Podkarpackie niebo z piorunami w twórczości Andrzeja Błońskiego
Większość z nas, kiedy widzi (lub słyszy) nadchodzącą burzę, stara się szybko znaleźć suche i bezpiecznie miejsce. Są jednak tacy, dla których burza to fotograficzna gratka. Dzięki nim możemy podziwiać niezwykły spektakl, który odbywa się na niebie. Jedną z takich osób jest Andrzej Błoński, młody fotograf z Rzeszowa.
Andrzej Błoński: Fotografią pasjonuję się od 12 roku życia, wtedy otrzymałem od rodziców swój pierwszy aparat. Początkowo skupiałem się na fotografii makro, stopniowo przechodząc w świat krajobrazu, a obecnie w reportaż. W wieku 16 lat po raz pierwszy zostałem laureatem ogólnopolskiego konkursu fotograficznego, dzięki czemu uwierzyłem w swoje możliwości i zacząłem myśleć na poważnie o dalszym rozwoju w dziedzinie fotografii.
Pomysł na fotografowanie wziął się z tego, że od zawsze lubiłem obserwować zmieniający się, w zależności od pogody, dnia, pory roku, świat. Fascynowało mnie to szczególnie, gdy pojawiały się poranne mgły, które spowijając dobrze znane mi miejsce, zmieniały je tak, że można było się poczuć, jakby było się tam pierwszy raz.
Większość zdjęć wykonuję na malowniczym Pogórzu Dynowskim, gdzie mieszkam. Jeśli chodzi o reportaż, to od niedawna zainspirowany twórczością Chrisa Niedenthala staram się dowiedzieć o najciekawszych wydarzeniach organizowane w kraju i jechać na nie w poszukiwaniu niebanalnych kadrów.
Oj, wiele i zapowiada się jeszcze więcej. Powód? Wystartował sezon burzowy, a na niebie widoczna jest znowu najpiękniejsza część naszej galaktyki, czyli centrum Drogi Mlecznej. Przeważnie udane fotografie rekompensują mi brak snu, choć czasami bywa ciężko, gdy po nieprzespanej nocy trzeba rano jechać na zajęcia.
Do "łowienia burz" przygotowuję się przeważnie kilka dni wcześniej, obserwując modele numeryczne. Jeśli pojawia się szansa, że coś będzie się działo, to zaczynam na bieżąco śledzić radary opadów, detektory wyładowań i zdjęcia satelitarne, aż w końcu wyruszam w teren.
Dla osób stawiających pierwsze kroki w fotografii piorunów najtrudniejsze może się okazać ustawienie odpowiednich parametrów w aparacie. Każda burza jest na swój sposób inna, więc nie ma złotego środka w ustawieniach. Jak jeszcze przy odległej nocnej burzy można poeksperymentować z dłuższym czasem naświetlaniem, to przy bliższych trzeba bawić się na bieżąco z ustawieniami, by uniknąć niechcianych przepaleń. Burze po prostu trzeba się nauczyć obserwować.
Przeważnie już wcześniej, przed planowanym plenerem, w głowie układam sobie plan. Zakładam, jakie efekty chciałbym uzyskać na zdjęciach. Unikam miejsc mocno zabudowanych i mocno zanieczyszczonych sztucznym światłem. Wybieram tereny przestrzenne.
Przy fotografii nocnej stabilny statyw to podstawa. Warto też pamiętać o wężyku spustowym (bądź pilocie), o zapasowej baterii do aparatu i latarce. Warto wziąć ze sobą również termos z gorącą herbatą i cieplej się ubrać, bo noce bywają chłodne. Proponuję także zapoznać z "zasadą 600", dzięki której na zdjęciach zatrzymamy gwiazdy w formie nieporuszonych punktów.
Niestety, w tej kwestii sprzęt jest dość istotny, ponieważ nie każdy aparat dobrze sobie radzi przy pracy w zupełnych ciemnościach. Jeśli ktoś nie chce wydawać dużych pieniędzy na sprzęt fotograficzny pod robienie zdjęć gwiazd, to zawsze dobrym pomysłem może się okazać zakup montażu paralaktycznego, bądź sklejanie wielu zdjęć w jedno.
Jeśli chodzi o mnie, to obecnie fotografuję Canonem EOS 6D, który dość fajnie sobie radzi przy wysokiej czułości ISO, tym samym idealnie nadaje się pod fotografię nocną.
Zgadza się. Osobiście miałem kilka takich przypadków, kiedy fotografując odległą burze zaskoczyło mnie bliskie uderzenie pioruna kilkaset metrów za mną. Niestety takie zjawiska atmosferyczne są nieprzewidywalne, więc trudno się czuć bezpiecznie w terenie. Gdy burza znajduje się coraz bliżej nas, to warto zachować zdrowy rozsądek i schować się do samochodu, a gdy fotografujemy na miejscu - wrócić do domu. Musimy pamiętać, że piękna fotografia nie zwróci nam zdrowia, bądź życia.
Myślę, że pogoda jest zawsze dobra na zdjęcia. Potrzeba tylko trochę motywacji i determinacji do działania.