„Pewnego razu na Kazimierzu” - fotograficzna historia rodziny żydowskiego krawca z przedwojennego Krakowa
Jednym z podstawowych elementów każdego dobrego materiału fotograficznego jest koncepcja – historia. Richard Tuschman postanowił opowiedzieć o tym, jak wyglądało życie żydowskiego krawca gdzieś na krakowskim Kazimierzu w czasach, gdy kraj nie był jeszcze okupowany przez nazistów.
Tuschman zbudował własnoręcznie miniaturę każdego z pokoi, które widzicie na zdjęciach. Widać na nich również aktorów, którymi są dwie kobiety, trener gimnastyki oraz dzieci znajomych fotografa. Każda ze scen w materiale „Pewnego razu na Kazimierzu” została zrealizowana z wykorzystaniem pełnych stylizacji aktorów, którzy później zostali umieszczeni za pomocą Photoshopa w pokojach.
Rodzina, przedstawiona w materiale, nigdy nie istniała. Artysta został zainspirowany do jego stworzenia dzięki licznym podróżom do Krakowa ze swoją żoną, Ewą, która spędziła tam dzieciństwo.
Artysta porównuje projekt do powieści – jest to fikcja historyczna, z prostą, aczkolwiek estetyczną fabułą. Jest to opowiadanie traktujące o stylu życia ludzi w zamierzchłych czasach – o tym jak pracowali oraz odpoczywali. O tym jak kochali. W obliczu wydarzeń, które nastąpiły po okresie realizacji projektu, Tuschman wspomina, że młody chłopiec ze zdjęć prawdopodobnie tragicznie zmarł, i jedynym co po nim zostało są te fotografie.
Byłem niesamowicie poruszony architekturą Krakowa - wyznaje Tuschman w rozmowie z Fotoblogia.pl. Dodatkową inspiracją było moje żydowskie pochodzenie. Moi przodkowie pochodzili z Warszawy i okolic. Zwiedzanie historycznej dzielnicy, jaką jest Kazimierz w Krakowie, napełniało mnie motywacją, zarówno estetyczną oraz rodową. Chciałem stworzyć projekt, w którym każdy obraz jest mocno narracyjny, prawie tak silnie jak kadry w filmie - dodaje.
Projekt został zrealizowany przy wykorzystaniu Canona EOS 7D z obiektywami Sigma 30 mm f/1.4 oraz Sigma 50 mm f/2.8. Do kilku miniatur Tuschman użył szkła Rokinon 14 mm f/2.8. Sceny zostały oświetlone lampami Nissin Di866, Yongnuo 560 oraz Alien B B400.
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora.