Radosław Sikorski i „Prochy Świętych". Historia niezwykłej fotografii nagrodzonej w konkursie World Press Photo
Część osób już nie pamięta, że Radosław Sikorski w latach 80. był dziennikarzem pracującym dla kilku brytyjskich redakcji. Były minister spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska w roku 1987 wykonał zdjęcie ofiar afgańskiej wojny, które na trwałe zapisało się w historii polskiej fotografii. Oto jego tragiczna historia.
17.11.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:15
Historia fotografii zaczyna się w w 1986 roku. Radosław Sikorski wyruszył do Afganistanu jako nieoficjalny korespondent tytułów „The Sunday Telegraph", „Observer" oraz „BBC". Obok sprzętu oraz środków na wyprawę nie otrzymał z Wielkiej Brytanii żadnego zabezpieczenia na wypadek schwytania przez Sowietów. Gdyby tak się stało, mógł zostać posądzony o szpiegostwo. Znalazł się w Afganistanie w przełomowym momencie wojny.
Przed Sikorskim było trudne i śmiertelnie niebezpieczne zadanie. Miał ustalić, w jakim stanie są zabytki w mieście Herat, a także poznać prawdę o miejscowym powstaniu z 1979 roku. Agencja Afghan Aid poprosiła go o zebranie informacji o lokalnej ludności cywilnej, zwłaszcza o rolnikach. Kilka miesięcy w tym kraju to ciągłe ocieranie się o śmierć, spotkania z bojownikami i cywilami, obserwowanie przemytników, docieranie do najważniejszych postaci z ruchu oporu. Jako "mister Rahim" wielokrotnie ryzykował swoje życie - był świadkiem walk, bombardowań. Zdarzało mu się przemykać pod lufami czołgów i patrolujących żołnierzy. Od mudżahedinów otrzymał nawet AK-47, ale na szczęście nie zaszła konieczność użycia kałasznikowa. Swoje przeżycia i przejmujące spostrzeżenia opisał w bardzo dobrej książce: „Prochy świętych. Afganistan czas wojny".
Sowieckie dowództwo, stosując prawo odpowiedzialności zbiorowej, często bez przyczyny lub pod pretekstem przebywania w nich wojowników bombardowało afgańskie miasteczka i wioski. Kończyło się to tragicznie, gdyż nawet głębokie piwnice nie mogły chronić przed silnymi bombami i pociskami.
Pamiętne zdjęcie powstało po nalocie kilku radzieckich myśliwców na wioskę Koszk-e Serwan. Kiedy Sikorski dotarł na miejsce, wydobyto spod gruzów ponad 30 ciał, a nadal nie doliczono się przeszło 40 mieszkańców. Problemem był fakt, iż większość osób chowała się w piwnicach lub specjalnie drążonych tunelach. Gdy co najmniej ćwierć- lub półtonowa bomba eksplodowała nad ich głowami, znajdowali się na ogół w śmiertelnej pułapce. Tak reporter relacjonował te wydarzenia:
Trudno do dziś oszacować, jak wiele osób zginęło w wyniku działań wojennych czy późniejszych wybuchów min, których miliony zostały pozostawione przez komunistów. Punktem zwrotnym w czasie wojny, o którym wspomina także autor, było dostarczenie przez USA bojownikom wyrzutni i pocisków Stinger. Od tego momentu Sowieci przestali całkowicie dominować w powietrzu. Wojna w Afganistanie okazała się dla nich porażką, jak i jedną z przyczyn rozpadu imperium.
Radosław Sikorski w swej książce porusza także ważny aspekt, czyli powinność reporterską:
W 1988 roku Radosław Sikorski za zdjęcie z Afganistanu został nagrodzony w konkursie World Press Photo. Jego fotografia zdobyła pierwsze miejsce w kategorii „Spot News" za zdjęcie pojedyncze. Sikorski znalazł się w zaszczytnym i nielicznym gronie Polaków, którzy zostali laureatami tego najbardziej prestiżowego konkursu fotograficznego na świecie.
Dziękuję Radosławowi Sikorskiemu za zgodę na publikację zdjęcia oraz fragmentów z książki.