Twoja popularność na Instagramie nie oznacza, że robisz dobre zdjęcia

Na pewno widzieliście fotografów, których zdjęcia średnio wam się podobają, ale mają tysiące obserwujących. Wcale nie jest to jednoznaczne z tym, że ich zdjęcia są dobre, a popularne. Nie przejmuj się, jeśli Twoje konto nie pęka od followersów.

Twoja popularność na Instagramie nie oznacza, że robisz dobre zdjęcia
Marcin Watemborski

25.10.2018 | aktual.: 26.10.2018 14:31

Instagram – czy to w ogóle jest dobre narzędzie dla fotografów? Trudno powiedzieć. Ostatnio trafiłem na konto fotografa pełne naprawdę miernych zdjęć, a pod każdym z nich były posty godne 16-letniej influencerki. Miał on około 130 tysięcy obserwujących i aż się zdziwiłem, że nigdy o nim nie słyszałem zwłaszcza, że to Polak. Zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie wszystkie te polubienia i ilość followersów świadczą o jego kunszcie? Nie.

Powtarzalność się liczy. Oryginalność już nie

Na Instagramie pojawiają się pewne schematy, które zwyczajnie się klikają. Na pewno nie raz spotkaliście się ze zdjęciami talerzy z jedzeniem, zrobionymi z góry, albo islandzkimi wodospadami i człowiekiem w żółtej kurtce. Te trendy są popularne. Są fotografowie, którzy wciąż wrzucają kolejne zdjęcia tego typu po to, by zgromadzić publikę. Często jest tak, że te zdjęcia nie są dobre, są ”pod publiczkę”. Są wtórne, nawet bardzo.

W momencie, gdy wasze konto jest pełne followersów, a jednak nie widać na zdjęciach waszego stylu – przykro mi to stwierdzać, ale prawdopodobnie nie jesteście dobrymi fotografami, tylko powtarzacie schematy. Wiadomo – taką popularność łatwiej spieniężyć, ale czy warto robić słabe, nudne i powtarzalne zdjęcia w imię cyferek na portalu społecznościowym? Nie wydaje mi się. Tym bardziej, że ostatnio jeden z moich kolegów, influencer, opowiadał mi, że znana firma wyceniła jego kilkunastotysięczne konto z żywą społecznością na… 300 złotych! Nie najlepiej, prawda?

Popularny nie znaczy dobry

Zacząłem przeglądać więcej kont – modelek, fotografów, różnych ludzi. Co chwilę trafiałem na profil zwykłego człowieka, bez unikatowego contentu, ale z dużą powtarzalnością motywów (oraz oznaczeniem, jako blogger), które już widziałem. Im więcej ich było, tym konto miało większą popularność. Oczywiście nie zapominajmy o kontach fotografów, którzy robią zdjęcia roznegliżowanym młodym kobietom – to zawsze się będzie klikało i tak faktycznie jest. Ciekawym trendem jest to, że im zdjęcie wydaje się być bardziej amatorskie, tym silniej trafia do ludzi. Opatrzone odpowiednimi, popularnymi hashtagami, zgromadzi jeszcze większą publiczność.

Dam ci coś, jeśli oddasz to samo. Nic za darmo

Instagram to jednak przede wszystkim zasada wzajemności. Ktoś da ci lajka, odwdzięcz się. Ktoś cię zaobserwuje, ty go zaobserwuj. Dodając hashtag #follow, #followme, #f4f, #follow4follow czy inne zaznaczasz od razu, że jesteś skłonny do takiej wzajemności. Spróbowałem robić tak pod moimi postami i faktycznie – bardzo szybko przyszło mi około 200 obserwujących. Niestety po 2-3 dniach praktycznie wszyscy zniknęli.

Myślałem o tym, by wykupić usługę bota, który automatycznie będzie obserwował ludzi, posługujących się konkretnymi hashtagami, lajkował ich zdjęcia i komentował według schematu, ale doszedłem do jednego wniosku: Współczesny Instagram to wydmuszka. To mało znaczące cyferki, które nie kalkulują się sensownie. Z drugiej strony zacząłem inwestować w reklamy na Facebooku, regularnie wrzucać posty o odpowiednich godzinach, odpowiadać na komentarze i zwróciłem uwagę, że powstała tam niewielka, ale wierna społeczność. Z każdym kolejnym zdjęciem lub innym postem, poszerza się. Takie zaangażowanie ma sens – wiem, że nie prowadzę interakcji z botami, ale z ludźmi z krwi i kości. Czuję, że to ma sens.

Swoją drogą – przejrzyjcie konto @insta_repeat na Instagramie. Ilość powtarzalnych motywów was zaskoczy. Pamiętajcie też, że Instagram nie jest dobrym miejscem na poszukiwanie inspiracji – nie znajdziecie tam dużo oryginalnej treści.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)