Powiew świeżości w cyfrowym albumie?
Czy wraz ze wprowadzeniem skonstruowanego przez koreański koncern Hitachi-LG napędu wypalającego płyty M-Disc firmy Millenniata superwytrzymałe nośniki wreszcie trafią w ręce przeciętnych zjadaczy chleba? Choć wszystko wskazuje, że produkt Koreańczyków może zupełnie zmienić nasze podejście do utrwalania najcenniejszych fotografii, to jednak wczesny entuzjazm może okazać się cokolwiek na wyrost.
Nie da się zaprzeczyć, że w epoce cyfrowej najpopularniejszą metodą archiwizowania fotografii i filmów są dyski naszych komputerów, a także coraz bardziej pojemne nośniki optyczne. Choć postęp technologiczny wciąż gna do przodu, ta kategoria sprzętu rozwija się niestety w dość ślimaczym tempie, czego nie było w stanie zmienić nawet wprowadzenie dysków SSD.
Na papierze czy talerzu?
Mimo podnoszonych nieustannie prędkości nagrywania i odtwarzania informacji można wręcz mówić o swego rodzaju stagnacji - szczególnie w dziedzinie trwałości zapisu. Zarówno nośniki wykorzystujące technologię optyczną (talerze i płyty), jak i pamięci typu solid-state (SSD) zazwyczaj przechowują dane do 10 lat, później błędy odczytu praktycznie uniemożliwiają ich odzyskanie.
Wspomniana degradacja dotyczy w równym stopniu cedeka kupionego za pół złotego w supermarkecie, jak i specjalistycznego sprzętu kosztującego niejednokrotnie setki lub tysiące złotych. Tylko w niewielkim stopniu wynika to z jakości produktu - winić należy samą technologię. Dlatego też najlepszą do tej pory metodą zachowania zdjęć dla przyszłych pokoleń był ich wydruk.
Zastosowanie porządnej drukarki w zestawieniu z dobrej jakości papierem fotograficznym i pigmentami pozwala nie tylko zachować zdjęcia nawet na sto lat (przy odpowiednim przechowywaniu). Na wydruku nie widać praktycznie szumów, a analogowa archiwizacja uratuje fotografie przed skutkami awarii sprzętu komputerowego lub przypadkowego zarysowania nośnika. Jak bolesne potrafi być to ostatnie, przekonał się każdy, kto zadrapał choćby lekko zadrukowaną stronę płyty DVD.
Niestety, największą wadą wydrukowanych fotografii jest nieodporność papieru na uszkodzenia mechaniczne - niestaranne przechowywanie to dla zdjęcia wyrok śmierci, o ile nie mamy go rezerwowo zapisanego w innym miejscu.
Enter M-Disc
Zaprezentowany już w zeszłym roku nośnik ma rozwiązać wszystkie problemy, z którymi borykają się dotychczasowe formy przechowywania danych. Poprawnie przechowywany M-Disc ma gwarantować 1000-letnią trwałość danych oraz odporność na dość egzotyczne zagrożenia, takie jak wrząca woda i ciekły azot.
Millenniata - The First Permanent File Backup Disc that Lasts Forever
Mimo że technologia jest doprawdy imponująca i istnieje już od dość dawna, dopiero teraz pojawiła się możliwość wprowadzenia jej pod strzechy. Umowa pomiędzy firmami Millenniata i Hitachi-LG oznacza, że użytkownik domowy dostanie w swoje ręce narzędzie do długotrwałej archiwizacji najważniejszych materiałów, bez konieczności inwestowania w napęd taśmowy, do tej pory najtrwalszy nośnik z dostępnych na rynku, używany głównie przez korporacje do przechowywania archiwalnych materiałów.
Podstawowe wady nagrywarek M-Disków to póki co cena dysków M-D (3 dolary za płytkę) i tempo nagrywania - z powodu konieczności stosowania o wiele mocniejszego lasera jest ono o mniej więcej połowę niższe niż w przypadku standardowej płytki DVD. Już po nagraniu jednak dane można odczytać dokładnie tak samo jak z każdego innego kompaktu.
Do domu= czy do firmy?
Choć o przewadze nośników M-Disc nad dotychczasowymi formami zapisu danych nikogo chyba nie trzeba przekonywać, raczej wątpliwe jest, że sprzęt przyjmie się poza profesjonalnym środowiskiem fotograficznym. Cyfryzacja tej dziedziny wywołała nadwyżkę treści na niebywałą skalę, dewaluując jednocześnie jakość zdjęć. Wzrost zapotrzebowania na przestrzeń dyskową poza "służbowymi" zastosowaniami jest zwyczajnie pozorny, gdyż o zachomikowanych na dyskach i płytach zdjęciach łatwo zapomnieć - nie są tak cenne, jak mogłyby być.
Te fotografie, które uważamy za najcenniejsze, zazwyczaj trzymamy w folderach umieszczonych na widoku lub zwyczajnie wrzucamy na kolejne usługi społecznościowe - za resztą nikt nie będzie tęsknił po upływie dekady. Być może znajdziemy je po upływie kilku lat w odmętach starego dysku twardego podczas wymiany sprzętu i albo przeniesiemy do nowego źródła, albo bez żalu, z pełnym przekąsu uśmiechem, pozbędziemy się ich na zawsze.
Skoro jednak nie dla domu, to do kogo właściwie kierowane jest rozwiązanie firmy Millenniata? Owszem, ma ono niesamowity potencjał, jednak na drodze do upowszechnienia stoi główna przeszkoda - pojemność płyt. 4,7 GB to w czasach Blu-ray zbyt mała wartość, aby zrobić na kimkolwiek wrażenie, a już szczególnie na zawodowym fotografie, którego pełne portfolio potrafi sięgać wartości rzędu terabajtów.
Pewnym ratunkiem może być przemysł filmów na płytach CD czy choćby filmy ślubne, jednak nim autorzy technologii udoskonalą ją na tyle, aby zagwarantować sensowne pojemności, może się okazać, że wyprze je zupełnie inny pomysł. Może tańszy, może szybszy, może jeszcze doskonalszy i bezpieczniejszy, a może po prostu nieskończenie bardziej wydajny - na przykład zapis oparty na kryształach.
Trochę szkoda - M-Disc to świetne rozwiązanie i prawdziwa odmiana w dla skostniałego rynku archiwizacji. Alternatywa pojawiła się jednak zbyt późno i wszystko wskazuje na to, że zostanie stratowana przez Dziki Gon wyścigu pojemności, zanim wyjdzie z powijaków.
Źródło: Millenniata