W wypadku samolotu zginęło 6 osób. Czy fotograf wypchnął pilota?
W wypadku wodnosamolotu zginęli wszyscy pasażerowie i pilot. Do tragedii mogło dojść, gdy jeden z pasażerów robiąc zdjęcie, niechcący wypchnął pilota.
26.09.2019 | aktual.: 26.07.2022 15:36
Piątka pasażerów wracała z obiadu niewielkim samolotem. Lot przebiegał spokojnie i nic nie zapowiadało tragedii. W pewnym momencie awionetka runęła do wody w Zatoce Jerusalem niedaleko Sydney w Australii. Do wypadku doszło 31 grudnia 2017 roku, ale przyczyna jest nadal niepewna.
Nowa hipoteza wysnuta przez Jerry'ego Schwartza głosi, że do wypadku mogło dojść, kiedy jeden z pasażerów znajdujących się na przednim siedzeniu gwałtownie obrócił się, żeby zrobić zdjęcie. Według właściciela Sydney Seaplanes - firmy, której samolot uległ wypadkowi - pasażer musiał niechcący uderzyć pilota łokciem i wypchnąć go zza sterów.
Przesłankami do takiej interpretacji przyczyn wypadku są najnowsze ustalenia śledczych. Według nich samolot nie miał żadnych usterek, a pilot nagle wykonał manewr, który nie pasował do jego doświadczenia, zdrowia, wieku i przygotowania. Na miejscu tragedii znaleziono aparat, którym w trakcie lotu były wykonywane zdjęcia.
Ze względu na niewielkie wymiary wodnosamolotu na pokładzie nie było urządzenia do rejestrowania przebiegu lotu ani dźwięków z kokpitu. Raport australijskiego Biura Bezpieczeństwa Transportu wykazał, że wszystkie urządzenia sterujące były sprawne, a świadkowie nie zaobserwowali niczego budzącego niepokój jeśli chodzi o pracę silnika.
Życia pasażerów i pilota nic już nie wróci, jednak śledztwa katastrof lotniczych muszą być bardzo dokładne. Ustalenie dokładnych przyczyn wypadku jest bardzo ważne, aby w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji. W przypadku gdy zawiedzie maszyna, wprowadza się dodatkowe usprawnienia. Jeśli powodem tragedii jest błąd w szkoleniach pilotów, wprowadzane są dodatkowe elementy instruktażu. Niestety niewiele można poradzić, gdy do wypadku dochodzi przez tzw. czynnik ludzki.