Przemysław Kruk ujął piękno polskich drzew w podczerwieni
Najlepszym przyjacielem Przemysława Kruka jest jego aparat – nie rozstaje się z nim od ponad 20 lat. Razem jeżdżą na różne wyprawy i dzięki dobrej współpracy razem osiągają niesamowite rezultaty. Dziś prezentujemy wam jeden z projektów – drzewa ujęte w IR.
11.03.2016 | aktual.: 11.03.2016 12:57
Przemysław Kruk: Początki sięgają zakupu mojego pierwszego aparatu – Practiki MTL5B, na którą pracowałem przez cały miesiąc. Jak wiele osób mojego pokolenia – zaczynałem od czarno-białych kadrów wywoływanych w domowej ciemni, znanej również jako łazienka.
Traktowałem to jak zabawę, a powstałe obrazy były raczej przypadkowym zapisem tego, co mnie otacza. Pamiętam tę dozę niepewności, kiedy obraz zaczynał pojawiać się przed moimi oczami. Dopiero wtedy wiedziałem na ile udało mi się uwiecznić to, co widziałem.
Długo opierałem się fascynacji fotografią cyfrową, bo aż do 2007 roku. Po latach muszę przyznać, że zakup lustrzanki cyfrowej był kamieniem milowym w mojej fotografii. Z górskich wędrówek wreszcie zacząłem przywozić zdjęcia, które już na miejscu mogłem ocenić jako udane. Wsiąknąłem na dobre.
Początkowo fotografowałem głównie wschody i zachody słońca, czyli to, co jest w krajobrazie najbardziej spektakularne. Z czasem zainteresowałem się innymi tematami jak fotografia podczerwona.
Kiedy słońce wędruje wysoko po niebie, chowam mój standardowy aparat i biorę do ręki specjalnie przystosowany do takich zdjęć. To, co zazwyczaj przeraża fotografów, czyli mocne słońce, bezchmurne niebo i 12:00 na zegarku, jest dla mnie idealną porą do zdjęć w podczerwieni.
Starannie wybieram kadry. Często wracam wiele kilometrów w wybrane miejsce, bo z doświadczenia wiem, co najlepiej prezentuje się na takich zdjęciach. Z letnich plenerów wracam jeszcze bardziej zmęczony, bo praktycznie cały dzień mogę fotografować.
Uwielbiam to, bo na co dzień nie mogę poświecić na fotografię tyle czasu, ile bym chciał. Kiedy wyruszam w plener przywożę ze sobą sporo materiału.
Od kilku lat pracuję na Canonie EOS 5D Mark III, do którego najczęściej podpinam teleobiektyw Canon EF 100-400 mm f/4.5-5.6 L IS USM, którego ostrość w najnowszej wersji spełnia wszystkie moje oczekiwania i utrzymuje zdjęcia na wysokim poziomie technicznym.
Po latach fascynacji wschodami i zachodami słońca przekonałem się, że często w zupełną niepogodę, w deszczu, zamieci śnieżnej, mgle – mogę wykonać najciekawsze zdjęcia. Fotografie często same proszą się o brak światła i zachmurzone niebo.
Przemierzam wiele kilometrów, wielokrotnie wracam do domu z pustą kartą pamięci, ale z biegiem lat uczę się coraz lepiej rozumieć ten rodzaj fotografii. Często długie godziny oczekiwania były zakończone tylko jednym kadrem.
Nagroda dla mnie są wyróżnienia w konkursach. Moje zdjęcia doceniono i nagrodzone w wielu konkursach krajowych i zagranicznych.
Pracuję obecnie nad kontynuacją tematu podjętego przez Pawła Pierścińskiego i kolegów z Kieleckiej Szkoły Fotografii. Zainspirowany ich zdjęciami odkryłem, chyba jeszcze nigdy nie fotografowane, tereny na Ponidziu i Jurze. Lubię w swoich zdjęciach sztafaż i elementy codzienności.
Każdy rok przynosi coś nowego w mojej fotografii. Ciągle szukam nowych sposobów prezentacji moich zdjęć. Po latach przerwy pracuję znowu w ciemni, gdzie zgłębiam XIX-wieczne techniki szlachetne – gumę dwuchromianową oraz olej. Myślę, że niedługo będę mógł pokazać, co zrobiłem w tych technikach.