałek fajnego szkła.
Podoba mi się:
- całokształt :-)
Nie podoba mi się:
- brzegi ostre dopiero przy f/8
Na moim blogu ostatnio opublikowałem także:
Zapraszam serdecznie!