Według Andrew Tarnawczyka w fotografii „najważniejsza jest wyobraźnia”
Andrew Tarnawczyk to Polak, mieszkający w Edynburgu. Tam na co dzień tworzy swoje konceptualne, napawające przerażeniem i niepewnością prace. Jego sztuka została doceniona na całym świecie. Poznajcie jego świat.
10.04.2016 | aktual.: 10.04.2016 12:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Andrew Tarnawczyk: Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno, bo 4 lata temu. Wtedy postanowiłem zacząć studia otym kierunku w Edynburgu, Szkocji. Bardzo szybko pokochałem obrazek jeszcze mocniej.
Początkowo, chyba jak każdy, fotografowałem dosłownie wszystko – przyrodę, ludzi, sport, martwą naturę...
Jednak z czasem moją uwagę przyciągnęła fotografia mody, konceptualna oraz portretowa.
Moje prace charakteryzują się surową i zimną estetyką, są przepełnione symbolami. Często opowiadają historię. Lubię mieszać piękno z groteską.
Fotografia jest dla mnie takim pożywieniem, którym zaspokajam swój głód – ale nie ten fizyczny. Mam chyba problem z komunikacją werbalną, więc wolę coś pokazać, zamiast mówić o tym. Fotografia daje mi taką możliwość – to jeżyk, którego należy się nauczyć. Dopiero potem warto jest mieć coś do powiedzenia.
Ogólnie jestem bardzo głupi, a w fotografii nie muszę być aż tak bystry, czy oczytany. Oczywiście – odpowiednia wiedza w tej dziedzinie jest bezcenna, ale osobiście uważam, że najważniejsza jest wyobraźnia.
Chyba to jest moją jedyną, mocną stroną. No... i jeszcze podobno robię dobry sernik i nieźle tańczę!
Uwielbiam sam proces tworzenia obrazka. Wiele osób, widząc finalne zdjęcie – nie zdaje sobie sprawy, ile pracy stoi za każdym projektem.
Ja właśnie karmię się tym procesem – składaniem w całość pomysłów, szukaniem inspiracji, wyborem modeli, ich historiami oraz samą sesją. Końcowy obrazek to dla mnie już taka kropka nad „I”, której często nie chce mi się stawiać – to już mnie tak bardzo nie ekscytuje.
Guy Bordain, przez którego bardzo tęsknie za fotografią mody z dawnych lat. Inni fotografowie, których prace studiuję to: Herb Ritts, Hiro, Irving Penn, Erwin Blumenfeld oraz niesamowity Nick Knight.
Podziwiam też prace artysty z mojego rodzinnego miasta, Sanoka – Zdzisława Beksińskiego. Twórczość tego geniusza sprawiła, że zaszczepiłem do swojej fotografii element niepokoju.
Na co dzień czerpię też inspiracje z dobrych filmów, tekstów, piosenek lub po prostu z tego, co mi się przyśni.
Co do sprzętu to – był wielki format, średni format, Nikon, Canon, Sony, Olympus, tona obiektywów i innych dupereli. Ogólnie – więcej niż potrzeba.
Teraz używam tylko jednego aparatu – Canona 5D Mark II z obiektywami 35 mm i 50 mm plus jakaś tam lampka. Przyznam, że ciągnie mnie do ciemni.