Sebastian Janicki tłumaczy, jak dostrzec niedostrzegalne
Fotografia makro jest sztuką dla wytrwałych. Wymaga od fotografa wiele cierpliwości i spokoju, ale efekty są warte poświęceń. Zobaczcie prace młodego fotografa Sebastiana Janickiego, który opowiedział nam o fotografowaniu owadów, swoich technikach i podejściu do zdjęć, które w Polsce nie jest mile widziane.
19.03.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sebastian Janicki: Tak, dokładnie w 2007 roku kupiłem pierwszy aparat – Kodaka M883, który wyróżniał się wzornictwem. Miał duży wyświetlacz, co było dość imponujące. To, co mi w nim przeszkadzało to automatyka – nie miał trybu M. Poza tym wyświetlacz pochłaniał masę energii i aparat szybko padał. Z czasem kupiłem do niego konwerter makro i tak się zaczęło.
Jakość nie była zbyt dobra – obraz był zaszumiony. Nie panowałem nad światłem błyskowym, a zdjęcia w naturalnym oświetleniu wychodziły poruszone.
Po rozczarowaniu na jakiś czas odpuściłem fotografię. Wróciłem do tego, kiedy zobaczyłem na żywo lustrzankę. Wziąłem ją w ręce, zrobiłem kilka zdjęć i pokochałem to charakterystyczne klapnięcie lustra. Do tego duży rozmiar, do którego nie byłem przyzwyczajony i świetne wrażenie. Nie mogłem już pójść inną drogą. Wiedziałem, że kolejny aparat to musi być lustrzanka. Tak więc niedługo później kupiłem Nikona D70s. Był dość słaby, miał popsutą matrycę, która objawiała się pionową kreską przez środek kadru przy podniesieniu czułości. Ponadto szumiał i ogólna jakość zdjęć była sporo słabsza niż z D3000. Najważniejsze jednak, że pozwolił mi nauczyć się podstaw fotografii i był tylko mój.
Niedługo potem z pomocą dziadka udało mi się kupić pierwszą nowoczesną lustrzankę – Nikona D7000 i tak zaczął się rozwój. Przygoda trwa do dziś i na pewno się nie kończy. Zaczął się szósty rok, gdy trzymam lustro w ręce i nadal kocham trzask migawki, który zawsze powoduje u mnie szybsze bicie serca.
Fotografia powinna przedstawiać piękno. Nie tylko takie, jakie widać na co dzień, ale także piękno, które siedzi w nas samych. Za pomocą zdjęć możemy zaprezentować swój punkt widzenia, zwrócić uwagę na rzeczy niedostrzegalne w codziennym biegu. Powinna być wizją, ale i opowieścią. Zachętą i rzetelnym dowodem na to, że słowo, ,,niemożliwe" w tym przypadku, nie istnieje.
Na pewno od zawsze wykonywaniu zdjęć towarzyszyła duża euforia. Ktoś, kto nie ma w ogóle do czynienia z fotograficznym sprzętem, jest w stanie się zauroczyć. Problem jednak w tym, aby to zauroczenie utrzymać dalej. Na pewno pojawiały się chwile zwątpienia i to wielokrotnie, ale myślę, że nie wolno się zniechęcać.
Uczucia towarzyszą każdej pasji i często są bardzo skrajne. Bałem się, że moja fotograficzna przygoda jest tylko chwilowa, dlatego nie zdecydowałem się na studia fotograficzne.
Praca fotografa w dzisiejszych czasach jest dość ryzykowna. Czy daje materialną niezależność i godne życie? Czy jest to ciekawe? Borykałem się z takimi pytaniami, a ponadto nie chciałem, aby moja pasja spowszedniała. Obecnie kończę drugi kierunek studiów, myślę, że mam całkiem solidne wykształcenie występujące w formie życiowego zabezpieczenia i mógłbym zaryzykować w branży fotograficznej zawodowo.
Wiem, że fotografii na pewno nigdy nie odpuszczę, więc jestem przekonany, że chcę to robić i dzielić się tę euforię z innymi. O pracy dla National Geographic czy Nikona chyba nie ma co marzyć...Czas pokaże. Jestem otwarty na propozycje!
Moje inspiracje zawsze bazowały na kategorii: ,,Natura". Najbardziej lubiłem oglądać takie prace. Nie dotyczy to tylko makro i owadów ale całości natury, czyli na przykład dalekich zakątków świata, ciekawych krajobrazów czy rzadkich zwierząt.
Zawsze kręciła mnie egzotyka, dlatego wymieniam jako inspirację Igora Siwanowicza. Według mnie jest mistrzem w tym, co robi. Zaraził mnie pięknem modliszek i gekonów oraz zainspirował miękkim światłem.
W jego pracach widać prawdziwą pasję, ale też ogromnie ciężką pracę. Odkąd tylko natknąłem się na zdjęcia tego człowieka, wiedziałem, że będzie moim niedoścignionym wzorem.
Dzięki niemu zająłem się też hodowlą egzotycznych stworzeń, co pozwala mi wykonywać zdjęcia, kiedy tylko mam na to ochotę - nie zważając na niesprzyjające warunki czy zimę, gdy inni są zmuszeni odpoczywać od fotografii.
Oprócz Igora jest na świecie sporo dobrych fotografów, którzy reprezentują profesjonalny poziom. Należą do nich choćby: Thomas Shahan, Nikola Rahme, Tomas Rak, Colin Hutton, czy John Hallmen. Każdy z nich niesamowicie panuje nad światłem i ciężko byłoby określić - kto zasługuje na miano najlepszego.
Sprzęt dominujących producentów kosztuje sporo, umiejętności zdobywa się w dość długim czasie, a samo ryzyko wykonywanych zdjęć jest duże. Ludzie chcą efektów ,,na już", a w tym przypadku nawet najlepszym zdarza się powrót z pleneru bez żadnego dobrego zdjęcia. Owadów nie można skłonić do współpracy. Wiele razy zaczynają się kręcić, a nawet odlatują. Znalezienie motyla w gęstej trawie o świcie, gdzie światła jest jak na lekarstwo, to już duży sukces, a sfotografowanie go w ciekawy sposób z ładnym światłem i tłem, to dodatkowe problemy, na które musimy zwrócić uwagę.
Z egzotyką wcale nie jest łatwiej. Modliszki stawiają skrzydła tylko na ułamek sekundy, podczas którego musimy oddalić się, złapać ostrość i wykonać zdjęcie. Gekon, skorpion czy ptasznik jest z kolei w stanie nas zaatakować. Dlatego nigdy nie można nikomu obiecać, że jutro zrobię wspaniałe zdjęcia. To loteria. Niemniej jednak podoba mi się makrofotografia. Ryzyko kusi ludzi nie od dziś. Wysoki stopień trudności tym bardziej nakręca do pracy. Chyba nikt nie chciałby wykonywać wyłącznie prostych zleceń.
Życie człowieka to wyzwanie. Nie można iść na łatwiznę, bo przestaniemy się rozwijać. Swego czasu próbowałem także swoich sił w portrecie i innych fotograficznych dziedzinach, ale przyznam szczerze, że to właśnie makro odpręża najbardziej. Tutaj nie musimy się nigdzie spieszyć. Poranne plenery wspaniale relaksują. Wszechobecna cisza pośród wchodzącego słońca pozwala nam zebrać myśli i odpocząć od zgiełku.
Makrofotografia jest bardzo wyjątkowa - pokazuje bezkonkurencyjny potencjał natury, która jest genialnym architektem tworzącym niesamowite struktury i kształty. Budowa niektórych kwiatów jest nie do opisania. Same owady z kolei niejednokrotnie mienią się metalicznym odcieniem, co zwłaszcza w świetle poranka daje zdumiewający rezultat.
Dodatkowym plusem tej fotografii jest fakt, że nikt nie rozlicza nas z efektów, nikt nie wymaga rezultatów natychmiast, nie musimy więc zarywać nocy, aby zdążyć na wyznaczony deadline.
Fotografia makro wbrew pozorom daje ogromny komfort, a same owady nie mogą zaskarżyć nas z powodu nieatrakcyjnego (ich zdaniem) wyglądu na naszych zdjęciach.
W Polsce makrofotografia skupia się w dużej mierze na świetle zastanym i fotografii bardzo naturalnej. Koledzy fotografują ważki, motyle i owady, które można spotkać na każdej łące.
Chciałem iść krok dalej i wyróżniać się w morzu podobnych zdjęć. Dziś pojawiają się opinie, że zbyt udoskonalam rzeczywistość, przez co moje prace są mało naturalne, jednak jest to opinia wyłącznie Polaków.
W zagranicznych serwisach nie ma tej chorej nagonki i sztywnego trzymania się ustalonych zasad.
Powoli zmierzam do sprzętu, jakim zawsze chciałem fotografować. Uzbieranie takiego zestawu zajęło mi sześć lat, a cały czas nie jest to wszystko czego potrzebuję. Tym bardziej, że mam duszę testera i lubię nowości.
Odrzuciłem sporo rozwiązań respektowanych przez ogół i wprowadziłem dość innowacyjne, często mało popularne, a nawet nieznane. Wydaje mi się, że mój obecny zestaw jest optymalny i pozwala mi uzyskać wszystko, czego mogę oczekiwać od fotografii makro.
Od listopada 2015 używam lustrzanki Nikon D610 ze szkłami: Tamron SP AF 90 mm f/2.8 Di Macro, Tamron SP AF 180 mm f/3.5 Di LD (IF) Macro, Nikkor 105 mm f/2.8G AF-S VR IF-ED MICRO oraz od kilku dni Nikkor AF-S Micro 60 mm f/2.8G ED. Oprócz tego używam obiektywów powiększalnikowych i mikroskopowych.
Na dobre lampy wciąż nie uzbierałem, dlatego używam tanich - Yongnuo 560 IV oraz słabszej 467, mam także wyzwalacze radiowe tej firmy. Dodatkowo - pierścienie pośrednie, konwertery Raynox, gripy, statywy, szyny nastawcze i sporo uchwytów pomagających mi w terenie.
Fotografia powinna być sztuką, jaką każdy widzi indywidualnie. Trzymając się reguł, nigdzie nie zajdziemy. Przykładowo - bez eksperymentów i indywidualnego podejścia nigdy nie narodziłby się impresjonizm.