"Pragnienie cudów" to spełnione marzenia Alicji Zmysłowskiej - psiej portrecistki
Wspaniałe portrety psów to coś, z czego znana jest Alicja Zmysłowska. Od kiedy rozmawialiśmy z nią ostatni raz minęły dwa lata. Już wtedy zaczęła swój cykl "Carving Miracles" czyli "Pragnienie Cudów", który łączy w sobie niesamowite krajobrazy krajów północy z wyjątkowymi portretami psów. Dziś Alicja dzieli się z nami świetnymi zdjęciami i opowiada o swoim projekcie.
04.10.2018 | aktual.: 05.10.2018 09:25
Alicja Zmysłowska: Zawsze ciągnęło mnie na północ, do zimnych klimatów, czy dla samego piękna tych surowych krajobrazów, czy przez tamtejszą kulturę, mentalność, która mi bardzo odpowiada. Inspirowały mnie też elementy popkultury związane z tymi krajami takie, jak muzyka, filmy, gry komputerowe. Mimo tego, że byłam już w wielu innych krajach, to w tych trzech zostawiłam część siebie i czuję, że chcę tam wracać.
Od zawsze fascynowała mnie woda we wszelkiej postaci - wodospady, lodowce, morza, jeziora, rzeki, a te kraje oferują to wszystko i jeszcze więcej. Islandia to tak szeroka gama tekstur, kolorów, kształtów, że to bez wątpienia raj dla każdego fotografa. Mimo to, nie widziałam zbyt wielu zdjęć psów w tamtejszych krajobrazach. Zakochałam się w zieleni islandzkiego mchu, czerni tamtejszych plaż, krystaliczności lodu, w ogóle tego surowego klimatu. Miałam wizje uchwycenia psów w każdym z tych miejsc i udało się je zrealizować.
Początkowo połączenie fotografii krajobrazowej z fotografią psów. Wydawałoby się to proste - wystarczy zabrać psa w ładne miejsce i zrobić zdjęcie. Wyzwaniem było sprawienie, żeby nie było to tylko ładne, puste zdjęcie, jak pocztówka z wakacji, których jest sporo. Chciałam, żeby te zdjęcia wywoływały jakieś emocje, były wyjątkowe i unikatowe. Projekt powstawał ponad 3 lata. Na jego finalny efekt złożyło się wiele czynników: dobieranie odpowiednich miejsc - poza kilkoma popularnymi “must-see” jak Trolltunga czy Preikestolen, szukałam tych jednak mniej znanych - psy, sprzęt, obróbka i dbałość o najmniejsze detale.
Początkowo też przeszkodą wydawałoby się, że nie mogłam zabrać Ciri na Islandię, o czym marzyłam odkąd się urodziła - jej wyjątkowy wygląd zawsze idealnie pasował mi do tamtejszych krajobrazów. Musiałam więc znaleźć modeli na miejscu, jednak dzięki temu poznałam wielu wspaniałych ludzi i ich psy, a każda sesja była wyjątkowa - z możliwością poznania islandzkiej kultury i posłuchaniu o kraju od ludzi którzy się tam urodzili i tam żyją.
Sam proces tworzenia tych zdjęć - przebywanie w tych miejscach wraz z psim modelem, czerpanie z nich inspiracji. Poczucie ogromnej mocy bijącej z wodospadów jest możliwe tylko, jeżeli stoi się naprawdę blisko - adrenalina jest niesamowita.
Jestem w większości samoukiem, zarówno z zakresu fotografii, jak i z zakresu pracy z psami - wiedza z książek, internetu, doświadczenie, wielu znajomych także zajmuje się szkoleniem psów. W tej chwili moja goldenka, Kiara, ma już prawie 13 lat i była doskonałą nauczycielką i cudownym materiałem na pierwszego psa. Grunt to zawsze próbować zrozumieć czworonoga, jego zachowanie i umieć postawić się na jego miejscu. Nie można wymagać od niego więcej niż jest możliwe, trzeba być jego przyjacielem i przewodnikiem. Psy czują każdą naszą emocję, czują też “swoich” ludzi. Często na sesjach słyszę zdziwienie właścicieli odnośnie tego, jak ich pies “pozuje”, a nigdy nie jest w stanie usiedzieć w miejscu. Od zawsze miałam dobre podejście do psów, a są to bardzo wdzięczne istoty i pozwalają mi się uchwycić od najlepszej strony.
Przygotowywałyśmy się z Ciri do podróżowania i takiego stylu życia od szczeniaka, małymi kroczkami. Biorąc psa tak aktywnej i inteligentnej rasy, jak border collie miałam konkretne plany i oczekiwania. Wiedziałam, że chcę z Ciri dużo podróżować. Przyzwyczajałam ją do różnych środków transportu: autobusów, pociągów, samochodu. Do Norwegii leciała samolotem. Socjalizowałam ją w różnych miejscach publicznych. Pracowałyśmy nad kondycją oraz umiejętnościami praktycznymi, ale też nad sztuczkami przydatnymi do zdjęć. Przed Norwegią zaopatrzyłam Ciri w specjalne górskie buty, szelki. Ma nawet specjalną derkę wspomagającą regenerację mięśni, która przy okazji służyła za „piżamkę” w namiocie, podczas zimnych nocy. Ogromne znaczenie ma też rozpoczęcie takiego intensywnego wysiłku w odpowiednim wieku - Ciri miała ponad 1,5 roku kiedy polecieliśmy do Norwegii. Kiedy w grę wchodzą długie wędrówki po górach, nie zdecydowałabym się na to z rocznym psem, kiedy zwierze jeszcze się rozwija i łatwo o kontuzje i problemy w przyszłości, spowodowane przeciążeniami stawów.
Uwielbia! Nasza najdłuższa trasa to 28 km w jeden dzień. Myślę że ona zrobiła o połowę więcej, biegając dookoła mnie. Na końcu trasy Ciri miała jeszcze energię na co najmniej trzy takie “spacerki”, ja nie za bardzo. Oprócz niekwestionowanej miłości do chodzenia, skakania, biegania - kocha też pozować do zdjęć. Doskonale wie, że dostanie za to nagrodę i na widok aparatu sama proponuje pozy i miejsca, wbiega za drzewa, wskakuje na najwyższe kamienie. Wie, gdzie i jak zwykle ją ustawiałam i szuka analogicznych miejsc, przyjmuje jakąś pozę i czeka aż zrobię zdjęcie. Nie sądziłam, że to w ogóle możliwe.
Myślę, że te zdjęcia zawierają część mnie i odbicie tego, co się dzieje w mojej głowie. Są bardzo emocjonalne i osobiste. Tytuł projektu to „Craving Miracles”. Miejsca, w których umiejscowiłam psy, są jak najbardziej jak cuda, których się pragnie, jednak ma to też metaforyczne przesłanie. Opowieść jest także o ogromnej mocy natury, którą należy doceniać, podziwiać ale też szanować. Do tego dochodzi więź między modelem a naturą.
Chyba mogę tak uznać. Najpiękniejsze w tym jest to, że wszystko wyszło wręcz naturalnie, samo z siebie. Z jednej pasji zrodziła się druga i kolejna. Przez psy zaczęłam fotografować, przez fotografowanie psów zaczęłam podróżować po świecie. Pamiętam jakim szokiem dla mnie było pierwsze zaproszenie do poprowadzenia warsztatów za granicą - właśnie w Norwegii.
W tym roku na Islandii poprowadziłam pierwsze warsztaty fotografii psów, co pozwoliło spędzić w tym miejscu trochę czasu i zrealizować kilka pomysłów do projektu, których nie zrealizowałam podczas 3-tygodniowego pobytu tam, rok temu. Na wyprawy sprzed roku odkładałam na przykład z wygranych konkursów fotograficznych.
Mimo wszystko zabieram ze sobą zawsze pełen pakiet - dwa body: Canon 1DX i Canon 5D Mark III, oraz kilka obiektywów stałoogniskowych - 35mm, 85mm, 135mm i szeroki zoom 16-35 mm. Jeżeli zostawię coś w domu, zawsze prędko tego żałuję.