O nowościach sprzętowych słów kilka
Na dwa tygodnie wakacji praktycznie odłączyłem się od kompa, więc teraz nadrabiam zaległości. Stąd dwa słowa o ostatnich najciekawszych nowościach i potencjalnych nowościach. „Potencjalnych” za sprawą szerokokątnej Laowy, której premierę zapowiedziano na zeszłą sobotę.
A była to nie tyle premiera, co rozpoczęcie zapisów na listę kolejkową połączone z wpłaceniem obowiązkowej zaliczki. Teraz nazywa się to światowo Kickstarterem: „jak dacie kasę, to może zrobimy wam ten obiektyw, a jak nie dacie, to całujcie psa w nos”. Powtórzę się, ale nie podoba mi się takie podejście do klienta. Rozumiem, kilku studentów szuka wsparcia dla realizacji swojego pomysłu, ale znana już w końcu firma?
Niemniej obiektyw – jak to zwykle u Laowy – ciekawy. To pełnoklatkowe 12 mm f/2.8, najszersze rektalinearne szkło o tej jasności. Wcześniej tak duży otwór względny pojawiał się w „czternastkach” – kilku stałkach, ale też w Nikkorze 14-24 mm. Zero-D w pełnej, formalnej nazwie Laowy to deklaracja braku dystorsji – oficjalnie: „close-to-zero distorsion”. Żeby to tylko nie była zerowa średnia dystorsja: trochę beczki, trochę poduszki, czyli dystorsja falista. Może nie będzie tak źle. Obiektyw jest dość kompaktowy, w swoim wnętrzu posiada sporo wyrafinowanego szkła i ma być produkowany z kilkoma najpopularniejszymi pełnoklatkowymi mocowaniami lustrzankowymi plus Sony FE. Filtry tylko prostokątne, a do ich mocowania producent przewidział dedykowany adapter. Znalazłem też ciekawy i rzadki drobiażdżek: oznaczenie na obudowie położenia NPP (No Paralax Point), bardzo przydatne fotografującym panoramy.
Dobra, koniec z szerokim kątem, czas na coś dłuższego. Dłuższego, jaśniejszego i baaardzo niespodziewanego. Bo portretówki 105 mm f/1.4 wcale nie zrobiła Sigma, a Nikon. Kto by się spodziewał?! I strach się bać, czym Sigma się odgryzie. Najnowszy Nikkor ma stworzyć „nową jakość w fotografii portretowej”. W pressreleasie porównywany jest do Nikkora 105/2.5, obiektywu o świetnej plastyce obrazu – dość starej manualnej konstrukcji, choć produkowanej aż do 2005 roku. Co może oznaczać, że 105/1.4 będzie dawał ładny, ale technicznie nieostry, obrazek. Coś na kształt Nikkora 58/1.4 wzbudzającego zażarte dyskusje, głównie na temat zalet i wad niedokorygowania aberracji sferycznej. Zapraszam do testu tego standardu na moim blogu, autorem jest Jarek Brzeziński: LINK.
Wracając do stopiątki, to nie jest małe i lekkie szkiełko: waży niemal kilogram i ma „kwadratowe” kształty – średnica i długość liczą po ok. 100 mm. Wśród czternastu soczewek są trzy niskodyspersyjne, a pomiędzy nimi umieszczono sterowaną elektromagnetycznie przysłonę. To rozwiązanie ma zasadniczo na celu zapewnienie precyzyjnego przymykania przy szybkich seriach, bo mechaniczne sterowanie niedomagało pod tym względem. A efektem ubocznym jest znaczne uproszczenie konstrukcji przejściówek pozwalających dołączać tak wykonane Nikkory (jest ich już kilka) do bezlusterkowców. Wielce ciekawym efektów działania tej stopiątki jako dwusetki f/1.4 na jakimś korpusie μ4/3…