Pierwszy w Polsce pozew o plagiat zdjęcia ślubnego
Fotografia jest jedyną dziedziną sztuki, w której wykształcenie zawodowe i wieloletnie doświadczenie nie dają automatycznie artyście czy nawet rzemieślnikowi przewagi nad osobą, która ani jednego, ani drugiego nie ma. W żadnej innej dziedzinie tak bardzo nie liczy się przypadek. Słyszeliście kiedyś o tym, aby ktoś przez przypadek nakręcił dobry film lub napisał książkę? Genialne zdjęcie można zrobić całkiem nieświadomie amatorskim aparatem ustawionym na tryb automatyczny. Obecnie nawet telefonem.
12.10.2011 | aktual.: 01.08.2022 14:29
Przypomnę tylko, że definicja rozróżniająca profesjonalistę od amatora jest jedna: profesjonalista zarabia fotografią na życie, amator nie. Czyli pan Krzysztof, który od trzydziestu lat robi tak samo beznadziejne, ustawiane i niedoświetlone zdjęcia ślubne, jest profesjonalistą, bo to one są jego dochodem, a ktoś, kto wygrywa najbardziej prestiżowe konkursy fotograficzne na świecie, ciągle jest amatorem, bo tak naprawdę na życie zarabia sprzedażą kostki brukowej.
Mimo swojej bardzo krótkiej historii jest też fotografia obecnie chyba najbardziej intertekstualną sztuką. Wszyscy czerpiemy z dorobku innych dziedzin, z historii, ale także z tego, co dzieje się u innych na bieżąco. Internet w trybie natychmiastowym pozwala zobaczyć, co właśnie stworzono. Już nie tyle nawiązuje się do lepszych, co ich po prostu kopiuje. OK, kopiowanie jest bodaj jednym z najlepszych sposobów ćwiczenia własnego warsztatu. Próba uzyskania takiego samego efektu jak mistrz niejednemu utarła nosa, ale taka droga może być świetnym sposobem dojścia do własnego stylu i nowych pomysłów.
Chętnie kupię portfolio. Nie? To sam sobie wezmę
Jest tylko jedna rzecz, o której trzeba pamiętać. PLAGIAT. Nie słyszeli o tym ci, których droga do profesjonalizmu ograniczyła się do kupna lustrzanki i wspomnianej domeny. Okazuje się, że te dwie godziny teoretycznej pogadanki na porządnych warsztatach foto, to coś, czego brakuje coraz większej liczbie fotografów. Tu już nie chodzi o centralny kadr wyhodowanej w ogródku stokrotki z małą głębią ostrości czy pary całującej się na tle zachodzącego słońca. Jeżeli już jesteśmy profesjonalistami, nie możemy kraść czyichś zdjęć, autorskich pomysłów i sprzedawać nieświadomym klientom jako swoich. Tu nie chodzi o przyzwoitość, to jest już łamanie prawa!
Wydawało mi się, że nic mnie już nie zdziwi po tym, jak dostałam (kilku innych fotografów ślubnych także) propozycję sprzedaży własnego portfolio innemu fotografowi. Ktoś początkujący chciał materiały z dwóch sfotografowanych przeze mnie ślubów, żeby móc je przedstawiać klientom jako własne. Jak już dyskusje na ten temat i emocje przycichły, na Allegro ktoś postanowił wyjść oczekiwaniom na przeciw i sam wystawił swoje materiały na sprzedaż. Bez komentarza.
Przykro to pisać, ale na porządku dziennym jest kradzież pojedynczych zdjęć i publikowanie ich na własnych stronach. Zazwyczaj wystarczy jeden mail do złodzieja i zdjęcia są kasowane. Tak naprawdę w branży panuje jednak wielka bezkarność. Nawet jak wina jest ewidentna, poszkodowanemu prawie nigdy nie chce się dochodzić swojego. Wiadomo, polskie sądy i ich opieszałość, prawnicy i ich wysokie stawki. Kończy się na wymianie kilku maili, po których poszkodowany czuje się właściwie tak, jakby to on był winny, że w ogóle zrobił takie zdjęcie, i za chwilę to on będzie musiał przepraszać tego, kto mu je ukradł.
I oto jest. W listopadzie we Wrocławiu odbędzie się pierwszy w Polsce sądowy proces o kradzież pomysłu na zdjęcie ślubne.
Na początku tego roku Rafał Bednarz z Fotofabryki na największych w regionie Targach Ślubnych zobaczył stoisko innego fotografa, który reklamował się zdjęciem będącym wierną kopią jego pomysłu. Nie było to oczywiście standardowe zdjęcie ślubne, gdzie pan młody klęka przed ukochaną i całuje ją w rączkę. Tylko:
Fotografia była już znana w branży, bo brała udział w kilku wystawach w Polsce (również we Wrocławiu), była też drukowana w majowym numerze Wysokich Obcasów. Środowisko było zbulwersowane plagiatem.
Autor poproszony przez Rafała o usunięcie tego zdjęcia ze stoiska wystawowego i strony WWW, stwierdził tylko, że to może mu nakazać jedynie sąd. Wtedy za Fotofabryką stanęło Dolnośląskie Stowarzyszenie Zawodowych Fotografów Ślubnych VERA EIKON, oferując pokrycie kosztów sądowych. Między stronami nie doszło do porozumienia, w listopadzie sąd zdecyduje, kto ma rację.