Prawie 100 zdjęć ze wschodu. Alexander Petrosyan opowiedział nam o fotografowaniu na ulicach Rosji
Alexander Petrosyan jest rosyjskim fotografem ulicznym. Każdego dnia obserwuje zmiany zachodzące w jego ojczyźnie i stara się je pokazać na zdjęciach. Im dalej zagłębimy się w jego twórczość, tym więcej kontrastów zauważymy. Rozmawialiśmy z Petrosyanem na temat jego prac.
Alexander Petrosyan: Zaznajomiłem się z fotografią w szkole średniej. Podobnie jak wielu moich rówieśników – dostałem go na urodziny. A na poważnie – zacząłem pracować w branży fotograficznej na początku XXI wieku.
Fotografia jest dla mnie tym, czym laska dla niewidomego – niezbędnym narzędziem do wyczucia świata na zewnątrz. Pomaga mi przezwyciężyć barierę. Fotografia jest dla mnie jak siódmy zmysł. Uwielbiam jej nieprzewidywalność. Wierzę w to, że moja praca zaczyna się tam, gdzie coś idzie niezgodnie z planem, gdy nagle coś idzie źle!
Przeważnie czuję brak satysfakcji i zaczynam szukać. To pewnie podobne uczucie dla ćpuna, który nie dostał swojej dawki. Ale kiedy coś zaczyna się dziać, czuję radość. Nagle okazuje się, że moje poszukiwania dały skutek! W momencie, kiedy patrzę przez wizjer i pojawia się tam ten decydujący moment, słyszę jak wewnątrz mnie rozbrzmiewa głośne „Tak!”. Jeśli jednak nic się nie zdarzy – pozostaję z poczuciem pustki.
Nigdy nie realizowałem żadnego projektu jako takiego. Nigdy w życiu. Wszystkie serie powstały spontanicznie na przestrzeni lat na zasadzie „robię to, co widzę”. Większość mojego życia spędziłem w Sankt Petersburgu, więc w naturalny sposób większość moich zdjęć powstała właśnie tam - opowiada o miejscowym życiu i o moim otoczeniu. Czasem zdarza mi się wycieczka do innych krajów, ale wciąż folder „podróże” zawiera mniej zdjęć niż ”Petersburg”. Tak czy siak – lubię robić zdjęcia wszędzie. Wyszło tak, że gdziekolwiek jestem, głównym tematem moich zdjęć są ludzie i miejskie życie.
Robię zdjęcia reportażowe i uliczne, lubię szybkie aparaty. Wcześniej używałem lustrzanek, ale były nieporęczne i rzucały się w oczy. Z czasem przerzuciłem się na Olympusa E-M1 Mark II – do moich zdjęć ten aparat pasuje idealnie. Co więcej – przez długi czas bazowałem na moim doświadczeniu, że aparat robi zdjęcia w „moim stylu”, więc kwestia techniki jest drugoplanowa.