Samsung NX11 - bezlusterkowy przeciętniak [test]
Samsung nie jest nowicjuszem na rynku "złych" aparatów. Czy kolejna konstrukcja oznaczona symbolem NX11 wnosi coś nowego? Małe rozmiary, duża matryca z umiarkowaną liczbą pikseli - przepis na sukces?
Wstęp
Dzięki uprzejmości firmy Samsung przetestowaliśmy najnowszego bezlusterkowca - Samsunga NX11 z obiektywami 18-55/3.5-5.6 OIS II oraz 50-200/4-5.6 OIS II. Do testu podszedłem z bardzo dużym entuzjazmem. Już sama specyfikacja wiele obiecuje. Duża jak na tę klasę aparatów matryca APS-C, która ma "jedynie" 14 Mpix, zapowiada świetne zachowanie w trudnych warunkach oświetleniowych. Jak jest w rzeczywistości? Aparat zabrałem na długi weekend nad morze oraz do domowego studio, gdzie próbowałem uchwycić krople wpadające do wody.
Specyfikacja
W NX11 zastosowano 14-megapikselowy sensor rejestrujący obrazy o wymiarach maks. 4592 x 3056 pikseli. Zdjęcia przetwarzane są przez procesor DRIM Engine, a możliwe czułości wahają się od 100 do 3200 ISO. W normalnym trybie seryjnym aparat robi 3 kl./s, ale ma również tryb brust, w którym może robić nawet 15 lub 30 kl./s przy ograniczonej do 1,4 Mpix rozdzielczości i trybie zapisu JPG.
Nie zabrakło też trybu filmowania, jednak filmy zapisywane są w rozdzielczości HD 720p - szkoda. Trzycalowy wyświetlacz skonstruowany w technologii AMOLED ma rozdzielczość 614 tys. punktów, a wizjer 921 tys. punktów. Zdjęcia zapisywane są na kartach SD/SDHC/SDXC.
Budowa/ergonomia
Aparat został zbudowany z plastiku przypominającego stop magnezowy, przy tym jest dość lekki (353 gramy - korpus bez baterii) i dobrze się go trzyma. Nie mam zastrzeżeń do wykonania korpusu. Ergonomia, niestety, pozostawia wiele do życzenia. Aparat wyposażono tylko w jedno koło nastaw, co bardzo irytuje. W trybach PASM jako drugiego można używać pokrętła ostrości za pomocą przycisku i-Fn, ale nie jest to zbyt wygodne.
W trybie M czas zmienia się standardowym pokrętłem, a w celu zmiany wartości przysłony należy przytrzymać kciukiem przycisk korekcji ekspozycji i kręcić wspomnianym sterownikiem. Wymaga to gimnastyki palców i uniemożliwia trzymanie aparatu jedną ręką. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby dodanie drugiego koła nastaw lub funkcji przycisku samemu pokrętłu, tak jak jest w Panasonicu G3.
Kolejną drażniącą rzeczą jest umiejscowienie przycisku Menu. W tego typu konstrukcjach dość często się z niego korzysta z powodu niezbyt dużej liczby przycisków na obudowie, więc powinien być wyeksponowany. Niestety, znajduje się w lewej części aparatu, co dodatkowo utrudnia do niego dostęp.
Wspomniałem wyżej o funkcji i-Fn, która łączy funkcje aparatu i obiektywu. Na obiektywie zainstalowano przycisk służący do zmiany takich parametrów, jak czułość, balans bieli czy preselekcja danego parametru, w trybach PASM. Wtedy wartość modyfikuje się pokrętłem zmiany ostrości. Wygodne, ale nie rewolucyjne.
Na lewej ściance aparatu pod solidną klapką umieszczono złącza zasilacza, AV, HDMI i wężyka spustowego. Niełatwo kadrować mi przy użyciu EVF, ponieważ jestem praworęczny, a zdjęcia zawsze robię za pomocą lewego oka. Aby zobaczyć cały wyświetlacz w wizjerze, muszę mocno przycisnąć aparat do twarzy, rozpłaszczając nos na większym wyświetlaczu. Menu jest przejrzyste i estetyczne. Co ważne, nazewnictwo funkcji zostało dobrze dobrane i nie trzeba się głowić, co oznaczają kolejne pozycje. Podsumowując: aparat jest dobrze wykonany, ale nad ergonomią należy popracować.
Pora na zdjęcia
Lubię bezlusterkowce za ich kompaktowe wymiary i szybkość działania. Nie inaczej jest w tym przypadku. Samsungiem NX11 po prostu przyjemnie robi się zdjęcia, szczególnie w trybach automatycznych, w których nie trzeba się gimnastykować, zmieniając parametry. Świetnie działa pomiar światła, który szybko i sprawnie dostosowuje parametry.
Nie ma tendencji do niedoświetlania czy prześwietlania zdjęć. Na pewno radzi sobie lepiej niż ten w Canonach, które permanentnie nie doświetlają zdjęć. Za to duży plus! Dobór balansu bieli też stoi na wysokim poziomie. Zdjęcia zazwyczaj korygowałem jedynie o ok. 300 K. Aparat testowałem również w fotografii high-speed kropli wpadających do miski z wodą. Synchronizacja z lampami błyskowymi to maksymalnie 1/180 s., czyli standard. Atutem jest mały shutter-lag.
Autofokus działa szybko i sprawnie w przypadku podstawowego obiektywu. Po podłączeniu teleobiektywu 50-200/4-5.6 OIS sytuacja nieco się zmienia. Nie wiem dlaczego, ale w tym połączeniu, kiedy aparat nie może ustawić ostrości np. na obiekcie znajdującym się zbyt blisko, autofokus nagle odmawia posłuszeństwa.
Po przekadrowaniu na dalszy, kontrastowy obiekt, kiedy ustawienie ostrości nie powinno stanowić żadnego problemu, na wyświetlaczu wyświetlają się jedynie czerwone ramki oznaczające brak ustawienia ostrości. Pomaga wyłączenie i ponowne włączenie aparatu. Trudno powiedzieć, czym jest to spowodowane, ale uprzykrza użytkowanie aparatu.
Kolejny element utrudniający fotografowanie to wyświetlacz. Przy kadrowaniu za pomocą dużego wyświetlacza jakość wyświetlanego obrazu jest niższa niż jego natywna rozdzielczość. Wygląda to tak, jakby obraz o niższej rozdzielczości wyświetlany był na ekranie o wyższej rozdzielczości. Nie ułatwia to oceny ostrości w kadrze. Po naciśnięciu spustu migawki zdjęcie wyświetlane w błyskawicznym podglądzie ma nieporównywalnie wyższą jakość niż w podglądzie na żywo.
Na uwagę zasługuje tryb panoramy, który jest bardzo łatwy w obsłudze. Jedyne, co trzeba robić, to powoli przesuwać aparat z wciśniętym spustem migawki. Radzi sobie całkiem nieźle, ale szkoda, że maksymalna wysokość panoramy wynosi tylko 900 pikseli. Nada się więc tylko do amatorskich zastosowań.
Dostarczony obiektyw 18-55/3.5-5.6 OIS II spisywał się dobrze. Optyczna stabilizacja działa wydajnie, dzięki czemu nie ma potrzeby podbijania czułości. Nie mam zastrzeżeń do szybkości autofokusu, choć daleko mu do ostrości żyletki, co widać na zdjęciach tablicy testowej. Nie jest to konstrukcja najwyższych lotów, ale jak na obiektyw "kitowy" jest całkiem nieźle. Nie przeszkadza również plastikowy bagnet, nie ma luzów między aparatem i obiektywem. Duży plus za osłonę przeciwsłoneczną i funkcję i-Fn.
Obiektyw tele 50-200/4-5.6 OIS II nie jest już tak idealny. Jego bagnet został zrobiony z metalu, za co należą się brawa, ale ostrość przy maksymalnej przysłonie i ogniskowej 200 pozostawia wiele do życzenia. Z kolei przymykanie obiektywu, którego jasność wynosi f/5.6, rzadko ma sens, szczególnie przy dynamicznej fotografii. Obiektyw również ma funkcję i-Fn. Decydując się na NX11, z pewnością nie kupiłbym tego teleobiektywu.
Jakość zdjęć i oddanie szczegółów
Dane na papierze są obiecujące. Duża, nieprzeładowana matryca powinna zapewniać dużo niższy poziom szumów niż konstrukcje Mikro 4/3 czy bezlusterkowce Nikona i Pentaxa. Rzeczywiście, jest lepiej niż w wypadku matryc Mikro 4/3, ale jakość nie powaliła mnie na kolana. ISO 1600 to absolutnie maksymalna wartość, z której można korzystać, choć w cieniach szumy są już mocno widoczne. Wartość 3200 to ciekawostka, bo w ciemnych partiach szum niemal zupełnie pozbawia zdjęcie szczegółów. Jeśli natomiast fotografia jest dobrze naświetlona, ISO 3200 nie zniszczy jej tak bardzo, ale korzystanie z takiej czułości przy dobrym świetle nie do końca ma sens.
Preferowane wartości obejmują zakres 100-800 i z nich z powodzeniem można korzystać. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie rozpiętość tonalna matrycy. W słoneczny dzień bardzo dobrze radzi sobie z reprodukowaniem zarówno świateł, jak i cieni. Za to należy się duży plus. Poniższe zdjęcia przedstawiają poziom szumów przy poszczególnych czułościach. Zrobiłem je przy przysłonie f/8, następnie pliki RAW wywołałem za pomocą Adobe Camera RAW 6.5 na standardowych ustawieniach. Pełne wersje zdjęć testowych znajdziecie na naszym profilu na Flickrze.
Możliwości wideo
Samsung wypada dość blado na tle konkurencji, oferując rozdzielczość jedynie HD 720p przy 30 kl./s. Dziś standardem jest raczej Full HD. Kodowanie to H.264, format pliku mp4. Autofokus w filmowaniu radzi sobie całkiem nieźle i - co ważne - nie słychać silnika AF. Aparat wyposażono w jeden mikrofon, więc dźwięk nagrywany jest monofonicznie. Jakość wideo nie stoi na zbyt wysokim poziomie, konkurencja oferuje więcej. Doskwierać może efekt rolling shutter, widoczny szczególnie przy większych ogniskowych.
Samsung NX11 test wideo
Podsumowanie
Samsung NX11 to ciekawa propozycja dla osób zaczynających przygodę z fotografią. Ma szereg przydatnych funkcji, jak choćby tryb panoramy czy tryb i-Fn. Dostarczony obiektyw 18-55 również spełni oczekiwania większości użytkowników. Niestety, nie ma róży bez kolców. Wiele rzeczy po prostu drażni podczas fotografowania. Niedopracowane rozmieszczenie przycisków, gorsza jakość wyświetlanego obrazu w trybie live view czy szwankujący autofokus z teleobiektywem wymagają dopracowania.
Po flagowym produkcie Samsunga po prostu spodziewałem się więcej. Aparat na pewno nie jest zły, ale konkurencja oferuje większe możliwości. Czy kupiłbym taki aparat? Niestety nie. Cena wynosząca ok. 1900 zł za korpus z kitem i około 1000 zł za teleobiektyw skutecznie mnie odstrasza. Wydaje mi się, że Samsung został nieco w tyle z nowinkami technicznymi. Pora się obudzić, konkurencja nie śpi!
[plus] szybkość działania
[plus] tryb panoramy
[plus] funkcja i[minus]Fn
[plus] dobra jakość podstawowego obiektywu
[plus] stosunkowo niezła jakość zdjęć
[plus] solidne wykonanie
[plus] mały shutter[minus]lag
[plus] dobrze pracujący pomiar światła
[plus] przejrzyste menu
[minus] brak filmów full HD
[minus] jakość obrazu wyświetlanego w trybie live view
[minus] problemu z autofokusem w połączeniu z teleobiektywem
[minus] ograniczona liczba obiektywów w systemie NX
[minus] ergonomia na niskim poziomie
[minus] cena nieadekwatna do możliwości