Olympus E-P2 - test część 1

Olympus E‑P2 - test część 1

Olympus E-P2 - test część 1
Mateusz Gołąb
24.01.2010 22:16, aktualizacja: 02.08.2022 09:29

Nie da się ukryć, że bardzo ucieszyłem się z otrzymanego do testów Olympusa E-P2. Pierwszy powód był jasny - to bardzo ciekawy model, jeden z tych aparatów, które nieźle narozrabiały na rynku. Razem z aparatami firmy Panasonic utworzyły nowy rodzaj aparatu z wymiennymi obiektywami. Drugi powód objawił się dopiero wtedy, gdy założyłem sobie go na szyję i poszedłem robić testowe zdjęcia. Olympus E-P2 idealnie nadaje się do wzbudzania zainteresowania u płci przeciwnej (lub tej samej, w zależności od preferencji). Poważnie.

Nie da się ukryć, że bardzo ucieszyłem się z otrzymanego do testów Olympusa E-P2. Pierwszy powód był jasny - to bardzo ciekawy model, jeden z tych aparatów, które nieźle narozrabiały na rynku. Razem z aparatami firmy Panasonic utworzyły nowy rodzaj aparatu z wymiennymi obiektywami. Drugi powód objawił się dopiero wtedy, gdy założyłem sobie go na szyję i poszedłem robić testowe zdjęcia. Olympus E-P2 idealnie nadaje się do wzbudzania zainteresowania u płci przeciwnej (lub tej samej, w zależności od preferencji). Poważnie.

Wstęp

Tak, tak - takiego zainteresowania moją osobą (z E-P2 na szyi) nie odnotowałem od dłuższego czasu. Jeśli pojawiłem się w towarzystwie z tym aparatem, to koledzy pytali się gdzie ja wykopałem taką "Zorkę" ale za to koleżanki były zachwycone jego retro wyglądem. Dla chcących jeszcze bardziej podkreślić starodawny styl, Olympus przygotował kilka dodatkowych akcesoriów - skórzane etui na aparat (jak w Zorce!) i bardzo fajne skórzane torby fotograficzne.

Dla tych, którzy nie wiedzą jakiego rodzaju aparatem jest Olympus E-P2, kilka słów wyjaśnienia. Olympus jako pomysłodawca i twórca systemu Mikro Cztery Trzecie nieźle namieszał. Aparaty zgodne z tym standardem nie są lustrzankami, mimo to mają wymienne obiektywy, a ich korpusy są bardziej kompaktowe i lżejsze od lustrzanek. Wszystko to dzięki usunięciu ze środka mechanizmów lustra i pryzmatu, które powiększały zarówno wielkość korpusu, jak i jego ciężar. Zamiast tego zaoferowano EFV (elektroniczny wizjer) lub po prostu ekran LCD. W tej chwili przedstawicielami takich hybryd z wymiennymi obiektywami są dwa Olympusy E-P1, E-P2 oraz trzy Panasoniki Lumix GF1, G1, GH1. Warto wspomnieć, że plotki głoszą o możliwym przyłączeniu się do systemu Mikro Cztery Trzecie kolejnych firm oraz o pojawieniu się konkurenta z własnym systemem - firmy Samsung ze swoim aparatem NX10.

Co prawda E-P2 nie różni się w zasadzie niczym w wyglądzie od wcześniejszej wersji E-P1 ale warto podkreślić, że mimo swojej solidnej,metalowej obudowy E-P2, jest odpowiednio wyważony (335 g sam korpus). Rozmiary (takie same jak E-P1) to 120,5 x 70 x 35 mm, a jedyna różnica jaką można zauważyć na pierwszy rzut oka, to kolor obudowy (czarny) oraz niewielkie złącze tuż pod stopką na lampę błyskową.

Olympus nazywa to złącze portem akcesoriów, do którego w tej chwili podłączyć można dwa cuda - dostępny w od razu w zestawie elektroniczny wizjer FV-2 oraz dostępny jako opcja SEMA-1, czyli zestaw adaptera i mikrofonu stereo podłączanego do E-P2 na przedłużaczu. Myślę, że coś może jeszcze się pojawić, bo możliwości są duże (może WiFi, GPS, projektor?). Wady też się znajdą - chociażby taka, że po włożeniu wizjera nie ma możliwości skorzystania z lampy błyskowej. A E-P2 nie ma wbudowanej i może korzystać tylko z tej zakładanej na sanki.

Obraz

W środku E-P2 znajdziecie dobrze znany sensor LiveMOS o rozdzielczości 12,3 megapiksela i wielkości znanej z systemu Cztery Trzecie: 17,3 x 13 mm. Do osłony matrycy przed kurzem i zabrudzeniami, aparat korzysta z podobnego jak w lustrzankach czyszczącego systemu ultradźwiękowego.

W standardowym zestawie, jaki i ja dostałem, znajdziecie obiektyw M.ZUIKO Digital 14-42 mm f/3.5-5.6, który zapewnia 3-krotny zoom o zakres ogniskowych przeliczonych na format małoobrazkowy z zakresu 28-84 mm.

Olympus E-P2 potrafi zapisywać zdjęcia w formacie RAW (konkretnie ORF, format Olympusa) jak i w JPG równocześnie. Można wybrać również zapisywanie plików RAW jak i JPGów o największej jakości. Nowy PEN umożliwia również nagrywanie filmów o maksymalnej jakości 720/30p i zapisuje je w formacie AVI Motion JPEG.

Budowa i ergonomia

Olympus E-P2 ma bardzo solidną, metalową obudowę o odpowiedniej masie - takiej, która pozwala poczuć aparat w ręku. Oczywiście wygoda trzymania w rękach takiego aparatu jest mniejsza, niż dowolnej lustrzanki z wyprofilowanym uchwytem na rękę. Efektem jest to, że E-P2 to aparat, którym zdjęcia robi się trzymając go zazwyczaj oburącz.

W zestawie znajdziecie elektroniczny wizjer VF-2, który jest świetnym pomysłem i w ogóle jest re-we-la-cyj-ny! W końcu aparat z założonym wizjerem zajmował znacznie więcej miejsca, a sam wizjer przed założeniem trzeba było też gdzieś trzymać. Na szczęście można go transportować w specjalnym etui przyczepionym do paska aparatu.

Obraz

Prócz konieczności noszenia go przy sobie i podłączania do aparatu, wizjer ma same zalety. Osłania przed bezpośrednim światłem słonecznym, ma regulację dioptrii od -3 do +1 oraz bardzo wysoką rozdzielczość 1 440 000 pikseli. I dopiero przy założonym na E-P2 wizjerze, warto korzystać z możliwości manualnego ustawiania ostrości - można to robić o wiele bardziej precyzyjnie, a kadr po prostu lepiej widać. VF-2 to jest to, co lubię w E-P2!

Prócz złącza akcesoriów pod stopką lampy błyskowej, w E-P2 nie ma za dużo łączy - pod klapką znajdziecie łącze HDMI oraz uniwersalne złącze do USB i jednocześnie wideo (wadą takiego rozwiązania jest to, że zwykły kabel nie zadziała i trzeba nosić specjalny kabel ze sobą, na wypadek podłączania się np. u znajomego). Kabelek do zgrywania zdjęć może być ważny, ponieważ E-P2 obsługuje karty SDHC, których nie czytał żaden z moich dwóch czytników.

Obsługa

Olympus E-P2 ma klasycznie rozwiązaną "klawiszologię" na swojej obudowie. Cieszy obecność kółka do zmiany programów, w tym także tych manualnych, czy przełączaniu w tryb wideo. Wszystko jest jasne i proste, a jedyne problemy jakie miałem to zbyt duża wrażliwość kółka wybierającego opcje w menu - kółko można naciskać w czterech kierunkach, a także kręcić nim. I właśnie to kręcenie sprawiało mi problemy - często przypadkowo przekręcałem opcję w menu, z powodu zbyt dużej czułości na ruch pokrętłem.

Obraz

Menu jest typowe dla Olympusów i bardzo rozbudowane - aparat ma sporo możliwości. Do wszystkich podstawowych opcji można dostać się wciskając centralny przycisk OK. Do dyspozycji macie wtedy opcje takie jak (wszystkie dostępne są jedynie w manualnych trybach naświetlania, programy tematyczne same ustawiają część z nich bez możliwości zmian):

  • regulację kolorystyki zdjęcia (i-Enhance)
  • balans bieli
  • opcje zdjęć pojedynczych, seryjnych i samowyzwalacza
  • przełączanie trybów stabilizacji obrazu
  • szybkie przełączanie formatu zdjęcia (4:3, 16:9, 3:2, 6:6)
  • opcje zapisywania zdjęć (RAW, JPG, RAW+JPG o wielu poziomach jakości)
  • dostęp do trybów lampy błyskowej
  • regulacja czułości ISO (Auto, ISO 100 - 6400)
  • tryb pomiaru światła (matrycowy, punktowy i inne)
  • bardzo rozbudowany tryb ustawiania ostrości (autofokus + ostrzenie ręczne)
  • włączanie i wyłączanie trybu wykrywania twarzy
  • ustawianie punktów autofokusa (wybór automatyczny lub jeden na stałe z 11 dostępnych)

Prócz podręcznego menu z tymi wszystkimi opcjami, cztery podstawowe można wywoływać pokrętłem sterującym - czułość ISO, balans bieli, tryb autofokusa oraz tryb robienia zdjęć pojedyncze/seryjne/samowyzwalacz.

W Olympusie E-P2 zwracają uwagę rozbudowane tryby regulowania ostrości:

  • S-AF: ustawianie pojedynczego punktu
  • C-AF: tryb ciągły
  • MF: tryb ręczny
  • S-AF/MF: tryb pojedynczy z możliwością regulacji ręcznej
  • C-AF/TR: tryb śledzenia obiektu

Szczególnie fajnie korzysta się z trybu manualnego (z założonym wizjerem o porażająco świetnej jakości obrazu), w którym kiedy poruszamy pierścieniem ręcznego ostrzenia na obiektywie, aparat automatycznie przybliża centralny fragment kadru, aby ostrzenie było wygodne i precyzyjne (przybliżenie 7- lub 10-krotne regulowane podłużnym pokrętłem pod kciukiem).

Czasami przydaje się również tryb śledzenia, gdzie aparat trzyma ostrość na wcześniej wyznaczonym punkcie. To nawet działa!

Ogólnie jednak z systemu autofokusa w Olympusie E-P2 nie jestem zadowolony - jest stosunkowo powolny i prawie zawsze wykonuje spory "przejazd" tylko po to, aby złapać ostrość w danym miejscu. I w dodatku jest głośny - jak bardzo głośny, okazuje się dopiero w czasie nagrywania filmów. Każdy ruch systemu autofokusa nagrywa się z pomocą wbudowanego mikrofonu na ścieżce dźwiękowej nagrywanego filmu! To niedopuszczalne ale ratunkiem może być zewnętrzny mikrofon z zestawu SEMA-1, który jednak swoje będzie kosztował i który nie zawsze da się zastosować. Można również skorzystać z ręcznego ustawiania ostrości.

W drugiej części testu zajmę się już robieniem zdjęć Olympusem E-P2, pokażę kilka zdjęć naszej tablicy kolorów i kilka zdjęć ze zmrożonego miasta. Już niebawem.[block position="inside"]1721[/block]

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)