Portretowanie z mocą natury. Fotografka wykonała zdjęcia obiektywem z... wody
Stare obiektywy podpięte do współczesnych korpusów to przy tym nic! Holenderska fotografka Robin de Puy niedawno zrealizowała zaskakujący projekt. Zamiast budować obiektyw w klasyczny sposób, dbając o konstrukcję optyczną, wykorzystała do tego moc natury. Soczewka stworzona z kropli wody pozwoliła jej zrobić te wspaniałe portrety.
20.06.2017 | aktual.: 20.06.2017 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Portal Portrait Academy wspomina o powstaniu bardzo zaawansowanego systemu obrazowania, który jako obiektyw wykorzystuje wodę. W realizacji przedsięwzięcia pomogła firma Spa oraz Hans Feil i Pieter van der Valk z firmy Etulipa. Spędzili oni kilkanaście tygodni, pracując nad samym aparatem. Realizacja projektu zajęła ponad pół roku.
Aparat, jako obiektyw, wykorzystuje kroplę świeżej wody, którą dostarczyła specjalna firma. Jest ona umieszczana na szklanej płytce pokrytej warstwą teflonu (numer 1 na zdjęciu) Pozwala to na utrzymanie wypukłego kształtu kropli i zapobiegnięcie rozlaniu się wody. Elektryzowanie płytki umożliwia zmienianie kształtu kropli, dzięki czemu można ustawić ostrość.
Do zarejestrowania obrazu została wykorzystana matryca przemysłowa o wymiarach 4 x 6 mm o rozdzielczości 18 megapikseli (#2). Oryginalne zdjęcia były kolorowe, jednak autor postanowił przekonwertować je na czarno-białe. Wynalazcy zastosowali system lustrzany (#3) do przesłania wiązki światła przez kroplę wody, by później móc ją rzutować na matrycę. Światło boczne, które mogło przy tym wpadać do systemu, zostało ograniczone dzięki wykorzystaniu plastikowego cylindra (#4). Oczywiście woda z teflonowej płytki bardzo szybko parowała i należało ją czyścić co 15 minut.
Spa The Purest Picture - Technical Breakdown
Ten eksperyment jednak byłby niczym, gdyby nie powstały dzięki temu wspaniałe zdjęcia. Robin zaprosiła do udziału w projekcie znane osoby z Holandii, które z chęcią zgodziły się pozować.
Sesje zostały zrealizowane w studiu portretowym w Amsterdamie. Fotografka ustawiła modeli na szarym tle i po prostu zaczęła działać. Aparat niestety nie wspomaga wyzwalania lamp błyskowych, lecz ekipa, która go opracowała, powiedziała, że wymagałoby to jedynie kilku dni dodatkowej pracy. Do uzyskania odpowiedniej ostrości Robin musiała zastosować małe otwory względne przysłony. Manipulowanie kroplą i regulacja ostrości zmusiły ją do fotografowania z prędkością 1/3 s.
To nowatorskie podejście do fotografii potwierdza prawdę, że najważniejszy jest pomysł na zdjęcia, a nie narzędzie, jakim fotografujemy. Trzeba też przyznać, że ten alternatywny pomysł Robin de Puy nie jest banalny, jak robienie zdjęć pudełkiem po zapałkach. Dobrze widzieć, że fotografia cyfrowa wchodzi na etap niekonwencjonalnych eksperymentów. Ciekawy jestem – co będzie następne?