„Nowojorska ulica w obiektywie” - recenzja filmu i realcja z projekcji w warszawskim kinie Iluzjon
Bruce Gilden, Joel Meyerowitz, Mary Ellen Mark i 10 innych fotografów to bohaterowie dokumentu „Nowojorska ulica w obiektywie”, opowiadającego o ulicznej fotografii i Nowym Jorku. We wtorek byłem na projekcji, a po niej miałem przyjemność poprowadzić dyskusję. Z recenzji wyszedł pean, ale nie mogło być inaczej, ponieważ film jest świetny!
22.11.2013 | aktual.: 26.07.2022 20:06
Jest takie miasto na świecie, w którym dzieje się milion rzeczy naraz, w którym przeszłość zderza się z przyszłością. W tym wyjątkowym miejscu wszystko zmienia się tak szybko, że nawet jeśli się zatrzymasz, nie będziesz w stanie dostrzec tego, co dzieje się tuż przed tobą, nie mówiąc o tym, co jest po drugiej stronie ulicy. W tym mieście żyją ludzie, którzy toczą walkę z czasem, zatrzymują go, łapią momenty, kolekcjonują fragmenty codzienności. To włóczędzy wsłuchani w tętno tego wielkiego, nieskończonego miasta. Miasto, o którym mowa, to Nowy Jork, a wspomniani włóczędzy to jego portreciści - uliczni fotografowie.
„Nowojorska ulica w obiektywie” (oryginalny tytuł "Everybody Street") to dokument o Big Apple, opowiedziany przez jego najuważniejszych obserwatorów: fotografów. Wywiady z nimi nakręciła Cheryl Dunn, która sama jest fotografką uliczną. W filmie występuje 13 artystów, wśród nich: Bruce Gilden, Joel Meyerowitz, Mary Ellen Mark, Bruce Davidson, Martha Cooper, Jamel Shabazz, Clayton Patterson, Elliott Erwitt, Ricky Powell.
Wypowiedzi mistrzów są fantastycznie dopełnione ich zdjęciami i filmowymi migawkami z miasta. Reżyserka, która czasem towarzyszy fotografom w pracy, uważnie rejestruje każdy ich ruch. Właśnie ruch! To on jest kolejnym bohaterem dokumentu tuż po artystach i mieście. Pędzące samochody, śpieszący się ludzie, gesty, zrywy, fale tłumu i wyćwiczone manewry fotografów - taniec w rytm niesłyszalnej muzyki. Mógłbym tak pisać i pisać. Najbardziej po filmie chciało mi się fotografować. Daję mu 10 na 10 punktów. Projekcja tego dzieła to dla miłośnika fotografii (i nie tylko) najlepiej spędzone półtorej godziny.
Film widziałem we wtorek w warszawskim kinie Iluzjon podczas promocji zestawu pięciu dokumentów "Oblicza fotografii". Miałem swój udział w organizacji tej projekcji. Polski dystrybutor filmu, Against Gravity, współorganizował to wydarzenie z Akademią Fotografii, z którą od niedawna współpracuję. Miałem przyjemność prowadzić panel po filmie, w którym wzięli udział wykładowcy AF: Joanna Kinowska, Rafał Siderski i Tomek Wiech.
Mimo że był to środek tygodnia i powoli robiło się późno, na sali został co najmniej co czwarty widz. Razem próbowaliśmy doprecyzować pojęcie fotografii ulicznej, rozmawialiśmy o tym, jak jest w Polsce ze streetem itd. Zaproszeni goście doskonale znali temat, a czasu było mało, więc udało nam się zaledwie zacząć rozmowę. Po dyskusji, podobnie jak po filmie, pozostało uczucie niedosytu. Raczej nie doczekamy się drugiej części "Nowojorskiej ulicy…", ale możemy dalej rozmawiać o streecie, a przede wszystkim go robić!
Everybody street! Now!