Relonch 291, pierwszy na świecie aparat, który jest jednocześnie usługą opartą na sztucznej inteligencji

Stworzony przez dwóch zapaleńców fotografii, Yuriego Motina i Sergeya Korzhenevicha, projekt Relonch jest pierwszym tego rodzaju na świecie. Wypożyczamy sprzęt, który sprzężony jest ze zdalną usługą automatycznego obrabiania zdjęć. Musimy jedynie nacisnąć spust migawki.

Relonch 291, pierwszy na świecie aparat, który jest jednocześnie usługą opartą na sztucznej inteligencji
Źródło zdjęć: © © [Relonch](https://relonch.com)
Mikołaj Rożek

14.12.2016 | aktual.: 26.07.2022 18:43

Relonch 291 to pierwsza na świecie usługa w postaci aparatu. W pierwszym momencie może to brzmieć absurdalnie, lecz w tym szaleństwie jest metoda. Przyzwyczajeni jesteśmy do kupowania sprzętu od jednego producenta, a narzędzie do obróbki pozyskujemy od innego np. Adobe. Pomysł, który jest fundamentem Reloncha, łączy obie te rzeczy w jedną usługę. Dokładnie tak, w usługę, za którą trzeba zapłacić 99 dolarów miesięcznie.

Zastanawiacie się pewnie, "o co chodzi?" i co Rożek próbuje Wam wcisnąć. Po kolei. Usługa Relonch opiera się na dostarczeniu użytkownikowi cyfrowego aparatu opakowanego szczelnie w skórzany pokrowiec oraz udostępnieniu automatycznej selekcji i obróbki zdjęć. Dostajemy cyfrówkę z matrycą APS-C o rozdzielczości 20-megapikseli oraz z przytwierdzonym na stałe obiektywem stałoogniskowym 30 mm f/2.0. Wyglądem do złudzenia przypomina Samsunga Galaxy NX, bezlusterkowca opartego na Androidzie.

Samsung Galaxy NX
Samsung Galaxy NX© © KB

Patrząc jednak dłużej na Reloncha 291, zauważymy, że coś jest nie tak w jego wyglądzie. Aparat prawie całkowicie pozbawiony jest pokręteł i przycisków. Tak naprawdę ma dwa guziki: włączania i wyłączania oraz spust migawki. Idąc dalej, widzimy, że pokrycie ze skóry całkowicie zasłania tylną ściankę, gdzie zwykle powinien znaleźć się ekran LCD. Pierwsze wrażenie Reloncha 291 jest co najmniej kłopotliwe.

Obraz
© © Relonch

Obróbka fotografii odbywa się po stronie producenta. Zaraz po zrobieniu zdjęcia wysyłane jest ono na serwer Reloncha, przy pomocy nadajnika 4G. Tam do pracy zabiera się zaawansowana technologia sztucznej inteligencji, która spośród wszystkich zrobionych przez nas zdjęć wybiera te, które uzna za najlepsze, obrabia je i wysyła następnego dnia na naszego smartfona. Dobrze przeczytaliście, trzeba czekać, żeby w ogóle zobaczyć, co uchwyciliśmy dzień wcześniej. Prawie jak 30 lat temu z kliszami.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/11]

Cały bajer polega na tym, że aparatem robimy zdjęcia i nic więcej. Nawet nie da się ich zgrać na komputer. Według producentów wszystkie wymienione wyżej cechy aparatu mają być jego największymi zaletami. Dostajemy możliwość robienia zdjęć bez potrzeby przejmowania się dalszą obróbką, ilością miejsca, które zajmują, monotonnym kasowaniem nieudanych czy głowieniem się nad parametrami ekspozycji lub czułości.

Obraz
© © [Relonch](https://relonch.com)

Koncepcja Reloncha 291 jest niesamowicie ciekawa. Użytkownik musi tylko wybrać kadr, wcisnąć migawkę, a cała reszta wykonywana jest za niego. Bardzo wygodne zastosowanie, kiedy nie mamy ochoty wdawać się w nic więcej niż robienie zdjęć. Jedziemy na wakacje i nie chce nam się kombinować z pakowaniem sprzętu, bierzemy Reloncha i sprawa z głowy. Robimy zdjęcia i dostajemy je z powrotem poddane obróbce. Brzmi zbyt pięknie, prawda?

Oficjalne zdjęcie przykładowe z aparatu Relonch 291.
Oficjalne zdjęcie przykładowe z aparatu Relonch 291.© © Relonch

Po dłuższym przemyśleniu, Relonch 291 rodzi szereg poważnych pytań. Większość z nich dotyczy procesu otrzymywania zdjęć. Automatyczne algorytmy SI decydują o tym, które zdjęcie jest dobre, a które nie. Ma to o tyle wadę, że mając przeczucie zrobienia dobrego zdjęcia, pojawia się szansa, że komputer uzna je za śmieć. Udostępnione przez producenta przykładowe zdjęcia przed i po obróbce, także budzą pewne zastrzeżenia.

Jeśli wierzyć zapewnieniom twórców Reloncha, obróbka nie polega tylko na nałożeniu filtra. Algorytm automatycznie dostosowuje parametry ekspozycji, poprawia kolory i wyostrzenie. Jednak odnoszę wrażenie po kilku przykładach, że obróbka jest troszkę za mocna. Dostajemy tylko jedną wersję i już dalej nie mamy na nią wpływu. Estetycznie zdjęcia są miłe dla oka, jednak niektóre sprawiają wrażenie, jakby suwak Clarity w Lightroomie przesunął się nam za daleko w prawo.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/15]

Trzeba przyznać, że produkt ma swoje mocne zalety, głównie w kwestii nie zaprzątania sobie głowy. Jednak równie jasne jest, że nie wszystkim przypadnie do gustu. Najwięcej zwolenników znajdzie wśród osób, które nie potrzebują się na żadnym etapie robienia zdjęć zastanawiać. Zależy im jedynie na ładnych obrazach. Problematyczna może się okazać konieczność czekania na zdjęcia. Jeżeli ktoś nigdy nie miał do czynienia z wywoływaniem klisz, może go to mocno zdziwić. Ponadto kwestia ceny nie jest zachwycająca. 100 dolarów miesięcznie za algorytm automatycznego obrabiania zdjęć, który niekoniecznie wyśle nam te obrazy, na których nam najbardziej zależało. Całkiem sporo.

Na dzień dzisiejszy Relonch dostępny jest tylko w stacjonarnym sklepie w Palo Alto w USA. Możemy umówić się nawet na trzydniowy test, jeśli akurat przebywamy w Kalifornii. Producent zapowiada, że usługa ma być dostępna globalnie w 2018 roku.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Inspiracjebezlusterkowceporadniki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)