Noworodek z bronią w ręku. Kontrowersyjne zdjęcie "pod ostrzałem"
15.11.2018 08:14, aktual.: 15.11.2018 09:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Amy Haehl specjalizuje się w fotografii dziecięcej i rodzinnej. Jej najnowsze zdjęcie wywołało sporo zamieszania. Noworodek przebrany za króliczka z miniaturową bronią w ręku - to nie mogło uniknąć krytyki.
Sezon na świąteczne sesje dziecięce w pełni. Fotografowie specjalizujący się w zdjęciach maluchów prześcigają się w tworzeniu coraz to nowych scenek, oskarżają o kopiowanie, przepychają, walczą o klienta i chwalą uroczymi zdjęciami pociech swoich klientów z najróżniejszymi świątecznymi rekwizytami.
Sztuczny śnieg, gwiazdki, choinki, świąteczne ciasteczka i prezenty - to wszystko króluje teraz na profilach fotografów dziecięcych.
Amy Haehl zainspirowana filmem "Prezent pod Choinkę" z 1983 roku, stworzyła scenkę, która wywołała sporo kontrowersji. W filmie młody chłopak, Ralphie próbuje przekonać rodziców, swojego nauczyciela oraz samego Świętego Mikołaja, że wiatrówka Red Ryder to świetny prezent pod choinkę. Na zdjęciu Amy dziecko ubrane w strój różowego króliczka, z charakterystycznymi okularami, ułożone na miniaturowej sofie ze świąteczną choinką w tle słodko śpi trzymając przy sobie… małą replikę broni.
Pomimo tego, że Haehl napisała na swoim profilu, że "to zdjęcie nie jest o dziecku z bronią, chodzi w nim o miłość, tradycję, rodzinę i szczęście. Tak jak "Christmas Story" zachęca do uśmiechu i szczęścia już od 35 lat”, niektórzy internauci nie zostawili na niej suchej nitki.
W obliczu ostatnich wydarzeń temat broni w Ameryce jest dość drażliwy. W artykule opublikowanym przez Yahoo! możemy przeczytać kilka przytoczonych komentarzy:
Przestaję Cię obserwować. Jaki człowiek robi zdjęcie niemowlęcia z bronią tylko dla pieniędzy? Marnujesz swój talent. Zastanów się nad swoim brakiem zasad - pisze jeden z komentujących.
Broń nigdy nie jest "urocza", nawet jako odniesienie do filmu - pisze inna osoba.
Większość komentarzy, a jest ich prawie 4 tysiące, jest jednak pochlebnych. Sama, kiedy zobaczyłam zdjęcie zapytałam odruchowo „Co tu się…?”. Nie znam tego filmu, więc typowe dla niego rekwizyty nic mi nie powiedziały. Teraz, kiedy zapoznałam się ze sprawą, drażni mnie tylko ta lampa w kształcie nogi w kabaretce. Jeśli nie ma nic złego w fotografowaniu dzieci przebranych za bohaterów filmów, a czasem też czarne charaktery, to odniesienie do filmu familijnego, który opowiada o świętach też nie jest chyba niczym złym - o ile rodzice nie mają nic przeciwko.
Zdjęcie na pewno przyniosło Amy Haehl spory rozgłos i jest kolejnym dowodem na to, że odrobina kontrowersji pozytywnie wpływa na biznes. Trzeba tylko uważać, żeby nie przekroczyć bardzo cienkiej granicy.