O nowościach sprzętowych słów kilka
02.08.2016 10:51, aktual.: 26.07.2022 18:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na dwa tygodnie wakacji praktycznie odłączyłem się od kompa, więc teraz nadrabiam zaległości. Stąd dwa słowa o ostatnich najciekawszych nowościach i potencjalnych nowościach. „Potencjalnych” za sprawą szerokokątnej Laowy, której premierę zapowiedziano na zeszłą sobotę.
A była to nie tyle premiera, co rozpoczęcie zapisów na listę kolejkową połączone z wpłaceniem obowiązkowej zaliczki. Teraz nazywa się to światowo Kickstarterem: „jak dacie kasę, to może zrobimy wam ten obiektyw, a jak nie dacie, to całujcie psa w nos”. Powtórzę się, ale nie podoba mi się takie podejście do klienta. Rozumiem, kilku studentów szuka wsparcia dla realizacji swojego pomysłu, ale znana już w końcu firma?
Niemniej obiektyw – jak to zwykle u Laowy – ciekawy. To pełnoklatkowe 12 mm f/2.8, najszersze rektalinearne szkło o tej jasności. Wcześniej tak duży otwór względny pojawiał się w „czternastkach” – kilku stałkach, ale też w Nikkorze 14-24 mm. Zero-D w pełnej, formalnej nazwie Laowy to deklaracja braku dystorsji – oficjalnie: „close-to-zero distorsion”. Żeby to tylko nie była zerowa średnia dystorsja: trochę beczki, trochę poduszki, czyli dystorsja falista. Może nie będzie tak źle. Obiektyw jest dość kompaktowy, w swoim wnętrzu posiada sporo wyrafinowanego szkła i ma być produkowany z kilkoma najpopularniejszymi pełnoklatkowymi mocowaniami lustrzankowymi plus Sony FE. Filtry tylko prostokątne, a do ich mocowania producent przewidział dedykowany adapter. Znalazłem też ciekawy i rzadki drobiażdżek: oznaczenie na obudowie położenia NPP (No Paralax Point), bardzo przydatne fotografującym panoramy.
Dobra, koniec z szerokim kątem, czas na coś dłuższego. Dłuższego, jaśniejszego i baaardzo niespodziewanego. Bo portretówki 105 mm f/1.4 wcale nie zrobiła Sigma, a Nikon. Kto by się spodziewał?! I strach się bać, czym Sigma się odgryzie. Najnowszy Nikkor ma stworzyć „nową jakość w fotografii portretowej”. W pressreleasie porównywany jest do Nikkora 105/2.5, obiektywu o świetnej plastyce obrazu – dość starej manualnej konstrukcji, choć produkowanej aż do 2005 roku. Co może oznaczać, że 105/1.4 będzie dawał ładny, ale technicznie nieostry, obrazek. Coś na kształt Nikkora 58/1.4 wzbudzającego zażarte dyskusje, głównie na temat zalet i wad niedokorygowania aberracji sferycznej. Zapraszam do testu tego standardu na moim blogu, autorem jest Jarek Brzeziński: LINK.
Wracając do stopiątki, to nie jest małe i lekkie szkiełko: waży niemal kilogram i ma „kwadratowe” kształty – średnica i długość liczą po ok. 100 mm. Wśród czternastu soczewek są trzy niskodyspersyjne, a pomiędzy nimi umieszczono sterowaną elektromagnetycznie przysłonę. To rozwiązanie ma zasadniczo na celu zapewnienie precyzyjnego przymykania przy szybkich seriach, bo mechaniczne sterowanie niedomagało pod tym względem. A efektem ubocznym jest znaczne uproszczenie konstrukcji przejściówek pozwalających dołączać tak wykonane Nikkory (jest ich już kilka) do bezlusterkowców. Wielce ciekawym efektów działania tej stopiątki jako dwusetki f/1.4 na jakimś korpusie μ4/3…