Tamron SP 45 mm f/1.8 Di VC USD - jasna, stabilizowana portretówka premium [recenzja]
Wraz z premierą recenzowanej ostatnio 35-tki Tamron zaprezentował również nieco dłuższy obiektyw o ogniskowej 45 mm i przysłonie f/1.8, który również został wyposażony w stabilizację. Jak się sprawdził?
Ogniskowa 45 mm nie jest zbyt popularna, konkurenci produkują obiektywy o ogniskowych 50, 55 czy 58 mm. Ogniskową poniżej 50 mm mogliśmy odnaleźć głównie w obiektywach m4/3, więc nowy Tamron jest swego rodzaju nowością na rynku. Jeśli dodamy do tego optyczną stabilizację, ciężko znaleźć bezpośredniego konkurenta, bo konstrukcje o podobnych parametrach nie mają stabilizacji, charakteryzują się inną ogniskową czy jasnością. Niemniej jednak z pewnością osoby zainteresowane tym szkłem będą rozważały również ofertę konkurencji.
Specyfikacja, budowa i jakość wykonania
Obiektyw bardzo przypomina swojego krótszego brata. Korpus wykonany jest z metalu, charakterystycznym elementem jest srebrny pierścień przy mocowaniu bagnetu, które jest uszczelnione. W obiektywie nie znajdziemy poruszających się elementów, więc nie mam obaw o zasysanie pyłków z zewnątrz.
Na szczycie obiektywu umieszczono szeroki i wygodny pierścień ostrości, obracający się ok. 180 stopni. Przed nim znajdziemy przejrzyste okienko dystansu ostrości, a obok niego dwa przełączniki - AF/MF i VC.
Nowy Tamron waży 540 gramów, więc jak na swoje gabaryty jest dość lekki, ale naprawdę solidnie wykonany. Jego konstrukcja opiera się na 10 elementach w 8 grupach (2 soczewki asferyczne, jedna wykonana ze szkła LD o obniżonym współczynniku dyspersji). Przysłona ma 9 listków i pracuje w zakresie f/1.8-16. Warto wspomnieć o powłokach eBand, które mają niwelować flary. Minimalna odległość ostrzenia wynosi 29 cm, a powiększenie 1:3.4, czyli funkcje macro, są uboższe niż w przypadku SP 35 mm f/1.8, choć ciężko traktować to jako wadę, poza tym wyprzedza w tej kwestii konkurentów.
W zestawie znajdziemy obiektyw, dwa dekielki i osłonę przeciwsłoneczną. Szkoda, że do obiektywu, który pozycjonowany jest jako produkt premium, nie dodano żadnego futerału. Obiektyw produkowany jest w wersji dla Canona (EF) i Nikona (F), natomiast niebawem ma również pojawić się wersja dla Sony (A), która będzie pozbawiona stabilizacji. Jego cena to 2999 zł. Więcej informacji technicznych znajdziecie w tabeli poniżej.
Autofokus
Testy przeprowadzałem na Canonie 5D Mark III, który znany jest z szybkiego i celnego układu. Współpraca z korpusem jest naprawdę dobra - ostrość ustawiana jest dość szybko i celnie. Mimo że skala jest dość długa, w dobrych warunkach oświetleniowych poprawne ustawienie ostrości trwa nie dłużej niż pół sekundy.
W gorszych warunkach, gdy obiektyw musi przejechać całą skalę ostrości, zazwyczaj potwierdzenie ostrości nie trwa dłużej niż dwie sekundy. Dobrze, że obiektyw nie ma krótszego dystansu minimalnego, co negatywnie przełożyłoby się na szybkość układu, co dało się we znaki w SP 35mm f/1.8. Z pewnością nie jest to najszybszy AF na rynku, ale jego działanie jest pewne i celne. Podczas testów nie mieliśmy żadnego problemu z back lub front focusem.
Funkcja Macro
Minimalna odległość ostrzenia wynosi 29 cm, a powiększenie 1:3.4. W porównaniu do konkurentów, funkcja jest nieźle rozwinięta, ponieważ przy tego typu konstrukcjach zazwyczaj minimalna odległość wynosi 45 cm. Jasne obiektywy standardowe raczej nie są przeznaczone do fotografii macro, ale ta funkcja w testowanym obiektywie radzi sobie całkiem nieźle.
Rozmycie
Okolice 50 mm to klasyczna portretowa ogniskowa, dlatego rozmycie sprawdziłem właśnie przy portrecie. Bokeh jest dość ostry, ale przyjemny dla oka, bardzo podobny do tego, który znajdziemy w SP 35 mm f/1.8. Krążki rozmycia w centrum kadru są niemal idealnie okrągłe. Te na brzegach kadru stają się bardziej owalne. Co ważne, 9-listkowa przysłona powoduje, że po przymknięciu krążki nie stają się wielokątami, a pozostają niemal idealnym kołem.
Aberracja chromatyczna
Jak zwykle test tej wady obiektywu przeprowadziłem umieszczając w kadrze drzewo na tle jasnego nieba. W porównaniu do SP 35 mm f/1.8 jest znacznie bardziej widoczna i doskwierająca. Przy przysłonie f/1.8 krawędzie liści są mocno pokryte brzydkim fioletowym zafarbem. Przymknięcie do f/2.8 skutecznie ogranicza aberrację, natomiast przymknięcie do f/4 niemal zupełnie ją niweluje w całym kadrze. Szkoda, że przy otwartej przysłonie tak mocno dominuje kadr.
Winietowanie
Z tą wadą najczęściej spotkamy się w jasnych obiektywach. Winietowanie w nowym Tamronie jest dość dobrze korygowane. Przy f/1.8 wynosi ok. 1.35 EV, ale przymknięcie do f/2 niweluje tę wadę do wartości ok. 1,15 EV. Przy f/2.8 różnica między środkiem a rogiem kadru wynosi już tylko ok. 0.55 EV, więc winieta znika naprawdę szybko. Od f/4 do f/16 winieta utrzymuje się na poziomie 0,45 EV. To dobry wynik.
Dystorsja
Ta wada w obiektywach o standardowych ogniskowych jest najłatwiejsza do skorygowania i rzeczywiście testowany Tamron radzi sobie bardzo dobrze. Możemy zaobserwować bardzo delikatną tendencję do tworzenia dystorsji beczkowatej, ale wada jest na tyle drobna, że nie zauważymy jej w codziennym fotografowaniu. Dobra robota!
Stabilizacja
Tamron oferuje system stabilizacji VC, który ma zapewniać skuteczność 3 EV (SP 35 mm f/1.8 - 3.5 EV). Test wykonałem robiąc po 5 zdjęć, z czasami o 1 EV dłuższymi, niż czas bazowy ustawiony na 1/50s. Test za zaliczony uznawałem, jeśli 3 na 5 zdjęć było ostrych. Przy czasie 1/6 sekundy udało mi się zrobić 3 na 5 ostrych zdjęć, natomiast wydłużając czas o kolejną EV, wszystkie zdjęcia były poruszone. Deklarowana skuteczność 3 EV została osiągnięta, ale trzeba przy tym pamiętać, że chwyt aparatu musi być naprawdę stabilny.
Tamron 45 mm f/1.8 Di VC USD - test stabilizacji
Dodatkowo na Wasze życzenie przeprowadziłem test stabilizacji podczas nagrywania. W tym celu przeszedłem około 15 metrów z włączoną i wyłączoną stabilizacją, nagrywając wycinek parku. Układ działa bardzo podobnie, jak w SP 35 mm f/1.8 - stabilizuje głównie mniejsze drgania nie kompensując kroków. Najlepiej sprawdzi się podczas statycznych ujęć z ręki. W tej dziedzinie konkurencją mogą być aparaty ze stabilizowanym sensorem, ponieważ żaden z konkurentów nie oferuje stabilizacji w obiektywie o podobnej ogniskowej. Co ważne, stabilizacja nie ma tendencji do zrywania czy nieprzyjemnego przeskakiwania obrazu. Dobra robota.
Ostrość
W celu pomiaru ostrości wykonałem serię zdjęć tablicy ISO 12233 z różnymi wartościami przysłony. Następnie wybrałem wycinki o szerokości 1500 pikseli z centrum i górnego prawego rogu kadru.
Centrum kadru
Obiektyw jest dobry optycznie, ale nie wybitny. W pełni używalny jest już od f/1.8. Obrazy przy f/1.8 i f/2.0 są ostre, ale ciężko napisać o nich „żyleta”. Ta zaczyna się od f/2.8, natomiast obiektyw szczyt swoich możliwości osiąga od f/4 do f/8, następnie ostrość delikatnie spada. Jest dobrze, choć moje oczekiwania były większe.
Róg
Na brzegach testowany Tamron radzi sobie całkiem nieźle. Obraz na f/1.8 i f/2.0 nie jest zbyt ostry, ale pozostaje czytelny, a linie na tablicy nie są rozmyte. Na f/2.8 obraz wygląda już znacznie lepiej, a maksymalną ostrość osiąga od f/4. Wyniki są naprawdę dobre, choć nadal nie wybitne.
Ostrość w praktyce
Zdjęcia przykładowe
Zdjęcia zostały wykonane Canonem 5D Mark III. Wszystkie zostały wywołane w Adobe Lightroom CC 2015 przy standardowych ustawieniach.
Podsumowanie
Co nam się podoba
Tamron wyprodukował obiektyw, który jest ostry, dobrze wykonany i naprawdę ładnie rysuje. Obiektyw dobrze koryguje większość wad optycznych i ciężko mieć do niego większe zastrzeżenia. Do tego plus należy się za wydajną stabilizację i 5-letnią gwarancję.
Co nam się nie podoba
Tamron w codziennym fotografowaniu drażnił mnie wyraźną aberracją chromatyczną przy maksymalnym otworze przysłony. Autofokus mógłby być nieco szybszy. Dodatkowo, jak na obiektyw „nowej jakości”, jak chwali go producent, mógłby być ostrzejszy na otwartych przysłonach.
Werdykt
Po recenzji dwóch nowych Tamronów widzę, że firma odrobiła lekcję i idzie w dobrą stronę. Domyślam się, że czytelnicy będą niezadowoleni z przysłony f/1.8, a porównanie do Sigmy 50 mm f/1.4 ART będzie brylowało w komentarzach. Owszem - Sigma to rewelacyjny obiektyw, ale nie oznacza to, że Tamron jest zły. Duża konkurencja na rynku sprawia, że my - konsumenci - mamy naprawdę duży wybór, szczególnie biorąc pod uwagę ogniskową w okolicach 50 mm - na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Tamronem na pewno zainteresują się osoby, dla których priorytetem będzie stabilizacja. Ta działa naprawdę wydajnie, a żaden z konkurentów nie oferuje jej w swoich konstrukcjach. Osoby, którym zależy na min. f/1.4, również będą miały z czego wybierać - od tańszych Canonów czy Nikonów, po droższą Sigmę ART, Nikkora 58/1.4, Canona 50/1.2 czy wreszcie Zeissa Otusa. Cena 2999 zł nie jest niska, ale obiektyw jest wart tych pieniędzy, choć na pewno cenę zweryfikuje rynek, a Tamron nauczył nas, że obiektywy tanieją z biegiem czasu.
Za użyczenie obiektywu do testów serdecznie dziękujemy sklepowi notopstryk.pl oraz firmie fototechnika.