Statyw Vanguard Alta Pro 263AGH (test)
12.04.2016 18:51, aktual.: 26.07.2022 19:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marka Vanguard niby obecna była w Polsce od dawna, lecz jakoś nie miała szczęścia do swoich przedstawicieli. Sytuacja zmieniła się rok temu, gdy sprawy wzięła w swe ręce firma Digital Partner. Statywy, torby i sprzęt obserwacyjny Vanguarda łatwiej teraz dostrzec w sklepach (i w mediach), więc sam też postanowiłem zainteresować się jego ofertą. Lornetki to nie moja działka testów, a torby… eee… wolę używać niż testować. Padło więc na statyw.
Wybierając model do testu, szukałem czegoś klasycznego, najchętniej z okolic Manfrotto 055, czyli solidnego statywu pod lustrzankę, przy tym jeszcze dającego się nosić. Nosić, w znaczeniu przenieść na większą odległość, a nie taszczyć przez kilka (-naście) dni w górach. Ale statyw, który mi się spodobał, okazał się bardziej zbliżony do „klasy 190”, czyli czymś, co po górach już da się nosić. Przy jednoczesnej gwarancji przyzwoitej nośności.
Alta Pro 263AGH to fabrycznie skompletowany zestaw statywu 263AT i pistoletowej głowicy GH-100. Nie jestem zwolennikiem tego typu głowic, zdecydowanie wolę trzywajchowe. Jednak pomyślałem, że raz na jakiś czas warto przyjrzeć się, co też nowego wymyślono w „pistoletach”.
263AT to aluminiowy, trzysekcyjny statyw z dostępnymi trzema kątami „blokowanego” rozstawienia nóg. Średnica najgrubszego segmentu nóg to 26 mm, a najcieńszego 20 mm. Część z tych, którzy muszą na własnych plecach donieść statyw w plener, już kręci głowami. Wiadomo, woleliby statyw czterosekcyjny, ale o długości do transportu dziesięć, a może i kilkanaście centymetrów mniejszej. Cóż, co kto lubi. Ja, gdy widzę rachityczne rurki czwartej lub – o zgrozo! – piątej sekcji statywu, przestaję wierzyć w jego stabilność. Ale zdaję sobie sprawę, że przytroczenie do plecaka trzysekcyjnego statywu tak, by razem stanowiły zgrabną całość, to pomysł mało realny.
Kolumna centralna zapewnia dodatkowy wysuw 33 cm. Ta całkiem spora wartość cieszy nie tylko gdy zależy nam na jak najwyższym umieszczeniu aparatu. Pozwala ona też płynnie dobrać niemal każdą „pośrednią” wysokość statywu z pomocą samej kolumny, bez konieczności częściowego wysuwania trzech nóg. Tak, wiem – stabilność, ale czasem wygoda i szybkość działania też się liczy.
Głowica GH-100 nie jest najwyższym modelem pistoletówki Vanguarda. Ma on w ofercie jeszcze GH-300T, której smakowitym drobiazgiem jest spust migawki pod palcem wskazującym na uchwycie pistoletowym. Połączenie z aparatem (Canonem, Nikonem, Pentaxem albo Sony) zapewnia dedykowany wężyk elektryczny. Oczywiście mamy problem gdy nie lubimy spustem migawki uruchamiać autofokusa. Tu na ratunek może przyjść tylko obiektyw z definiowalnymi przyciskami. No dobra, GH-100 tego bajeru nie ma, a co jest?
Jest super sprawa: obrót wokół osi pionowej realizowany nie tradycyjnie w dole głowicy, a na górze, bezpośrednio pod szybkozłączką. Dzięki temu, dla wykonania panoramy nie musimy poziomować statywu, a jedynie głowicę. Temu celowi służy jej własna poziomnica, niestety mało szczęśliwie umieszczona. A gdzie? Pod szybkozłączką, w jej gnieździe! W celu wypoziomowania głowicy trzeba więc zdjąć z niej aparat. Dziwne, niemniej rozumiem chęć zachowania zwartości całej konstrukcji kierującą twórcami GH-100. Obracającą się górę głowicy zaopatrzono w podziałkę kątową z oznaczeniami co 5°, którym towarzyszą lekkie, ale wyczuwalne zaskoki.
W sumie statyw na tak, głowica… no, nie bardzo
Nie to, że GH-100 działa nie tak jak trzeba, czy też została jakoś szczególnie źle zaprojektowana. Przyczepiłbym się jedynie do „wspólnej” regulacji oporu i siły zacisku. Cała reszta jest jak najbardziej OK, a pomysł na realizację panoramy samą górą głowicy uważam za świetny. Ale chyba po prostu te pistoletówki mi nie leżą. Nie mój styl fotografowania, nie moje potrzeby.
Natomiast statyw to zupełnie inna para kaloszy. Jest celnie pozycjonowany pomiędzy 190, a 055. Da się z niego fotografować na stojąco, bez wysuwania kolumny centralnej, a przy tym łatwo zjechać głowicą nisko „do kwiatków i robali”. Jest solidnie zbudowany i daje się komfortowo obsługiwać – no, z wyjątkiem operacji „kładzenia” kolumny. Dobrze wyposażono go w przydatne drobiazgi: poziomnicę, hak dla dociążenia, wysuwane kolce nóg, oczko dla paska, pokrowiec. W sumie bardzo przyjemna konstrukcja. Sugerowana cena w zestawie z głowicą GH-100 to konkretne, ale sensowne 1099 zł.
Podoba mi się:
- uniwersalność
- kolumna obracana w zakresie 0-180 stopni
- pomysł na panoramę w górze głowicy
Nie podoba mi się:
- wspólna regulacja sił oporu i zacisku głowicy
Na moim blogu ostatnio opublikowałem także:
Zapraszam serdecznie!