Canonie, dlaczego nie dajesz nam tych obiektywów, na które czekamy?
Czy wy też macie wrażenie, że premiery obiektywów Canona nie są tym, na co czeka większość fotografów?
Niedawno trafiłem na artykuł, w którym autor skarżył się na Canona. Jego zdaniem firma wydaje nowe wersje obiektywów, które wcale nie są tak bardzo wyczekiwane przez użytkowników. Na dodatek te nowości kosztują przynajmniej 1,5-krotnie więcej niż ich poprzednicy.
Swego czasu przesiadłem się z systemu Pentaxa na Canona. Zdecydowałem się na tę markę ze względu na dużą dostępność niezłych obiektywów w cenach, które były niższe niż u konkurencji. Skompletowałem zestaw trzech obiektywów: 17-40/4L, 24-70/2.8L i 70-200/2.8L. Podobne obiektywy u Nikona, którego również brałem pod uwagę, kosztowały więcej. Nie zależało mi też na stabilizacji. Z czasem dokupiłem jeszcze 85/1.8, 50/1.8 i 35/1.4 (Sigma).
Największy problem miałem z kupieniem obiektywu o ogniskowej 50mm. Używałem przez jakiś czas Canona 50/1.4, którego nie polubiłem. Bardzo często zdarzało mu się nie trafiać w punkt i był praktycznie nieużywalny przy maksymalnej przysłonie. 50/1.2L z kolei odstraszał ceną, więc padło na najprostszą 50/1.8, której też nie lubię, ale kosztuje tak mało, że trudno wymagać od niej więcej. Wtedy zacząłem się zastanawiać, dlaczego to chyba najbardziej sensowne szkło. 50/1.4 jest bowiem raczej przeciętne.
Odpowiedź jest prosta: zostało skonstruowane, kiedy miałem 5 lat, a fotografia cyfrowa była ciekawostką, a nie narzędziem. Był wtedy rok 1993. Jak wiadomo, dzisiejsze matryce są dużo bardziej wymagające od negatywów, poza tym obiektywy konstruowane z myślą o aparatach analogowych mają nieco inną budowę niż te do aparatów cyfrowych.
Warto wspomnieć o poczynaniach konkurencji. Nikon ma nową 50/1.8, 50/1.4, 58/1.4, Sigma niedawno wypuściła 50/1.4, Zeiss - Otusa 55/1.4, a Canon niestety na polu popularnych 50 jest mocno z tyłu, mimo że oferuje łącznie 3 konstrukcje o tej ogniskowej.
Kiedy dowiedziałem się, że wspomniany 50/1.4 jest tak stary, postanowiłem sprawdzić, kiedy został wyprodukowany równie popularny 85/1.8… Okazało się, że zadebiutował rok wcześniej, czyli w 1992 roku. Tak więc Canon nie odświeżał dwóch bardzo popularnych obiektywów od ponad 20 lat, a niestety ich jakość w połączeniu z coraz nowszymi matrycami pozostawia wiele do życzenia. 85/1.8 całkiem lubię - jest szybki, dość ostry po delikatnym przymknięciu, ale ma tak potężne aberracje chromatyczne, że w kontrastowych scenach lepiej schować go do torby.
Ale czy rzeczywiście czekamy na odświeżenie tych obiektywów, skoro ceny z każdą nową wersją obiektywu znacząco rosną? Najlepszym przykładem jest popularny 24-70/2.8L. Pierwsza wersja, którą mam, kosztowała niespełna 4500 zł. Druga wersja podrożała nie o kilkaset czy 1000 zł, tylko o kolejne 4000 zł (!!!). Kosztuje około 8000-8500 zł. Popularny obiektyw 70-200/2.8L IS w cenie około 6500 zł podrożał o kolejne 2000 zł.
Co więcej, w 2012 roku wprowadzono nowy obiektyw 24-70 o jasności f/4, wyposażony w stabilizację. Początkowo kosztował on prawie 5000 zł, podczas gdy 24-105/4 IS około 2600 zł. Plusem tej nowości jest całkiem niezły tryb makro, ale nie za takie pieniądze.
Kolejną ciekawą nowością był odświeżony obiektyw 35/2, którego pierwszą wersję wypuszczono w 1990 roku. Był ceniony za dobre właściwości optyczne, ale zniechęcał brakiem ultradźwiękowego silnika. Wraz z premierą 24-70/4 zaprezentowano nową wersję popularnej 35. Została ona wyposażona zarówno w stabilizację, jak i system USM, ale jej cena wynosiła na początku około 3000 zł, a za podobną kwotę można było kupić świetną Sigmę o jasności f/1.4 (i tak też zrobiłem).
Ostatnia nowość, czyli Canon 16-35/4 IS, jest również dziwnym posunięciem, szczególnie że w tym momencie dostępne są dwa niezłe ultraszerokokątne zoomy: 17-40/4 i 16-35/2.8. Skoro Canon tak bardzo chciał wypuścić ultraszerokokątny obiektyw, dlaczego nie spróbował zawalczyć z absolutnie rewelacyjnym Nikkorem 14-24/2.8, dla którego niektórzy canoniarze zmieniają system na „żółty”? Canon ma swojej ofercie obiektyw o ogniskowej 14mm i przysłonie f/2.8, ale w tego typu konstrukcjach zoom często jest bardzo potrzebny, szczególnie wtedy, gdy nie idzie za tym utrata jasności i jakości obrazu. Do tego stałoogniskowy Canon kosztuje ponad 2000 zł więcej od konkurencyjnego zoomu Nikkora. Zastanawiam się, dlaczego Canon nie postanowił zawalczyć z Nikonem na tym polu, tylko wydał kolejny niezbyt jasny obiektyw ze stabilizacją.
Polityka Canona w ostatnich latach nie do końca mi się podoba. Premiery kolejnych obiektywów nie niosą za sobą żadnej rewolucji. Wręcz przeciwnie: kolejne obiektywy często stają się ciemniejsze, dostają stabilizację i kosztują więcej. Nikon jakiś czas temu odświeżył wszystkie popularne stałki (35/1.8, 50/1.8, 85/1.8), przy czym nie podniósł znacząco ich cen. Może jednak musiał tak zrobić, bo nowe wersje trafiły głównie do użytkowników tańszych lustrzanek, które nie są wyposażone w silnik. Nieważne jednak, co nim kierowało. Ważne, że w tym momencie oferuje obiektywy o dobrej jakości i w przyzwoitej cenie.
Canon z kolei ma albo przeciętne obiektywy skonstruowane dwie dekady temu, albo nowe i piekielnie drogie. Oczywiście, za jakość trzeba płacić, ale podnoszenie cen dwu- lub nawet trzykrotnie, nawet jeśli obiektyw jest lepszy i wyposażony w stabilizację, to gruba przesada.
Bez wątpienia stabilizacja w obiektywach nie jest za darmo, ale wydaje mi się, że użycie jej np. w obiektywie 35/2 nie ma większego sensu. Można oczywiście usprawiedliwić jej obecność - z punktu widzenia filmowców to dobre rozwiązanie. Sam również filmuję lustrzanką, ale - na Boga - to aparat, a prezentowane obiektywy powinny być konstruowane w pierwszej kolejności z myślą o robieniu zdjęć.
Nie chcę wieszać psów na Canonie, bo lubię produkty tej firmy. Jednak gdy patrzę na odświeżone aparaty (1200D, 700D), w których różnice względem poprzedników są znikome, czy niechęć do zabicia 18-megapikselowej matrycy, widzę, że coś jest nie tak.Canonie, myślę, że nadeszła pora na nowe wersje 50/1.8, 50/1.4 i 85/1.8, ale z ceną wyższą nie o 200, tylko o 20%. A Wy co o tym sądzicie?