Dlaczego zdjęcie Roberta Doisneau trafiło do klasyki fotografii ulicznej? Przekonacie się na wystawie

Dlaczego zdjęcie Roberta Doisneau trafiło do klasyki fotografii ulicznej? Przekonacie się na wystawie04.02.2017 23:47
Dlaczego zdjęcie Roberta Doisneau trafiło do klasyki fotografii ulicznej? Przekonacie się na wystawie
Źródło zdjęć: © © Maciej Zaniewski
Patryk Wiśniewski

Robert Doisneau, to nazwisko które powinien znać każdy interesujący się fotografią. Niewielu fotografom udało się przejść do historii jednym zdjęciem, a właśnie ta sztuka udała się francuskiemu artyście. Zdjęcie całującej się pary w okolicach paryskiej kawiarni przy Rue de Rivoli, stało się symbolem Paryża jako miasta miłości i jednym z ikonicznych obrazów XX w. Powstało na zlecenie magazynu Life z wynajętymi aktorami. Mimo wszystko trafiło do klasyki fotografii ulicznej i reportażowej. Czemu się tak stało?

Na to pytanie w pewnym stopniu odpowiada wystawa w Berlinie. W Martin Gropius Bau zebrano około 100 fotografii, które zajmują dwie sale. Wystawa została powieszona w bardzo klasyczny sposób. Tradycyjne odbitki srebrowe w czarnych ramach ułożone chronologicznie pokazują zdjęcia, które często nie są tymi najważniejszymi w historii Doisneau, ale za to świetnie ilustrują charakterystyczne poczucie humoru, sentymentalną naturę i główny temat - ludzi w codziennych sytuacjach. Francuski fotograf to wraz z Henri Cartier-Bressonem wiodąca postać humanistycznej fotografii, nurtu wywodzącego się z reportażu.

417849342830073714
Źródło zdjęć: © © Robert Doisneu

W Martin Gropius Bau zobaczymy to, czym fotografia humanistyczna jest. Zobaczymy, czym Doisneau ją robił - dwuobiektywowym Rolleiflexem. Zobaczymy też kilka jego publikacji w Life. Po tym wszystkim zostanie nam jednak pewien niedosyt. Taka postać z dziedzictwem prawie 350 000 zdjęć, moim zdaniem, pozwala kuratorowi na zdecydowanie więcej. W Berlinie jest bardzo bezpiecznie, klasycznie i dla widzów znających historię fotografii po prostu dość nudno. Mimo wszystko warto, w końcu kontakt z oryginałem jest rzeczą bezcenną.

417849342830204786
Źródło zdjęć: © © Robert Doisneu

A jeżeli już chcecie się wybrać do Berlina, to polecam Waszej uwadze weekend 17-19 lutego. W niezależnej galerii tete w tych dniach swoją wystawę będzie miał Michael Ackerman. Artysta przemierzający świat w poszukiwaniu odbić wątpliwości, udręk i smutków. Słynie z wyrazistego, rozpoznawalnego stylu, pokaże między innymi bardzo interesującą historię rodzinną. O tym, jak wystawa pod tytułem “Watermark” będzie wyglądała w całości, możecie się przekonać tylko przez te kilka dni.

“Stracone terytoria. OSAD”
Źródło zdjęć: © Sputnik Photos
“Stracone terytoria. OSAD”

Tym, którym bliżej do Warszawy niż do Berlina polecam finisaż wystawy “Stracone terytoria. OSAD” - czyli projektu Sputnik Photos w CSW Zamek Ujazdowski. Fotografowie zabierają nas w podróż po krajach byłego Związku Radzieckiego, a była to podróż długa. Przez 10 lat powstał obszerny zestaw dotykający problemów weteranów wojny gruzińsko-rosyjskiej, miasta Spitak w Armenii, które zostało doszczętnie zniszczone w trzęsieniu ziemi, odpadów nuklearnych, weteranek Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, upraw miejskich i wielu, wielu innych aspektów życia w postsowieckim bloku. Dekadę pracy i kilka tysięcy zdjęć wziął pod swoją opiekę Paweł Szypulski, który jest kuratorem wystawy. W CSW w Warszawie możemy zobaczyć niezwykle ciekawą ekspozycję. Żadne ze zdjęć nie jest podpisane pomimo dużej grupy twórców “Straconych terytoriów”. Olbrzymia różnorodność tematów, kilka różnych spojrzeń, a dzięki temu prostemu zabiegowi otrzymujemy spójną wystawę. Warto skorzystać z możliwości spotkania z kuratorem i prezentacji najnowszej książki “Fruit Garden”. To wszystko już w najbliższą sobotę 5 lutego.

“Dziury w ziemi”
Źródło zdjęć: © © Witek Orski
“Dziury w ziemi”

Następna odsłona wystawy kolektywu Sputnik Photos będzie miała w białostockiej galerii Arsenał, w której obecnie można zobaczyć najnowszy projekt Witka Orskiego “Dziury w ziemi” oraz wystawę Bownika “Wyobraź sobie czasy, w których wszystkie rekordy już padły”. Wystawa Bownika, to zdjęcia znane z wcześniejszych cykli, dwa specjalnie przygotowane na potrzeby tej ekspozycji oraz zupełna nowość - szkice. Artysta nigdy nie prezentował swoich rysunków, które prowadzą do precyzyjnych, wielkoformatowych kadrów. Uproszczone rysunki pokazują sposób, w jaki Bownik projektuje swoje fotografie.

BOWNIK
Źródło zdjęć: © © Maciej Zaniewski
BOWNIK

W sali obok znajduje się cykl Witka Orskiego “Dziury w ziemi” - po raz pierwszy pokazywany w całości. Potężne, prawie dwumetrowej wysokości zdjęcia, w oszczędnych ramach z trawionego buku prezentują - dziury w ziemi. Wystawa została zaprojektowana w taki sposób, że po prostu w nią wpadamy. Po wejściu do pomieszczenia jesteśmy osaczeni przez wykopane przez Orskiego dziury, które powstały wyłącznie na potrzeby zdjęcia. Skala wręcz nas ogłusza. Jedynym miejscem “oddechu” jest ściana z wierszem, który uzupełnia wystawę Orskiego. Widzom z pomocą przychodzi tekst Łukasza Zaremby, który w zgrabny sposób przedstawia idee stojące za zdjęciami. Obie wystawy gorąco polecam - możecie je oglądać do 23 lutego.

417849342830729074
Źródło zdjęć: © © Przemek Dzienis

A już w przyszłym tygodniu, w stołecznej Leica 6x7 Gallery Warszawa, wernisaż najnowszego projektu Pszemka, lub Przemka, Dzienisa. Artysty znanego ze swoich wystudiowanych oszczędnych portretów o specyficznej atmosferze. Tym razem prezentuje coś zupełnie innego. Seria malarskich pejzaży to efekt decyzji artysty, który uciekł od stołecznego zgiełku, tempa i komercyjnej pracy - Szukałem spokoju. W monochromatycznej zimie znalazłem kolor – mówi Pszemek Dzienis. Wernisaż już 9 lutego, a spotkanie z artystą oraz Jakubem Świrczem, kuratorem wystawy - 11 lutego.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Udostępnij:
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)