Przestępcy używają kamer termowizyjnych, by kraść pieniądze. Nic cię nie uratuje
Niewiele osób słyszało o wykorzystywaniu kamer termowizyjnych do pozyskiwania wrażliwych danych na temat płatności. Okazuje się, że wśród przestępców to całkiem popularny sposób. Mamy dla was kilka podpowiedzi, jak temu zaradzić, chociaż może być ciężko.
Wystarczy tania kamera termowizyjna
Większości z nas kamery termowizyjne kojarzą się z potężnymi urządzeniami stosowanymi przez naukowców. Nic bardziej mylnego. Kamery termowizyjne mogą być dużo mniejsze od naszych smartfonów. Ta miniaturyzacja przyczyniła się znacznie do wzrostu ich popularności wśród przestępców.
Eksperci z Uniwersytetu w Glasgow pokazali, w jaki sposób złodzieje korzystają z kamer termowizyjnych. W opublikowanym przez nich artykule spotkamy się z łączeniem algorytmów sztucznej inteligencji oraz termowizji. Zaprezentowany przez naukowców system ThermoSecure pozwala bardzo dokładnie odgadnąć wpisany chwilę temu pin do bankomatu, hasło do komputera czy kod do smartfona. Wystarczy sekunda nieuwagi i możemy stracić wszystko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zgodnie z opisaną przez naukowców techniką, aż 86 proc. haseł może zostać odszyfrowanych, jeśli złodziej dokona pomiaru w ciągu 20 sekund. Jeśli będzie to 30 sekund, szansa spada do 76 proc., a przy 60 sekundach to już 62 proc. Nawet jeśli upłynęła minuta, to szansa na przejęcie naszego hasła jest bardzo duża. Przestępcy muszą być bardzo czujni, bo od tego zależy powodzenie ich niecnych działań.
Co ciekawe, jeśli wrócimy do tematu 20-sekundowego odstępu, to wyobraźcie sobie, że algorytm może odgadnąć hasła zawierające aż 16 znaków z 67-procentowym prawdopodobieństwem. Hasła mające 12 znaków to 82 proc. powodzenia, 8-znakowe już 93 proc. Mamy bardzo złą wiadomość w kontekście 6-cyfrowych pinów do smartfonów. Jeśli nie minęło 20 sekund, to złodzieje mają pewność, że program poda im wasz tajemny ciąg cyfr. Skuteczność to 100 proc. O 4-cyfrowym pinie do karty płatniczej nawet nie ma co wspominać – rozszyfrowanie go to pewnik!
Termowizja to przestępczy hit
Ryzyko takiej kradzieży jest dość spore, tym bardziej, że najtańsze kamery termowizyjne na podczerwień kosztują już niewiele ponad 200 złotych. Na dodatek są one naprawdę małe, bo mają wymiary ok 4 x 4 cm. Takie urządzenie bez problemu zmieści się w kieszeni, a podłączone kablem do schowanego w plecaku komputera potrafi zdziałać cuda.
Obronienie się przed takim atakiem wydaje się bardzo trudne. Ale jak zauważyliście po wynikach badań naukowców z Glasgow, kluczową rolę odgrywa tu czas. Im więcej go upłynie, tym trudniej będzie złamać nasze hasło. Jeśli postoimy przy bankomacie minutę lub dwie dłużej, znacznie zmniejszymy ryzyko kradzieży pinu.
Inną kwestią jest tutaj samo wprowadzanie kodów – czy to do komputera, smartfona czy bankomatu. Przestępcy korzystają z termowizji, śledząc miejsca, które dotknęliśmy palcem, a kolejność wprowadzenia cyfr zależy od temperatury - od najniżej do najwyższej. Z komputerami będzie problem, lecz w przypadku innych urządzeń, możemy się częściowo uchronić przez niepożądanym przejęciem hasła lub kodu dostępu.
Jeśli wykorzystamy do wprowadzenia pinu w bankomacie jakiś pałąk o niższej temperaturze, możemy oszukać złodziei, gdyż zostawimy po sobie mniejszy ślad cieplny, który szybciej przeminie. Różnica temperatur między otoczeniem, urządzeniem, a naszym pałąkiem musi być jak najmniejsza – w idealnym świecie oczywiście.
Ze smartfonami jest jeszcze prościej – wystarczy, że po skorzystaniu, wsadzimy urządzenie pod kurtkę lub do kieszeni ekranem w kierunku ciała. W ten sposób tuszujemy ślady cieplne palców. Oczywiście w takim wypadku najlepszym rozwiązaniem będzie korzystanie z czytnika linii papilarnych lub skanera twarzy – wtedy przestępcy są bez szans jeśli chodzi o stosowanie kamer termowizyjnych.
Opracowanie naukowców z Glasgow pokazuje, że przestępcy są coraz bardziej kreatywni w osiąganiu swoich celów i chętnie stosują do tego najnowsze rozwiązania technologiczne. To niestety zły znak naszych czasów, gdzie wszechobecna cyfryzacja zaczęła wpływać na niekorzyść zwykłych ludzi.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii