Nowe rozwiązania Quadralite - wybieramy lampę do naszych potrzeb
Będąc przygotowanym teoretycznie do błyskania w plenerze, trzeba dobrać odpowiedni sprzęt. Lampy różnią się konstrukcją, mocą, parametrami i mobilnością. Jaki typ oświetlenia powinniście wybrać? Na to pytanie odpowiemy w dzisiejszym poradniku.
12.08.2016 | aktual.: 12.09.2016 16:36
W poprzednim poradniku naszej serii o używaniu błysku w terenie skupiłem się na teoretycznym podejściu do tematu. Pora przejść do wyboru sprzętu. Na rynku znajdziemy wiele rozwiązań, które różnią się mobilnością, funkcjonalnością, mocą i ceną.
W ostatnich miesiącach firma Quantuum przeszła rebranding, zmieniając nazwę na Quadralite i przejęła lampy (Reporter, Stroboss) od firmy Genesis Gear. Z kolei Genesis rozwinął ofertę szeroko rozumianych akcesoriów do kamer, lustrzanek i bezlusterkowców, w tym sliderów, statywów czy stabilizatorów. Quadralite oferuje oświetlenie wraz z akcesoriami przeznaczone do fotografii i produkcji wideo, zarówno w studio, jak i plenerze. Dziś przyjrzymy się nowościom Quadralite, które przeznaczone są do pracy w terenie.
Flesze systemowe to bardzo uniwersalne rozwiązanie. Podczas realizowania reportaży mogą pracować zapięte na sankach, ale równie dobrze radzą sobie poza aparatem, wyzwalane zdalnie. Moc rozwiązań reporterskich nie jest określana w watosekundach (Ws), a w liczbie przewodniej (GN). Taki sposób podawania mocy wynika z faktu, że w lampach systemowych palnik jest zabudowany, a w przypadku pracy z lampą na sankach, dla fotografa ważniejszy był zasięg błysku określany właśnie przez liczbę przewodnią, niż jego energię. Przez różnicę w nomenklaturze dość ciężko porównać moc lampy reporterskiej do studyjnej. Energia błysku najmocniejszych lamp reporterskich takich jak wspomniany Stroboss 60 czy Canon 600EX-RT to około 60-70 Ws, więc porównując tę wartość do rozwiązań studyjnych, moc jest niewielka. Jednak w wielu sytuacjach, w zupełności wystarczająca.
Omawiany Quadralite Stroboss 60 to nowość w ofercie firmy. Zasilany czterema bateriami AA, oferuje szereg zaawansowanych funkcji przy cenie wynoszącej niespełna 600 zł. Stroboss pracuje w systemie TTL, a także oferuje tryb HSS do pracy z ultrakrótkimi czasami naświetlania. Co ważne, wyposażona jest także w system Navigator X, więc dokupując dedykowany nadajnik X, możemy sterować lampą bezprzewodowo z wykorzystaniem pełnej jej funkcjonalności. Sama lampa jest także wyposażona w nadajnik Navigator X, więc może sterować kolejnymi fleszami Stroboss, Reporter czy Atlas. Mając zatem Strobossa i Atlasa, nie ma potrzeby kupowania samego nadajnika, bo jego rolę pełni Stroboss.
Lampy reporterskie charakteryzują się przede wszystkim małymi wymiarami. Bez problemu zmieszczą się w większej kieszeni spodni czy kurtki. Kolejnym plusem jest wspomniana, niska cena. Trzeba jednak liczyć się z tym, że chcąc błyskać w słoneczny dzień, efekt będzie niewidoczny, bo lampa może okazać się zbyt słaba. Przeszkodą może być również ograniczona możliwość modyfikacji, z uwagi na zabudowany palnik, przez co światło wydobywa się jedynie do przodu. W przypadku lamp systemowych najlepiej sprawdzą się parasolki i niewielkie softboxy. Niezbędne będzie również odpowiednie mocowanie. W mojej pracy wykorzystuję uchwyt Reporter S-holder, w którym umieszczam obudowę palnika lampy, a dodatkowo mogę zamocować na nim parasolki lub akcesoria z mocowaniem bowens. To bardzo wygodne i uniwersalne mocowanie. Pasuje również do Quadralite Reporter.
Plusy:
- Małe rozmiary i waga
- Niska cena
- TTL i HSS
- Możliwość pracy na sankach aparatu
Minusy:
- Stosunkowo niska moc
- Ograniczone możliwości modyfikacji światła
- Lampy reporterskie wysokiej mocy z batterypackiem - Quadralite Reporter 360 TTL
Tego typu lampy błyskowe pojawiły się na rynku stosunkowo niedawno, wraz z pokazaniem się linii Reporter firmy Genesis. To rozwiązanie łączy w sobie rozmiary dużej lampy reporterskiej z mocą charakteryzującą lampy studyjne. Cały zestaw opiera się o lampę błyskową i zewnętrzny akumulator. Lampa wyposażona jest zarówno w gniazda synchronizacji, jak również złącze USB wyzwalaczy radiowych Navigator. Z kolei złącze micro-USB pozwala aktualizować firmware. Ponadto, nową wersję Reporter 360 TTL wyposażono w odbiornik i nadajnik systemu Navigator X. Według mnie to bardzo dobre posunięcie producentów w ostatnich latach, bo umieszczenie odbiornika wewnątrz obudowy eliminuje konieczność dołączania kolejnych urządzeń, a także pozwala na prostszą konfigurację zestawu oraz pełną kompatybilność i zmianę najważniejszych funkcji z poziomu wyzwalacza.
Omawiana konstrukcja lampy występuje obecnie w trzech odmianach - Reporter 180, Reporter 360 i Reporter 360 TTL, przy czym ta ostatnia to najnowszy i najbardziej zaawansowany produkt Quadralite. Reporter 180 i 360 pracują w trybie manualnym, ale co niezwykle ważne - oferują wsparcie systemu HSS z wyzwalaczami HSS. To niesamowicie przydatne, jeśli pracujemy w słoneczny dzień. Tak, jak mogliście przeczytać w poprzednim poradniku serii, HSS umożliwia pracę z czasami naświetlania do 1/8000 sekundy, dzięki czemu przy fotografii np. portretowej nie musimy przymykać przysłony lub zakładać filtrów szarych. System obecnie działa z aparatami Canona i Nikona, ale w najbliższym czasie pojawią się nadajniki do systemów Sony, Olympus i Fujifilm. Sony jest już w końcowej fazie produkcji, a na pozostałe dwa systemy będziemy musieli poczekać na przełom roku. Mocno trzymam kciuki, bo obecnie nie ma firmy, która oferuje zaawansowane systemy błysku do Mikro Cztery Trzecie i Fujifilm.
Najnowsze dziecko Quadralite - Reporter 360 TTL oferuje szereg dodatkowych funkcji. TTL jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Przy jego wykorzystaniu nie musimy każdorazowo podchodzić i regulować mocy potencjometrem lub zmieniać jej poziomu nadajnika. Lampa, wykonując przedbłysk pomiarowy, sama zmierzy moc błysku głównego.
TTL doceniają w szczególności fotografowie ślubni i sportowi. Podczas szybkich akcji rzadko kiedy mamy czas na precyzyjny, ręczny pomiar energii błysku. W przypadku pracy z TTLem, lampa robi za nas połowę roboty, bo ustawiona w TTL sama błyska z odpowiednią mocą.
W stosunku do lamp reporterskich ten typ charakteryzuje się znacznie większą mocą - od 180 do 360 watosekund. Dodatkowo Reportery wyposażone są w zupełnie inną konstrukcję palnika. We fleszach reporterskich palnik umieszczony jest w obudowie, przez co błysk zawsze kierowany jest do przodu. To dobre rozwiązanie do pracy z parasolkami lub niewielkimi softboxami, natomiast przy pracy z beauty dishem czy większymi softboxami powoduje nierówne rozchodzenie się światła w modyfikatorze.
Konstrukcja palnika w Reporterach wzorowana jest na lampach studyjnych, w których ten zazwyczaj jest odsłonięty i wystaje z obudowy. Tu budowy mogą być różne - od okrągłych po zawinięte. Tego typu palnik równomiernie rozprowadza światło wewnątrz modyfikatora, np. beauty disha, a także zapewnia brak tzw. hot spotów w dużych softboxach.
W Reporterach zastosowano autorski system mocowania akcesoriów, przez co do samej lampy możemy dołączyć jedynie dedykowane modyfikatory. W ofercie znajdziemy m.in. niewielki softbox, czasze, strumienice, kopułę dyfuzyjną czy beauty dish. Jednak poprzez zastosowanie uchwytu S-holder, z powodzeniem wykorzystamy modyfikatory z mocowaniem bowensa.
Plusy:
- Niewielkie wymiary i waga
- Duża moc w porównaniu do lamp reporterskich
- HSS
- TTL (Reporter 360 TTL — Canon/Nikon)
- Odkryty palnik
- Wydajny akumulator
Minusy:
- brak światła modelującego
- Lampy studyjne zasilane plenerowo - Quadralite Atlas 600 TTL
Wiele nowych lamp pojawiających się na rynku umożliwia pracę w plenerze. Sam do dziś korzystam m.in z Quantuuma R+600 Dual Power, choć w porównaniu do nowości, Quadralite Atlas 600 TTL to już leciwa konstrukcja. Jeszcze do niedawna, chcąc błyskać w plenerze lampami studyjnymi, byliśmy skazani na noszenie generatora z głowicą lub dodatkowego akumulatora. O zaawansowanych systemach wyzwalania w TTL i HSS nie było mowy. Na szczęście, na przestrzeni ostatnich lat, firmy mocno wzięły się do roboty, a klienci otrzymali zestaw rozwiązań zapewniających mnogość funkcji, eliminując wady typowo studyjnych lamp.
Zaczęło się od Profoto B1, przed dwoma laty, ale cena jednej lampy na poziomie 8000 zł i 1700 zł za wyzwalacz radiowy skutecznie odstraszyła klientów. Quadralite zaprezentował znacznie tańszą, ale jeszcze lepiej wyposażoną lampę - Atlas 600 TTL, która współpracuje z wyzwalaczami Navigator X. Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Quadralite Atlas 600 to lampa klasy studyjnej zasilana akumulatorowo. Jej maksymalna moc wynosi 600 Ws. To z kolei pozwala na pracę w pełnym słońcu i mocne wygaszenie tła. Pracując z Atlasem w plenerze, rzadko przekraczałem 2/3 mocy, mimo pracy w naprawdę słoneczne dni. Atlas 600, podobnie jak lampy typowo studyjne, wyposażona jest w mocowanie Bowensa, co pozwala na użycie szeregu modyfikatorów. Z kolei odkryty palnik wyklucza zjawisko hot spota, o czym pisałem wcześniej. W Atlasie zastosowano jednak diodę modelującą LED. Dzięki niej jesteśmy w stanie zobaczyć rozkład świateł i cieni jeszcze przed błyskiem. Światło modelujące przyda się głównie w studio, a technologia LED nie nadweręża akumulatora zbyt mocno.
Lampa zasilana jest baterią wpinaną w tylną część obudowy. Mimo jej niewielkich wymiarów zapewnia 500 błysków na pełnej mocy. Dodatkowo, w najbliższym czasie na rynku ma pojawić się opcjonalny adapter do zasilania z sieci. To może przydać się przy długich sesjach w studio, choć chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się pracować i przez cały dzień błyskać z mocą 600 Ws.
Całe sterowanie lampą umieszczono na lewej ścianie. Opiera się ono o duży, graficzny i podświetlany ekran i zestaw 9 przycisków oraz koło nastaw. Początkowo podchodziłem dość sceptycznie do sterowania z boku obudowy, ale już po pierwszym dniu doszedłem do wniosku, że to świetny pomysł. Zazwyczaj pracuję z lampą skierowaną w dół, przez co całe sterowanie wycelowane jest albo w sufit, albo w niebo. W przypadku Atlasa 600, właściwie niezależnie od położenia lampy, mam dostęp do wszystkich informacji i sterowania.
Tak, jak wspomniałem, Atlas wyposażony jest w odbiornik systemu Navigator X, więc podstawowymi funkcjami możemy sterować zdalnie.
Jak na nowoczesną lampę przystało, w Atlasie zastosowano szereg bardzo przydatnych rozwiązań. Atlas występuje jednak w dwóch wersjach - TTL i bez tego systemu. Obecnie TTL obsługiwany jest przez aparaty Canona i Nikona, ale w niedalekiej przyszłości pojawią się rozwiązania do Sony i Mikro Cztery Trzecie. Lampa wyposażona jest w złącze USB, przez które zrobimy aktualizację w przypadku pojawienia się kolejnych systemów wyzwalania. Co ważne, lampa jest uniwersalna, kupując wersję TTL, obsługuje systemy TTL Canona i Nikona, nie ma konieczności decydowania o tym przed zakupem.
Niezależnie od wersji Atlasa wyposażono w obsługę systemu HSS, o którego zaletach pisałem wyżej.
Warto przyjrzeć się także czasom błysku, co ma bardzo duże znaczenie przy fotografii sportowej czy chęci zatrzymania ruchu w fotografii reklamowej (np. rozbryzgi wody). Co ciekawe, lampa na wyświetlaczu wskazuje czas błysku (t 0.1) dla każdej mocy, a najkrótszy wynosi zaledwie 1/10 000 s.
Plusy:
- Bardzo duża moc
- Wydajny akumulator
- Wbudowane mocowanie bowens
- Zwarta konstrukcja
- Światło modelujące
- Możliwość wykorzystania w plenerze i studio
- Współpracuje z systemami Canona i Nikona
- TTL i HSS
Minusy:
- Największa waga z wymienionych lamp
- Najwyższa cena
Porównajmy moc opisanych lamp
Żeby przybliżyć Wam wybór konkretnej lampy, zrobiłem test, wykorzystując każde z opisanych rozwiązań. Sfotografowałem jednakową scenę z modelką, żeby pokazać, na ile można wygasić światło słoneczne, przy zachowaniu podobnej ekspozycji na twarzy. Fotografowałem w dzień, w który słońce było co chwilę przysłaniane przez chmury, czyli w typowych polskich warunkach. Do tego wykorzystałem białą parasolkę o średnicy 90 cm jako dyfuzor. Oczywiście większe modyfikatory będą mocniej ograniczały ilość światła, więc chcąc stosować np. duży softbox czy beauty dish z plastrem miodu, lampa musi być dwu-trzykrotnie mocniejsza.
Żeby wszystko dokładnie zmierzyć, lampy ustawiłem na maksimum mocy, a następnie robiłem serię zdjęć, domykając przysłonę o kolejne działki. Mimo że kadry delikatnie się różnią, modelka stała w tym samym miejscu.
Do uzyskania poprawnej ekspozycji na twarzy, korzystając Quadralite Stroboss 60, wykorzystałem ustawienia 1/200s, ISO 100 i f/8. Biorąc na warsztat lampę Quadralite Reporter 360 TTL w tym samym ustawieniu, tę samą ekspozycję na twarzy Amelii uzyskałem przy przysłonie f/13. To daje przewagę 1,3 EV mocniejszej lampie nad Strobossem 60.
Wykorzystując Quadralite Atlas 600, tę samą ekspozycję na twarzy modelki osiągnąłem przy przysłonie f/20. To oznacza, że w porównaniu do Reportera 360 odciąłem 1,3 EV światła zastanego, a do Strobossa - 2.7 EV.
Jak widzicie, zdjęcia mocno się od siebie różnią, a cienie są znacznie głębsze na zdjęciach zrobionych z najmocniejszą lampą. W końcu w tym zdjęciu wyciąłem najwięcej światła słonecznego, co spowodowało taki efekt. Dodatkowo, celowo zdesaturowałem zdjęcia, żeby lepiej zobrazować różnice w jasności.
Tak, jak wspomniałem - ten przykład ma na celu pokazanie różnic w mocy poszczególnych rozwiązań i jak widać, są one naprawdę znaczące.
Którą lampę powinienem wybrać?
W naszych skrzynkach znajdujemy wiele wiadomości z pytaniami o dobór lampy. Na to pytanie oczywiście nie ma jednej, dobrej odpowiedzi. Poszczególne flesze różnią się budową, ceną, ale również możliwościami, a przede wszystkim mocą.
Dobrym pomysłem na początek drogi błyskania w plenerze jest wykorzystanie lamp systemowych. Są niedrogie, bo testowany Stroboss 60 to wydatek zaledwie niespełna 600 zł. Do tego bez problemu zmieści się do torby obok obiektywów, a do jej przenoszenia nie będzie potrzebny żaden asystent. Dobre efekty można uzyskać wykorzystując nawet zwykłą, białą parasolkę. Największym plusem tego rozwiązania jest jego mobilność, z kolei największym ograniczeniem - niewielka moc. Tego typu lampami możemy pracować głównie w zacienionych miejscach lub w mocno pochmurne dni, żeby efekt błysku był widoczny.
Chcąc zrobić krok do przodu, możemy sięgnąć po Reportera. To rozwiązanie upodobali sobie w szczególności fotografowie sportowi i ślubni. W niewielkiej obudowie udało się zmieścić bardzo dużą moc, a w porównaniu do lampy reporterskiej zestaw powiększa się jedynie o niewielki akumulator. Reporter łączy w sobie moc lampy studyjnej, dużą mobilność i umiarkowaną cenę. Z kolei Atlas 600 to prawdziwy kombajn. Ma najbardziej wydajny akumulator, największą moc, wbudowane mocowanie bowens i lampę modelującą. To najbardziej uniwersalna lampa, bo pracuje zarówno w studio, jak i plenerze. Bez problemu możemy wykorzystać znacznie większe modyfikatory, które zabierają najwięcej światła, ale dysponując mocą 600 Ws, raczej nie musimy się o to obawiać.
Wybór oczywiście należy do fotografa, ale mam nadzieję, że w tym artykule pomogłem Wam rozjaśnić wątpliwości co do wyboru konkretnego rozwiązania. Każda lampa jest inna, ale tak samo, każdy fotograf ma różne potrzeby. Którą Wy wybieracie?
W kolejnych odcinkach serii pokażę Wam różne przykłady wykorzystania opisanych lamp. Mam nadzieję, że za sprawą moich porad wybór będzie jeszcze prostszy.