Pracownica agencji reklamowej usłyszała zarzut za wykorzystanie zdjęcia ofiary ZOMO
Wykorzystywane w reklamach, w tym w social media, zdjęcia należy odpowiednio dobierać. Twórczyni niefortunnego posta na fanpage'u na Facebooku marki Żytnia Extra usłyszała zarzut prokuratury.
Przypomnijmy sytuację – na profilu marki Żytnia Extra Żytniej pojawiło się zdjęcie autorstwa Krzysztofa Raczkowiaka przedstawiające pięciu biegnących mężczyzn, którzy niosą postrzelonego Michała Adamowicza. Podpis pod zdjęciem był następujący: „Kac Vegas? Scenariusz pisany przez Żytnią”. Dodatkowo w poście autorka wpisu, 28-letnia Marta S., wrzuciła opis „gdy wieczór kawalerskie wymknie się spod kontroli. Wina Żytniej?”.
Delikatnie mówiąc – sytuacja była bardzo niesmaczna, oczywiście znalazła od razu rozgłos w mediach społecznościowych, gdzie użytkownicy negatywnie komentowali wpis. Producent marki wydał stosowne oświadczenie, w którym przeprosił za niefortunny wpis urażone osoby, w tym autora fotografii.
Tłumaczenie spółki bazowało wokół tego, że profil na Facebooku był prowadzony przez agencję Project z Torunia, a po całym zajściu współpraca została bezwzględnie i natychmiastowo zakończona.
Cała sprawa trafiła do prokuratury za sprawą „Solidarności”, gdzie sprawdzano, czy względem twórczości Krzysztofa Raczkowiaka nie zostały złamane postanowienia Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych. W kwestii formalnej Raczkowiak musiał złożyć osobiście zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Wina wydawała się oczywista – zdjęcie zostało wykorzystane bez wiedzy i zgody autora, za co grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub kara jej odebranie nawet do 2 lat – lecz postępowanie w tej kwestii zostało umorzone. Jak wiemy – prawo nie działa wstecz – a fotografia prasowa jako twór prawny powstała w 1994 roku i od tamtego czasu dopiero została objęta. Fotografie wykonane w przedziale lat 1952-1994 musiały wyraźnie zostać opatrzone zastrzeżeniem prawa autorskiego.
Dodatkowo zostało wszczęte kolejne postępowanie skierowane bezpośrednio w pracownicę toruńskiej agencji. 28-letania Marta S. usłyszała zarzut pomówienia względem jednej z osób widocznych na zdjęciu.
Śledczy ustalili, że zadaniem pracownicy było znalezienie zdjęcie z czasów PRL na potrzeby wykorzystania w kampanii reklamowej w mediach społecznościowych. Po znalezieniu i pobraniu odpowiedniego zdjecia (ze strony IPN-u) dodała podpis pod zdjęciem oraz komentarz w poście. Miało to być zwykłe działanie marketingowe, jednak okazało się strzałem w stopę znanej marki alkoholu.
Managerka fanpage'a Żytniej uważała, że zdjęcie jest niezwykle intrygujące oraz adekwatne do przeprowadzenia z jego użyciem kampanii. Jako wytłumaczenie swojego błędu podała młody wiek i brak wiedzy dotyczącej wydarzeń podczas stanu wojennego. Marta S. powiedziała, że żałuje tego, co się stało a jej zachowanie było mało profesjonalne. Brzmi to absurdalnie, zwłaszcza, że pracownica agencji może poszczycić się wykształceniem historycznym.
Pomijając kwestię prawa autorskiego takie zachowanie jest wysoce niemoralne – nie rozumiem jak, można wykorzystywać zdjęcia, gdzie jawnie widać tragedię ludzi, popłoch, strach do promowania marki alkoholu i opatrzyć to wszystko opisem nawiązującym do znanej komedii z alkoholem i narkotykami w tle.
Nie wiem również jak można nie przewidzieć konsekwencji prawnych płynących z takiego zachowania. W tym przypadku maksyma „nieznajomość prawa szkodzi” znajduje swoje pierwotne znaczenie.