Voigtländer Ultra Wide Heliar Aspherical II 12 mm f/5.6 - Ultra szeroka maszyna do kreowania równoległej rzeczywistości
O obiektywach Voigtländer już sporo pisałem. Używanie równoległe korpusów Leica M i Sony A7 doprowadziło do poszukiwań takiej optyki, która działałaby w obu systemach. Manualne, dobrze zaprojektowane i bardzo dobrze zbudowane obiektywy, już nieraz mnie zachwyciły.
11.07.2016 | aktual.: 26.07.2022 18:58
Tym razem spiszę moje wnioski z pracy obiektywem o ogniskowej 12 mm. Tak, 12 mm i nie jest to wszystko, na co stać firmę Cosina, gdyż istnieje jeszcze szkło o ogniskowej 10 mm. Dlaczego to takie ważne, aby zainteresować się tą konstrukcją? Otóż to dla mnie swoiste fotograficzne odkrycie. Droga do przepojonych dramatyzmem obrazów. Zupełnie nowy środek wyrazu! Nie przesadzam!
Dla mnie - osoby, która ogniskową 16 mm uważała przez długie lata za skrajną, a która przekonała się do manualnej piętnastki - 12 mm, to jakieś przesadzone ekstremum. Ogniskową taką uważałem nie za egzotyczną, ale nienadającą się do żadnej sensownej pracy. Muszę to przyznać - bardzo się myliłem! 3 mm różnicy pomiędzy piętnastką a dwunastką powoduje bardzo duże zmiany w proporcjach i perspektywie. To już nie szeroki kąt, to maszyna do budowania równoległej rzeczywistości.
Skąd tak ekstremalne wnioski? Otóż miałem ostatnio chwilę, aby tym obiektywem pofotografować. Nie jest to obiektyw bardzo łatwy, ale to, co może nam zaoferować jest na tyle cenne, że każdy dbający o szeroki wachlarz środków wyrazu powinien mieć to maleństwo w torbie.
Wprowadzenie
No właśnie - „maleństwo”. Ultra szerokie obiektywy dysponujące dużą średnicą pierwszej, frontalnej grupy soczewek przyzwyczaiły nas do gigantycznych rozmiarów. Takie standardy obowiązują nadal, ale w świecie lustrzanek, gdzie potrzeba odsunięcia tylnej soczewki od powierzchni światłoczułej, generuje skomplikowaną budowę optyczną. To jednak konstrukcja z mocowaniem M dla aparatów Leica. Ja stosuję ją przez przejściówkę do korpusów Sony A7.
Z dużym powodzeniem - chociaż duże wsunięcie tylnej grupy soczewek do wnętrza korpusu Sony i budowa samego czujnika generują pewne specyficzne obrazowanie. O tym nieco niżej. Tak czy siak, to maleństwo! Szerokie obramowanie przedniej soczewki jest zintegrowane ze stałą osłoną przeciwsłoneczną.
Rowkowate żłobienia otaczające wypukłą soczewkę to dowód przemyślenia konstrukcji. Zastosowane po to, aby uniknąć odbić na szkło soczewki przedniej, przechodzą na obwodzie obiektywu do skosu skierowanego „na zewnątrz” całej konstrukcji i tu umieszczony został duży i długi napis z długą nazwą obiektywu.
Wszystko po to, aby nie zaistniała możliwość odbicia się światła od białych literek i tym samym zmniejszenia kontrastu na fragmentach zdjęcia. Cała ta obudowa frontalna zwieńczona jest na obwodzie gwintem filtra! Tak - można z tą dwunastką użyć małego, płaskiego filtra o średnicy 67 mm!!! To jest to, co świadczy o wielkości tej konstrukcji! Kto używał 14-tki Samyanga wie, co mam na myśli.
[photo position=""]79756[/photo]
Pierwsze wrażenie
Standardowe pudełko stosunkowo niewielkich rozmiarów skrywa obiektyw wzbudzający szacunek. Mały, całkowicie metalowy czarny korpus. Duża zaślepka na przedniej stronie obiektywu. Masywna zintegrowana z korpusem osłona przeciwsłoneczna. Płynnie działający pierścień nastawiania ostrości i ładnie „klikający” pierścień regulacji przysłony.
Tylna grupa soczewek solidnie wysunięta w tył, okryta zmatowionym, metalowym pierścieniem. We wnętrzu widać mosiądz. Grawerowane cyferki, obróbka i brak jakichkolwiek luzów świadczą o konstrukcji wysokiej klasy.
Dane techniczne
Obiektyw jest miniaturowy. Długość 42,5 mm! Średnica 74,5 mm. Mocowanie filtra 67 mm. Waga 230 gramów! Minimalna odległość ostrzenia 0,5 m, a zakres współpracy z dalmierzem od 0,7 m. Przysłona zbudowana z 9 lamelek pracuje w zakresie 5,6 - 22. Kąt widzenia 121 stopni, a budowa optyczna wersji Aspherical II to 10 elementów w 8 grupach. Korpus jest tak krótki, że zastosowano znany z innych obiektywów do systemu M uchwyt dla palców nastawiających ostrość. Bez niego byłoby ciężko.
Charakterystyka obiektywu
Voigtländer 12 mm / F 5,6 Ultra Wide Heliar aspherical II jest niesamowity! 121 stopni to już naprawdę szeroko. Jednak ta szerokość widzenia i mega dramatyczna perspektywa idą w parze z… wiem, że to nieprawdopodobne, ale… prawie nie istniejącą dystorsją. Ta w istocie jest - lecz długo musiałem szukać motywu, który by ją ujawnił. Zwykłe fotografie architektury nie wystarczyły. Oto przykład. Poniższe fotografie nie pokazują dystorsji. Wszystkie wykonane Sony A7R.
To wszystko sprawia, że do fotografowania wnętrz - zwłaszcza ciasnych wnętrz, to szkło nadaje się znakomicie. Niebo, wydzielone pierwsze plany, widoki szerokie, ale z pierwszym planem wyglądają znakomicie. To właśnie te przerysowania i rozgraniczanie planów poza krajobrazami i architekturą sprawiają, że obiektyw może być ciekawym narzędziem do reportażu. W sieci jest wiele ciekawych zdjęć pokazujących możliwości tego szkła w tym zakresie. Obiektywu właściwie nie trzeba ostrzyć. Oczywiście trochę przesadzam, ale praca na 5,6 daje tak szeroki zakres ostrości, że gdy tylko zbliżymy się do najbliższych możliwych odległości, będziemy musieli skorygować ostrość. Możemy użyć obiektywu jako szkła do robienia fotografii bez większej ingerencji. Z biodra, z wysuniętej w górę ręki - jeżeli kompozycja nie ma znaczenia nadrzędnego nad fotografowanym obiektem - daje nam to dużą wolność. Wszelkie plany wychodzą ostre. Po przymknięciu przysłony do 8 mamy pewność, że wszystko będzie ok. Co więcej - tym obiektywem możemy spokojnie robić zdjęcia przy czasach 1/15 sekundy (a nawet 1/10) bez obawy o poruszenie! To ciekawe - ponieważ łatwo wówczas zarejestrować ruch postaci, co dodaje fotografii dramatyzmu.
Różne zachowanie na korpusach M i Sony. To fakt. Matryce systemu M są tak skonstruowane, że odległość mikrosoczewek od samego czujnika jest zminimalizowana. W Sony jest to bardziej standardowa budowa. Dlatego też skrajnie biegnące promienie światła od ostatniej, blisko czujnika położonej soczewki, padają pod ostrym kątem. To powoduje powstawanie abberacji chromatycznej prawie pokrywającej się z winietowaniem. Abberacji wyraźnie fioletowej w barwie.
Na korpusach Leica tego nie widać - jakość obrazu i stopień winietowania jest znacznie mniejszy. Z winietowaniem radzimy sobie przez proste kliknięcie profilu obiektywu (od wersji LR 5.7). Winietowanie znika. W kolorowej fotografii musimy się namęczyć, aby zlikwidować fioletowy zafarb. Ostrość jest jednak na wysokim poziomie zarówno w przypadku korpusów Sony jak i Leica. Wyjątkiem jest model Monochrom Typ 246, gdzie ostrość zdaje się być zdecydowanie większa. 24 mln pikseli dają ostrzejszy obraz, niż 36 mln z Sony A7R.
[photo position='wide"]79779[/photo]
Dla kogo ten obiektyw?
Dla każdego, kto w swym fotograficznym warsztacie stara się o poszerzenie środków wyrazu. Obiektywu trzeba się nauczyć, aby poznać jego możliwości - jednak spędzone z nim godziny doprowadzą nas do uzyskania niesamowitych efektów. Dla fotografów architektury czy krajobrazu to szkło wręcz niesamowite - gdyż dzięki uzyskiwanej perspektywie i braku dystorsji - tworzące odrealnione kadry ze „zwykłych” motywów.
Posiadacze aparatów Leica mogą spokojnie wziąć go pod uwagę, ponieważ fabryczne szkła kończą się na 16 mm, a ten Voigtländer daje całkiem udane efekty!
Dosyć zachwytów. Ja w swej torbie postanowiłem go zatrzymać, gdyż prawie nic nie waży i nie zajmuje prawie w ogóle miejsca. Gdy jednak chcę wykreować zaskakujący obraz - mam do dyspozycji narzędzie generujące nieprawdopodobną perspektywę. 15 mm daje szeroki punkt widzenia bez wad. To szkło winietuje, ale tworzy zupełnie nowy obraz rzeczywistości. W codziennej pracy profesjonalisty każdy rodzaj szkła, które tworzy obraz inny od tak popularnych „smartfonowych stylistyk”, jest cennym narzędziem. Oddaję pod Waszą ocenę obrazy z tego obiektywu. Zróbcie sobie kawę i pooglądajcie w spokoju.