Polak odwiedził Fukushimę po 8 latach. Rozmawialiśmy z Emilem Truszkowskim
Emil Truszkowski mieszka na stałe w Japonii. Wraz z grupą miłośników podbijania zakazanych miejsc, wybrał się na teren Fukishimy, gdzie w 2011 roku doszło do katastrofy jądrowej. Całe miasto zostało przymusowo ewakuowane.
18.02.2019 | aktual.: 26.07.2022 15:56
Katastrofa w Elektrowni Atomowej Fukushima Nr 1
W 2011 roku, w mieście Futaba, w prefekturze Fukushima, doszło do serii katastrof jądrowych. Była ona następstwem tsunami, spowodowanego przez trzęsienie ziemi u wybrzeży Honsiu. Wówczas doszło do awarii reaktora 7 stopnia (w 7-stopniowej skali), połączonej z emisją substancji promieniotwórczych do środowiska.
Fukushima po 8 latach - Drugi Czarnobyl? - True Fukushima #1
W reaktorach 1, 2 i 3 elektrowni w Fukushimie doszło do stopienia rdzeni. Ze względu na zastosowanie tego samego typu rdzeni w innych, starszych elektrowniach, 8 z nich zostało zamkniętych. Według wypowiedzi Jun’ichiego Matsumoto (p.o. prezesa firmy TEPCO, właściciela elektrowni), biorąc pod uwagę wyciek materiałów radioaktywnych, katastrofa była równa tej w Czarnobylu w 1986 roku lub nawet większa.
Po trzęsieniu ziemi doszło również do incydentu 3 stopnia w oddalonej o 11 kilometrów Elektrowni Atomowej Fukushima Nr 2. Tam sytuację udało się opanować.
Napromieniowane krowy w Fukushimie - True Fukushima #2
Na skutek tsunami zginęło ponad 20 000 ludzi i zmieniona została linia brzegowa kraju. Japończycy usunęli napromieniowaną ziemię z okolic elektrowni, ale pręty paliwowe zostały w zniszczonym budynku. Ostatnie badania na terenie elektrowni wskazują na promieniowanie rzędu 42 Siwertów na godzinę, gdzie 1 Siwert może doprowadzić do choroby popromiennej, a 4-8 Siwertów przyjęte na raz to dla człowieka pewna śmierć. Japonia będzie walczyła z pracami polegającymi na oczyszczaniu jeszcze przez najbliższe 20 lat.
Już niedługo zacznie się proces "sterylizacji" terenu, do którego przystąpi nowy robot, stworzony przez firmę Toshiba. Miejmy nadzieję, że wydanie dziesiątek miliardów dolarów przyniesie oczekiwane skutki.
Polak na tropie katastrowy jądrowej
Emil Truszkowski jest Polakiem, który na stałe mieszka w Japonii. Postanowił wybrać się z ekipą znajomych na niebezpieczną wędrówkę do miejsca największej katastrofy jądrowej XXI wieku. Mężczyzna eksplorował miasto, które musiały opuścić przymusowo tysiące ludzi 8 lat temu. Emil odpowiedział na kilka moich pytań.
Byłeś prawie pod samą elektrownią. Jakie były odczyty licznika Geigera? Jak wygląda sytuacja niedaleko miejsca katastrofy?
W trakcie naszego pobytu w Fukushimie podjechaliśmy jak najbliżej się da do elektrowni Fukushima Daiichi (no.1) i Fukushima Daini (no.2).
Przy elektrowni Daini nie ma podwyższonego poziomu promieniowania. Ta elektrownia nie uległa poważnej awarii i odczyty były w normie około 0.15 mikrosiwerta, czyli tyle ile jest w centrum dużego miasta. Natomiast przy elektrowni Daiichi są obszary mocno skażone i takie, gdzie nie ma skażenia.
Obszary przez które przeszła radioaktywna chmura zostały najmocniej skażone. To jest na przykład miasto Futaba oraz fragment drogi krajowej numer 6, która jest częściowo zamknięta i pilnowana przez strażników. W tym obszarze auta nie mogą się zatrzymywać i można tylko przejechać przez ten fragment drogi. Prawie nikt tutaj nie mieszka i wszędzie są zaplombowane domy i strażnicy. Trzeba mieć specjalne pozwolenie, aby wejść do tej czerwonej strefy.
Jakie działania obecnie podejmują władze Japonii, by przygotować teren do użytku?
W tym regionie cały czas trwają prace dekontaminacyjne. Polegają one na oczyszczeniu budynków, demolce zniszczonych i nie nadających się do użycia budynków oraz na zdjęciu wierzchniej warstwy ziemi. Wszystkie te odpady są potem przewożone na tymczasowe składowiska odpadów, które są rozmieszczone po całej okolicy. Takie składowiska często są na polach ryżowych, które obecnie są w wielu miejscach nie używane. Odpady są ładowane do worków, składowane i przykryte warstwą plastikowej folii.
Kilka lat prac pozwoliło na oczyszczenie niektórych obszarów na tyle, że mieszkańcy mogli powrócić do domów. Nakaz ewakuacji zdjęto w 2017 roku w mieście Namie oraz Iitatemura. W tych dwóch miastach, które odwiedziliśmy wróciło zaledwie około 10-15 proc. mieszkańców. Reszta nie chce wracać albo ułożyła już sobie nowe życie gdzieś indziej i nie ma po co wracać.
Jak na obecną sytuacją patrzą mieszkańcy? Myślisz, że za te 20-25 lat, to miejsce znowu będzie tętniło życiem?
Mieszkańcy próbują odbudować swoje lokalne społeczności i domy. Problemem jest przede wszystkim brak infrastruktury i sklepów. Ich większość została pozamykana i mieszkańcy nie mają, gdzie robić zakupów. Jest to duża niedogodność, która zniechęca ludzi do powrotu. Kolejnym problemem jest opieka zdrowotna, bo szpitali jest mało. Trzeba jechać daleko do szpitala. Młode rodziny też nie chcą wracać z dziećmi, bo boją się skutków promieniowania na dzieci. Nawet w przypadku miejsc oczyszczonych i z normalnym poziomem promieniowania, wiele osób się po prostu boi i nie chce wracać. Wiele szkół też zamknięto i dzieci musiałyby daleko dojeżdżać do szkoły.
Aby ten rejon powrócił do życia to potrzebne są duże inwestycje w infrastrukturę oraz akcja informacyjna, która uświadamia o faktycznej sytuacji. Turyści także mogliby ożywić ten region i dać zatrudnienie ludziom. Turystyka "atomowa" to kontrowersyjny temat, ale uważam, że w pierwszej fazie odbudowy faktycznie pokazywanie turystom efektów katastrofy atomowej w tym regionie to dobry pomysł na ściągnięcie ciekawskich turystów oraz na informowanie o tym, jak teraz wygląda ten region.
Na co trzeba uważać podczas wędrówek do podobnych miejsc? Jak się przygotować?
Rejon wokół elektrowni Fukushima jest w miarę bezpieczny dla podróżników. Można się poruszać bez specjalnych strojów zabezpieczających czy masek. Licznik Geigera się przyda na wszelki wypadek, ale krótki pobyt w tym miejscu nie zagraża zdrowiu. Można też normalnie jeść produkty spożywcze podawane w restauracjach lokalnych w tym w mieście Namie, które niegdyś było całkowicie ewakuowane.
Z pewnością trzeba uważać przy chodzeniu w okolicy opuszczonych budynków, bo jest dużo śmieci, szkła i
konstrukcja budynków może być naruszona. Lepiej samemu nie wchodzić do opuszczonych domów, bo w razie wypadku nikt nam nie pomoże. Należy się słuchać strażników lokalnych i instrukcji policji. Wchodzenie w obszar wyraźnie zaplombowany jest niedozwolone i nie powinno się tego robić.