Z modelki stałą się fotografką. Poznaj twórczość Katarzyny Markiewicz
Katarzyna Markiewicz ma 21 lat, a jej świetne portrety są efektem kreatywności i doświadczenia zdobytego w modelingu. Ta dziewczyna wie, jak wydobyć ludzkie piękno.
Katarzyna Markiewicz: Swoje prace publikuję pod "wymyślną" nazwą Markiewitch, choć "witch" (ang. wiedźma) ze mnie raczej żadna. Jestem 21-letnią dziewczyną, uzależnioną od internetu, muzyki, dobrych memów i ciekawych zdjęć, która wymyśliła sobie, że przerzuci się z modelingu na fotografię.
Przełom nastąpił jakoś rok temu w maju, kiedy pozowałam na różnych plenerach fotograficznych. Im bardziej brnęłam w modeling, tym bardziej ciągnęło mnie do fotografii - na tę ciemną stronę mocy! W pozowaniu zawsze przeszkadzało mi to, że realizuję czyjąś wizję artystyczną, a sama jestem tylko narzędziem, więc po prostu musiałam coś z tym zrobić.
Tak zaczęłam tworzyć coś po swojemu i spodobało mi się to na tyle, że teraz skupiam się głównie na budowaniu mojego jeszcze skromnego fotograficznego portfolio, a pozuję "raz na ruski rok".
Zaczynałam chyba, jak większość osób - od rodziny. Wymęczyłam mamę, brata, a nawet babcię, której swoją drogą zrobiłam jeden z moich ulubionych portretów. W modeling wciągnęłam też chłopaka, który zaczynał przed moim obiektywem, a teraz ma podpisaną umowę ze znaną agencją modeli z Warszawy. Teraz fotografuję różne osoby, zaczynając od koleżanek modelek, a kończąc na osobach "spotkanych" w internecie. Niedługo szykuje mi się pierwsza sesja, specjalnie dla agencji!
Oczywiście, że tak, bo zdaję sobie sprawę, że pozując, nie wystarczy tylko stać, pachnieć i ładnie wyglądać. To naprawdę ciężka i nużąca praca, przy której nieraz trzeba się nieźle nagimnastykować. Z autopsji wiem, że część fotografów oczekuje czasem takich póz, które nie do końca są zgodne z anatomią człowieka. Jako modelka, bardzo często miewałam zakwasy po całodniowej sesji i dlatego wydaje mi się, że dzięki temu jestem bardziej wyrozumiała. Zresztą - ja nie męczę swoich modelek!
Zdecydowanie wolę robić zdjęcia innym, ale czasem zdarzy mi się pokonać lenistwo i wyciągnąć statyw oraz pilota, żeby zrobić szybkie portrety modelce, którą zawsze mam koło siebie, czyli... sobie. Popełniłam w życiu kilka autoportretów, ale był taki jeden, który dosłownie podbił wszelkie zakątki internetu.
Niby zwykłe zdjęcie prezentujące moją twarz, ale jedną stronę mojego lica zdobił mocny "instagramowy" makijaż, a drugą stronę bardzo delikatny tzw. "make-up no make-up”. Sama nie spodziewałam się tak ogromnego odzewu po zamieszczeniu tej fotografii na Instagramie, ale internet bywa nieprzewidywalny! Na tę chwilę na liczniku mam 19 tys. polubień.
Teraz właśnie zdałam sobie sprawę, że chyba powinnam częściej robić sobie zdjęcia.
Obserwuję kilku ulubionych twórców oraz profile, które udostępniają prace fotografów z całego świata, ale staram się inspirować jak najmniej i iść własną drogą - choć jeszcze długa ta droga przede mną. Najczęściej inspiruje mnie sama osoba, której mam robić zdjęcia, bo tak naprawdę wymyślam wszystko pod nią. To ona jest tym pierwszym składnikiem, do którego trzeba dopasować resztę elementów.
Pomijając oczywistą oczywistość, czyli sam pomysł na sesję, to powiedziałabym, że sekretem jest rozmowa. Jeśli podczas sesji nie ma dobrej atmosfery i kontaktu, to nawet najlepszy sprzęt czy oświetlenie nie pomogą. Żarciki również są wskazane! Później przydałoby się zadbać o niebanalną stylizację i makijaż, miejsce i... jedzenie, żeby każdy miał siłę na wykonywanie swojej pracy jak najlepiej.
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autorki.