Karolina Jonderko pokazuje, jak sfotografować utratę kogoś bliskiego
Karolina Jonderko straciła matkę. Nie mogła jednak pogodzić się z jej śmiercią. Zaczęła przebierać się w jej ubrania i robić sobie w nich zdjęcia. Okazało się, że to nie tylko dobra forma autoterapii, ale też metoda na poruszające autoportrety. To niejedyny cykl, w którym autorka pokazuje utratę kogoś bliskiego.
Karolina Jonderko pochodzi ze Śląska, jest absolwentką Warszawskiej Szkoły Filmowej, a obecnie studentką IV roku fotografii na PWSFTViT w Łodzi. Może pochwalić się niemałymi osiągnięciami - jest laureatką wielu konkursów fotograficznych, m.in. Grand Press Photo 2013, Photo Annual Award 2013, One Eyland.
Jonderko jako jedna z trojga fotografów została zaproszona do Programu Mentor organizowanego przez Fundacje Napo, w którym młodzi fotografowie mają okazję realizować długoterminowe projekty pod opieką członków Napo Images.
Moją uwagę przyciągnęły dwie serie autorki. Pierwszą z nich jest “Autoportret z matką”. Jonderko sfotografowała się w ubraniach swojej zmarłej matki w rodzinnym domu. Tak wspomina tę serię:
Pewnego dnia oglądając rodzinne zdjęcia, zauważyła, że na niewielu z nich jest razem z mamą. Postanowiła wypełnić tę lukę w zbiorze rodzinnych pamiątek. Zaczęła przeglądać ubrania po zmarłej matce, dobierać je w komplety, aż w końcu przymierzać i uwieczniać na zdjęciach. Każde ze zdjęć opisała, starając się przypomnieć sobie, na jaką okazję ubrania były zakładane, co się wtedy wydarzyło, jak wyglądała w nich ich właścicielka. Tak wspomina tę serię fotografii:
8 lutego 2011 roku minęły cztery lata od śmierci mojej mamy. Od tego czasu żyję przeszłością i w przeszłości. Całą swoją dotychczasową twórczość opierałam na wspomnieniach i tęsknocie. „Autoportret z matką” jest próbą podsumowania tego trudnego dla mnie okresu, ostatecznego pogodzenia się z rzeczywistością i wyjścia poza to, co „było”. Dom mojej babci stoi dziś pusty i zimny, szkody górnicze powoli zmieniają go w ruinę. To tu wychowywała się moja mama, siostra i ja.
Karolina nie lubi się stroić, podobnie jak jej mama. W wywiadzie dla Wysokich Obcasów opowiada:
Karolina Jonderko:
Te ubrania wystarczały mamie, nigdy nie odczuwała potrzeby kupowania nowych. Wolała zaoszczędzić na ważniejsze wydatki. Wyglądała zawsze skromnie, nie lubiła koloru czarnego. Mówią, że strój jest elementem kreującym tożsamość, a mama całe życie chodziła w ubraniach niewybranych przez siebie.
Swoimi zdjęciami Jonderko stawia pytania o proces przeżywania utraty bliskiej osoby, o to, jak poradzić sobie z tragiczną sytuacją. Patrząc na jej zdjęcia, odnoszę wrażenie, że przejmuje rolę, która nie powinna do niej należeć, a została niesprawiedliwie nadana przez śmierć matki.
Drugim cyklem są “Zaginieni”. Przedstawia on pokoje osób zaginionych zestawione z ich portretami. Skąd pomysł na ten projekt? Autorka opowiada we wspomnianym wywiadzie:
Siedziałam kiedyś na dworcu PKP. Cały peron był wytapetowany twarzami zaginionych osób. Patrzyłam i myślałam: przecież gdzieś muszą być czekające na nich rodziny, ich pokoje, zapewne nienaruszone, tak jak pokoje moich zmarłych. Opowiedziałam Itace o moim pomyśle. Od razu się zgodzili. To było trudne emocjonalnie zadanie, i dla tych rodzin, i dla mnie. Przejechałam ponad siedem tysięcy kilometrów, sfotografowałam 16 pokoi, 16 ludzkich historii. Rodziny dotknięte taką tragedią boją się wpuszczać obcych. To zrozumiałe, ponieważ te pokoje są dla nich jak świątynie.
Cały cykl uzmysławia pustkę i ból osób tęskniących za tymi, którzy pewnego dnia wyszli ze swoich domów i nie wrócili. Wydaje się, że w ich domach czas się zatrzymał i że czekają one na powrót mieszkańców.
W obu seriach autorka studiuje emocje towarzyszące zdarzeniom, które zupełnie zmieniają życie bohaterów i ich rodzin, pozostawiając jedynie bezsilność.