Telezakupy wracają do łask. Popyt na aparaty przekroczył oczekiwania producentów

Pamiętacie cudowne lata 90. I telezakupy? Ta forma była w Polsce niezwykle popularna – w programie na żywo prezenterzy pokazywali różne przedmioty i starali się je sprzedać. Okazuje się, że na globalnym rynku, ten model biznesowy powrócił do łask dzięki pandemii. Rośnie też eksport różnych dóbr z Chin.

Telezakupy wracają do łask. Popyt na aparaty przekroczył oczekiwania producentów
Marcin Watemborski

30.11.2021 | aktual.: 30.11.2021 11:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 zmieniła świat. Niektóre branże zwolniły, a inne przeżywają prawdziwy renesans. Ten drugi przypadek dotyczy telezakupów. O ile w polskich mediach społecznościowych prowadzenie transmisji zakupowych na żywo nie jest aż tak popularne, to na Wschodzie bardzo.

Na TikToku, Instagramie i Facebooku aż wrze. Co chwilę pojawiają się kolejni influencerzy, którzy swojej grupie odbiorców prezentują kolejne produkty – często są to masowo sprowadzane rzeczy z Chin, więc trzeba liczyć się z możliwością bycia wprowadzonym w błąd. Scam, czyli oszukiwanie ludzi po to, by coś sprzedać, niestety u nas również zaczęło się wyłaniać, czego przykładem mogą być działania prokuratury wobec Maffasion i innych influencerów.

W związku z tym, że coraz więcej osób chce prowadzić relacje na żywo ze sprzedawaniem towarów, znacznie rośnie sprzedaż aparatów, które umożliwiają dobrej jakości streamingi w prosty sposób. Producenci sprzętu fotograficznego zaczęli się przygotowywać do tego wcześniej przez wprowadzanie opcji strumieniowania za pomocą specjalnego oprogramowania. Pierwotnym powodem implementowania opcji kamerek internetowych była komunikacja – praca zdalna oraz nauczanie wymagały dobrego połączenia o dobrej jakości.

Portal Nikkei informuje, że na Wschodzie rynek transmisji sprzedażowych rośnie w niesamowitym tempie, a chińskie fabryki musiały zwiększyć produkcję. Dość prosta zasada rynku – jest popyt, jest i podaż. Dzięki strumieniowaniu chiński rynek sprzedażowy może wzrosnąć w ciągu najbliższych lat aż 5-krotnie i przekroczyć wartość 879 miliardów dolarów.

Jeśli myśleliście, że chińska cenzura ograniczy sprzedaże przez media społecznościowe, to jesteście w błędzie. W Państwie Środka dominuje Douyin. Żeby było zabawniej to dokładnie to samo, co TikTok. Jedyną różnicą jest nazwa. Obie aplikacje wydaje firma ByteDance z Pekinu.

Chiński rynek jest jednak specyficzny – nie opiera się on na eksporcie ani imporcie, a na zaspokajaniu potrzeb rdzennych mieszkańców. Powodem są koszty transportu dóbr do innych państw, które przez pandemię znacznie wzrosły. Firmy zamiast płacić za eksport np. do USA, wolą te same środki włożyć w marketing lokalny i zatrudniać kolejne osoby do sprzedawania na Douyin. W ten sposób chiński rynek sam się nakręca. Brzmi to niemal jak biznesowe perpetuum mobile.

W 2021 roku przyrost zapotrzebowania na chińskim rynku na aparaty wzrósł o 20 proc. względem poprzedniego roku. I tu pojawia się problem. Producenci sprzętu nie są w stanie sprostać ilości zamówień, bo w fabrykach brakuje części, o czym mówi otwarcie Toshiyuki Ishii – wiceprezes chińskiego oddziału Canona.

Trend telezakupów, który tak bardzo odżył na Wschodzie, może z czasem dojść do Europy. Jednak wówczas producenci sprzętu fotograficznego mogą stanąć przed jeszcze większymi problemami w kwestii dostępności aparatów czy obiektywów. Już teraz jest ciężko, a ceny poszybowały w górę. Być może rozwiązaniem będzie sprowadzenie tańszych aparatów, np. z Chin? Tych natomiast nie brakuje na popularnej platformie sprzedażowej z różnymi podróbkami.

Komentarze (0)