Widziałeś ”strażaka z protezą z Australii”? To wielkie oszustwo

Przez ostatnie dni ”zdjęcie australijskiego strażaka-ochotnika obiega świat”. Szkoda tylko, że mężczyzna na zdjęciu nie jest nawet Australijczykiem, a tym bardziej strażakiem. Oto prawdziwa historia tego zdjęcia.

Widziałeś ”strażaka z protezą z Australii”? To wielkie oszustwo
Źródło zdjęć: © © Jasen Edwards / [Facebook](https://www.facebook.com/jasen.edwards.9)
Marcin Watemborski

Przy okazji różnych tragedii i katastrof na świecie, pojawiają się zdjęcia będące ich symbolami. Niestety bardzo często stoją za nimi historie wyssane z palca i tak też jest w przypadku zdjęcia ”australijskiego strażaka”.

Jak zauważa portal firerescue.pl w swoich mediach społecznościowych – strój mężczyzny nijak nie przypomina odzieży ochronnej członków Country Fire Authority, NSW Rural Fire Service ani Queensland FES, czyli 3 grup strażackich działających na terenie Australii. Ich ubrania są przeważnie pomarańczowe, a mężczyzna na zdjęciu ma na sobie po prostu strój roboczy z paskami odblaskowymi.

Idąc dalej tym tropem – w jego rękach nie spoczywa hełm, który wykorzystuje się do akcji ratunkowych. Jego otoczenie również nie wygląda jak remiza strażacka. Uwagę specjalistów przykuł również strój, któremu nie towarzyszy kurtka (obowiązkowa część uniformu). Oczywiście z pomocą przychodzą internauci, którzy zdradzają prawdziwą historię.

Na zdjęciu widać Jasena Edwardsa (rzućcie okiem na jego zdjęcie w tle na Facebooku) – niepełnosprawnego górnika z kopalni węgla w Wirginii Zachodniej w USA. Mężczyzna nie pozostał cicho – sam napisał, że zdjęcie będące ”symbolem tragedii w Australii” zostało wykorzystane bez jego wiedzy i zgody, a on sam nie ma z tym nic wspólnego.

Co ciekawe – na popularnym portalu Reddit był wpis o Jasenie, zamieszczony w maju 2019 roku. Autor posta opisał zdjęcie słowami:* ”Górnik z kopalni węgla pracuje po utracie nogi. Kask z głowy”*.

Jak widzicie – nie warto wierzyć we wszystko, co się znajduje w internecie i informacje trzeba sprawdzać co najmniej dwa razy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)