Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Murilee Martin jest miłośnikiem sportów samochodowych oraz fotografem. Postanowił sprawdzić czy jego Kodak Brownie z 1926 roku nadal dobrze działa i pozwoli mu zrobić dobre zdjęcia dynamicznych scen.
Murilee Martin fotografuje dla magazynu Autoweek. Przeważnie robi zdjęcia współczesnymi lustrzankami, ale od długiego czasu marzył o tym, by sprawdzić czy stare lub dziwne aparaty również poradzą sobie z tym zadaniem. Próbował robić już zdjęcia stereoskopowe, używał aparatów otworkowych, aparatów szpiegowskich, ale teraz, gdy nauczył się prowadzić Forda Model T, zdecydował się na przywrócenie do życia aparatu z jego czasów.
Aparatem, o którym mowa, okazał się Kodak Brownie No. 2. Był on produkowany w latach 1901 – 1935, a model Martina pochodzi z 1926 roku. Był to bardzo popularny sprzęt w swoich czasach i setki, jak nie tysiące ludzi, korzystały z niego na co dzień. To dzięki temu aparatowi powstało hasło Kodaka: ”Ty wciskasz przycisk, my zajmujemy się resztą”. I tak właśnie było.
Kodak Brownie No. 2 miał 5 różnych typów – od A do F i pracował na filmy średnioformatowe. Aparat był wyposażony w uchwyt oraz wizjer. Co ciekawe – był wykonywany w 3 wersjach: kartonowej (2 dolary), aluminiowej (2,75 dolara) oraz kolorowej (2,5 dolara). Wiele osób korzystało z niego bardzo często, wiele egzemplarzy zachowało się również do dziś i są w świetnej formie.
Sprzęt Martina to dokładnie Kodak Brownie No. 2 Fm, czyli pierwszy, który był wykonany z aluminium. Technologia wykorzystana w nim, czyli obrotowa migawka oraz 3-stopniowa kontrola przysłony i rozmiar filmu, to ta sama, która królowała w poprzednich modelach. Jako że aparat robi zdjęcia w formacie 6 x 9 cm, wychodzi na nim zaledwie 8 ekspozycji.
Murilee zabrał swoją skrzyneczkę na wyścig Arse Sewat-a-Palooza 24 Hours of Lemon race, gdzie pełnił oficjalnie swoje obowiązki służbowe. Zaowocowało to 24 zdjęciami o wspaniałym retro charakterze.