Przed panem dużo pracy, panie Cartier-Bresson
Dawno temu trafiłem na jednym ze znanych portali fotograficznych na ucieszną notkę. Jej autor - profesjonalny fotograf - starał się ocenić zdjęcia mistrzów tej dziedziny w taki sposób, jak wyobrażał sobie reakcję krytykantów na portalach umożliwiających prezentację swojego portfolio. André Rabelo poszedł o krok dalej - naprawdę spróbował zamieścić na Flickrze fotografię wykonaną przez jedną z największych postaci w historii fotografowania.
Jak pisze PetaPixel, Rabelo zamieścił w 2006 roku zdjęcie Henri'ego Cartiera-Bressona - "Hyères, France, 1932" - na grupie dedykowanej odsiewaniu fotograficznych perełek od plew. Jak zareagowali członkowie DeleteMe! (ang. UsuńMnie!), na słynne dzieło ojca fotoreportażu i jednego z założycieli agencji Magnum Photos?
Zdjęcie szybko zostało wyrzucone z grupy, a jej użytkownicy nie szczędzili w komentarzach wszelkiego rodzaju złotych rad. Wytknięto przede wszystkim nieumiejętność wyostrzenia fotografii i oddania ruchu rowerzysty, bliżej nieokreślony temat, czy zbyt małą rozdzielczość. Choć jednocześnie doceniono kompozycję, nie ocaliło to zdjęcia przed usunięciem, ze wskazaniem, aby autor spróbował wykonać je ponownie - tym razem poprawnie.
Co zabawne, dokładnie to zdjęcie, które zdaniem członków DeleteMe! nie zasługiwało na dołączenie do grona dobrych fotografii, dwa lata później w 2008 roku zostało sprzedane na aukcji za cenę 265 tys. dol. Niestety, Cartier-Bresson już od czterech lat nie był osiągalny dla przedstawicieli prasy - a szkoda, chętnie dowiedzielibyśmy się czy wziął sobie do serca dobre rady. Kto wie, może wreszcie wykonałby "poprawną wersję", która zostałaby sprzedana za jeszcze wyższą kwotę?
Często bywa tak, że internetowi fotografowie nie potrafią przyjąć krytyki w postaci kilku słów prawdy - są niereformowalni, obrażają się, kłócą, zarzucają niekompetencję czy złośliwość. Warto jednak pamiętać o drugiej stronie medalu. Tabuny domorosłych ekspertów siedzących na forach, często sprzętowych onanistów, którzy wykorzystają każdą okazję aby wytknąć niedostatki warsztatowe i pochwalić się swoim Nikonem D3S to nie zawsze dobre źródło informacji zwrotnej.
Niezależnie od wszystkich (często słusznych) wskazówek technicznych dot. kompozycji, ostrości itp., warto pamiętać, że fotografia jest trochę jak malarstwo; dzięki sporemu marginesowi na subiektywny odbiór, pozornie niepoprawne zdjęcie wykonane iPhone'em potrafi chwycić za serce tak, jak nie zrobiłaby tego setka idealnych kadrów wprost z najnowszego Hasselblada.
Nie oznacza to oczywiście, że nie należy uczyć się nowych technik i poznawać wytycznych dotyczących poprawnej kompozycji i ostrzenia. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że nie sztuką jest łamać zasady - sztuką jest łamać je świadomie dla osiągnięcia konkretnego celu. Jeśli jednak wie się co się robi, naprawdę nie warto przejmować się zbytnio utyskiwaniami radykalnych formalistów.
Źródło: PetaPixel