Wystarczyło jedno zdjęcie. Tak namierzyli twórców śmiercionośnej broni
Rosyjski program rakietowy spowodował niewyobrażalne zniszczenia w Ukrainie. Zdjęcie grupowe jego twórców, wykonane w 2013 roku, zostało przesłane do śledczych z serwisu Bellingcat, którzy w pocie czoła przeanalizowali je za pomocą obrazów satelitarnych i różnych innych metod.
Fotografia, wysłana anonimowo z konta e-mail ulegającego samozniszczeniu, została podobno wykonana w placówce rosyjskiego Ministerstwa Obrony znajdującego się pod adresem Znamenka 19 w Moskwie, ale zespół śledczych musiał to potwierdzić.
"Podobnie jak w przypadku każdej geolokalizacji, pierwszym krokiem jest identyfikacja szczegółów na zdjęciu, które mogą być przydatne" – wskazuje Aric Toler w serwisie Bellingcat. "Istnieją zasadniczo dwa rodzaje szczegółów, których szukamy podczas wykonywania tego typu zadań: szczegóły o dużym znaczeniu i mikroszczegóły" – uściśla badacz.
Geolokalizacji na podstawie jednego zdjęcia
Szczegółowy obraz zdradza zespołowi, jakiego rodzaju budynków należy szukać na zdjęciach satelitarnych. Natomiast mikroszczegóły, takie jak wzory ścian, oznakowania i inne drobne elementy mogą potwierdzić identyfikację. W tym przypadku trójstronne schody prowadzące do wejścia budynku, na których stoi grupa, to detal, który potencjalnie można dostrzec na zdjęciach satelitarnych.
Inne wskazówki obejmują odbicie w przeszklonej witrynie tego, co wydaje się kolumnami znajdującymi się za plecami fotografa. "Niektóre mikroszczegóły, które zidentyfikowaliśmy na tym zdjęciu, to przecięcia wzoru górnej cegły, dolnej cegły (o jaśniejszym czerwonym kolorze) oraz biała ścieżka wzdłuż ściany z odpływem rynnowym, które mogą być widoczne na zdjęciach wykonanych bliżej tego obszaru" – wyjaśnia Toler.
Namierzyli rosyjski program rakietowy
Zespół Bellingcat skrupulatnie przeskanował każdy kawałek zdjęcia satelitarnego, jaki udało mu się znaleźć, i w końcu znalazł potencjalne dopasowanie do trójstronnego wejścia. Przeszukując geotagowane zdjęcia ulicy na rosyjskim portalu społecznościowym VK, natrafili na wysokiej rozdzielczości fotografię wykonaną przez profesjonalnego dekarza, gdy znajdował się na szczycie północnej ściany obiektu naprzeciwko analizowanego budynku.
"Wracając do naszej listy kontrolnej obejmującej duży obraz i mikroszczegóły, prawie wszystko się zgadza, mimo że to zdjęcie zostało zrobione osiem lat później" – piszeToler. "Liczba schodów i ich kolor, kolor cegieł, obecność odpływu rynnowego, zakratowane okna, szare drzwi na prawo od grupy pozujących, białe kolumny i wszystko inne, co jest widoczne, wyraźnie do siebie pasuje".
Zespół śledczych może teraz śmiało potwierdzić autentyczność zdjęcia, które pomogło Bellingcat oraz jego partnerom śledczym The Insider i Der Speigel w półrocznym dochodzeniu mającym na celu zidentyfikowanie osób odpowiedzialnych za rosyjski program pocisków manewrujących.
Konrad Siwik, dziennikarz Fotoblogii