Sony a6100 - aparat, który nie rozczarowuje [recenzja i zdjęcia przykładowe]
Sony a6100 z obiektywem Sony FE 35 mm f/1.8, który trafił w moje ręce umknął uwadze wielu, kiedy został zaprezentowany razem z bardziej zaawansowanym a6600. Jak się okazało, ten model potrafi naprawdę dużo i zdecydowanie zasługuje na to, by poświęcić mu dłuższą chwilę.
Sony a6100 - wygląd i ergonomia
Moja pierwsza myśl po wzięciu Sony a6100 do ręki to: "Wow, ale lekki". Korpus waży 396 gramów i nawet po przypięciu do niego obiektywu Sony FE 35 mm f/1.8 (ważącego 280 gramów) mamy zgrabną, lekką konstrukcję, która nawet przy fotografowaniu jedną ręką, nie obciąża zbytnio nadgarstków.
Mimo niewielkich rozmiarów (120 x 66.9 x 59.4 mm) grip jest bardzo wygodny i pokryty dodatkowo antypoślizgowym materiałem. Pokrętła zmiany trybu oraz przysłony umiejscowione są w górnej części obudowy. To drugie szczególnie przypadło mi do gustu: chodzi płynnie, ale z wyczuwalnym przeskokiem, więc bez patrzenia w łatwy sposób mogę zmienić wartość przysłony o tyle, ile potrzebuję.
Po prawej stronie znajduje się przycisk uruchamiający nagrywanie. O ile jego położenie jest świetne i bardzo intuicyjne - leży tuż pod palcem, to w mojej opinii jest on stanowczo za mały. Trudno go wyczuć i wcisnąć opuszkiem. Jest to problematyczne, kiedy chcemy nagrać samych siebie i nie widzimy tyłu obudowy.
Duży plus za komorę baterii i karty pamięci. Po przesunięciu suwaka pokrywka odskakuje. Karta i bateria również mają sprężynę, która ułatwia ich łatwe wyjęcie. Drobiazgi tego typu nie są decydujące przy wyborze aparatu, ale lubię, kiedy ergonomia urządzenia jest przemyślana.
Sony a6100 posiada wyjście statywowe oraz gorącą stopkę do zamontowania zewnętrznej lampy błyskowej. Jeśli dodamy do tego wymienną optykę, gniazdo mikrofonowe i 24,2-megapikselową matrycę APS-C, to daje nam to naprawdę spore możliwości. W bezlusterkowcu znajdziemy także wejście USB 2.0, mikro HDMI, wbudowaną kartę Wi-Fi oraz obsługę NFC.
Sony a6100 - akumulator, wizjer i ekran
Akumulator litowo-jonowy NP-FW50 powinien wystarczyć na zrobienie około 360 zdjęć z użyciem wyświetlacza LCD. Dużo? Mało? To już zależy od tego, w jakim stopniu pogodzeni jesteście z ograniczeniami bezlusterkowców. Ja raczej nie wyobrażam sobie pracy bez dodatkowej baterii i zewnętrznej ładowarki, więc od razu wpisuję je w koszty.
Wizjer umieszczony jest skrajnie po lewej stronie korpusu, co automatycznie wymusza używanie prawego oka (tak, zdarzają się "lewooczni"). Obraz jest płynny, mamy tutaj 100 proc. pokrycia kadru i przyjemną dla oka rozdzielczość. Mamy tutaj wizjer elektroniczny OLED Tru-Finder o przekątnej 0.39 cala, 1.440.000 punktach, z regulacją jasności i kolorystyki na 5 poziomach. Możemy wyregulować podgląd w zakresie od minus 4 do plus 3 dioptrii, co jeszcze bardziej ułatwi pracę.
Mimo niezłego wizjera, zdecydowanie polecam korzystać z ekranu LCD. Przede wszystkim dlatego, że możemy za pomocą dotyku wybrać punkt ostrości. Przy braku joysticka, przesuwanie go strzałkami jest naprawdę irytujące, więc ekran jest dużo wygodniejszą opcją. Warto wtedy wyłączyć automatyczne wykrywanie przyłożenia oka do wizjera. Bez tego, za każdym razem, kiedy niechcący zbliżymy palec w jego okolice, zgaśnie nam ekran.
Jako osoba, która niemal wychowała się na canonowskim ekranie obracanym o 360 stopni, zawsze będę narzekała na te 180, które w dodatku z pewnym trudem odchodzą od korpusu. W Sony a6100 mamy co prawda usprawnienie w postaci odwracania ekranu do pozycji selfie, ale po pierwsze nadal nie jest to ideał, a po drugie, część obrazu zasłania nam muszla wizjera oraz obiektyw.
Jak już jesteśmy przy ekranie, to należy wspomnieć, że ekran dotykowy jest bardzo ograniczony. To znaczy, że możemy wybrać punkt ostrości dotykiem i to świetna funkcja. Niestety nie możemy w ten sam sposób poruszać się po menu ani nawigować. Biorąc pod uwagę, że menu w aparatach Sony jest naprawdę nieintuicyjne i rozbudowane, taka opcja trochę by jednak ułatwiła. Szkoda.
Sony a6100 - autofokus, który mógłby zabić
Szybki i celny autofokus jest dla mnie jednym z priorytetowych cech dobrego aparatu. W przypadku Sony a6100 to właśnie ten element powalił mnie na łopatki i sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem tego korpusu nie potrzebuję. Podczas sesji z modelką Karoliną Stankowską w ogóle wyłączyłam ręczne wybieranie punktu ostrości. Real-time Eye AF robił robotę za mnie, a ja z przyjemnością pozwoliłam się wyręczyć. Po obejrzeniu zdjęć na komputerze nie pożałowałam: nietrafione były może 3, ale raczej wynikało to z mojego przypadkowego naciśnięcia spustu migawki.
Nieco gorzej wypadło wykrywanie oka zwierzęcia, choć wątpię, by inny aparat poradził sobie lepiej przy moim nadpobudliwym kocie. Jeśli wasz zwierzak nie jest pędzącym gepardem i raczej chętnie współpracuje z aparatem, to powinniście być zadowoleni. Ja jestem, bo mimo ruchliwości mojego kociego modela, z pomocą szybkiego trybu seryjnego (11 kl./s) udało mi się zrobić kilka udanych zdjęć czworonoga. Robiąc zdjęcia seryjne w plikach JPEG aparat zapisze w buforze nawet 77 zdjęć, a w RAW-ach ok. 34. Jeśli postanowimy wykonać serię w trybie cichym, to możemy je zrobić z prędkością 7 kl./s.
Sony a6100 - test ISO, balans bieli
Sercem aparatu Sony a6100 jest 24,2-megapikselowa matryca CMOS APS-C. Testy szumów na różnych wartościach ISO wyszły powyżej moich oczekiwań. Zakres ISO wynosi 100-32 000. Przy ISO 10 000 mamy jeszcze całkiem przyzwoity obrazek. W cięższych warunkach nie bałabym się jeszcze zwiększyć tej wartości kosztem niewielkiego szumu.
Wiem, że sporo osób narzeka na kolory Sony. W tym aspekcie nastąpił jednak spory progres. Przy sesji z modelką nie zauważyłam nienaturalnych zafarbów skóry, ani wyraźnej dominanty kolorystycznej.
Ile kosztuje Sony a6100 i dla kogo się sprawdzi
Za Sony a6100 z obiektywem 16-55 mm zapłacimy 3 399 zł. To naprawdę przyzwoita cena za aparat tej klasy, choć ja polecałabym od razu doliczyć koszt jasnego stałoogniskowego obiektywu, który pozwoli jeszcze więcej wyciągnąć z tego modelu. Za Sony FE 35 mm f/1.8 zapłacimy 2 589 złotych, więc cały zestaw zamknie się w 6 000 złotych. Nieco taniej wyjdzie zestaw z obiektywem 50 mm f/1.8.
To aparat, który będzie świetnym wyborem dla osób, które zaczynają, ale mają ambicje, żeby wgłębić się w świat fotografii. Wypróbowanie wszystkich funkcji aparatu może zająć trochę czasu, a przy okazji będzie świetną zabawą. Dzięki wymiennej optyce daje możliwość wielu zastosowań. Szybki tryb seryjny i bardzo dobry autofocus znajdą zastosowanie w wielu sytuacjach i pozwolą na wykonanie dobrych zdjęć. Możliwość zamocowania zewnętrznej lampy błyskowej i stopki do statywu otwierają kolejne możliwości.
Podsumowanie
Największą zaletą tego aparatu jest szybki i celny autofokus, który na dodatek możemy ustawiać za pomocą ekranu dotykowego. Tryb śledzenia oka działa bez zarzutu, przez co odchodzi nam sporo pracy. Poza tym jego lekka konstrukcja naprawdę świetnie leży w dłoni. Jest to jeden z tych aparatów, który chcesz mieć zawsze przy sobie i nie potrzebujesz zabierać do tego osobnej torby.
Wizjer i ekran to elementy, których można się przyczepić, ale za tę cenę, myślę, że można wiele wybaczyć. Zwłaszcza że Sony a6100 to aparat przeznaczony przede wszystkim do fotografowania, a nagrywający filmy w 4K i tak pewnie sięgną po inny model.
Mnie Sony a6100 naprawdę pozytywnie zaskoczył. W połączeniu z obiektywem Sony 35 mm f/1.8 powstał zestaw, który naprawdę szybko się nie nudzi.