Jak zrobić zdjęcia makro, ale bez obiektywu makro? [poradnik]
Obiektywy makro to wydatek minimum 1000 zł, a najlepsze konstrukcje Canona czy Nikona kosztują ponad 3000 zł. Czy da się wykonać dobre jakościowo zdjęcia makro za ułamek tej kwoty?
Obiektywy makro to wydatek minimum 1000 zł, a najlepsze konstrukcje Canona czy Nikona kosztują ponad 3000 zł. Czy da się wykonać dobre jakościowo zdjęcia makro za ułamek tej kwoty?
Za chwilę zaczynamy długi weekend majowy. Niektórzy z nas wyjadą za granicę, inni pojadą w góry czy nad morze, innym pozostanie błogie lenistwo w domu. Nie ważne w której grupie się znajdujecie, założę się, że większość z was zrobi trochę zdjęć podczas majówki. Natura jest obecnie w pięknym okresie, kiedy mnóstwo roślin i kwiatów zaczęło kwitnąć. Szczególne wrażenie robią dostojne magnolie, od których nie sposób oderwać wzrok. Dla miłośników nieco innej fotografii, zostały jeszcze wyschnięte po zimie badyle, które na zdjęciach prezentują się całkiem ciekawie.
Aby uchwycić na fotografiach piękno rozbudzonej po zimie natury, warto skorzystać z dobrej jakości obiektywu makro do lustrzanek. Tego typu szkła są jasne, najczęściej niesamowicie ostre i co ważne, ostrzą od kilkunastu centymetrów do nieskończoności. Niestety, fotografia makro z profesjonalnymi obiektywami to zabawa dla osób, które są w stanie zainwestować kilka tysięcy złotych w dobre szkło. Dla kogoś, kto chce od czasu do czasu wykonać kilka zdjęć makro, zakup takiego sprzętu raczej będzie mijał się z celem. Są jednak sposoby, które pozwolą zmniejszyć odległość ostrzenia za ułamek tej kwoty. Do zdjęć testowych posłużył mi Canon 5D Mark II z obiektywami 24-70 mm f/2.8 L i 85 mm f/1.8.
Na początek mam dla Was dobrą wiadomość - wbrew pozorom nie musicie mieć ultrajasnego obiektywu. W zupełności wystarczy podstawowy obiektyw 18-55 mm, ponieważ przy zmniejszaniu odległości od fotografowanego obiektu, głębia ostrości staje się coraz bardziej płytka. Przysłona musi zostać przymknięta do wartości minimum f/5.6, czyli maksymalnej jasności kitowych obiektywów. Lustrzanka z matrycą pełnoklatkową wcale też nie ułatwi zabawy ze zdjęciami makro - większa matryca oznacza jeszcze mniejszą głębię ostrości. W portrecie będzie to jak najbardziej pożądane. W fotografii makro - wręcz przeciwnie.
To z kolei bardzo popularny sposób na tanie makro. Poszukajcie w szufladzie Waszych rodziców lub dziadków starych obiektywów podłączanych do aparatów marki Zenit czy Praktika. Najczęściej są to Pentacony 50/1.8 lub Heliosy 58/2. Mogę się założyć, że większość z Was ma takie cacka gdzieś na strychu. Po przyłożeniu odwróconego obiektywu, odległość ostrzenia drastycznie spada oferując bardzo duże powiększenie. W sprzedaży dostępne są również pierścienie odwrotnego mocowania, dzięki którym wspomnianego taniego Pentacona przykręcamy niczym filtr do obiektywu podłączonego do aparatu. Ja użyłem Pentacona 50/1.8 przyłożonego do Canona 85/1.8.
Dzięki odpowiedniemu wyprofilowaniu gwintów, obiektywy idealnie do siebie przylegają, więc utrzymanie ich jedną ręką nie sprawia żadnego kłopotu. Wadą tego typu rozwiązania jest fakt, ze do całego układu dokładamy kolejne soczewki, przez co mogą pojawić się aberracje chromatyczne, a ostrość spadnie. Powiększenie jest tak duże, że trafienie w ostry punkt również nie będzie łatwe. Niemniej jednak, jak na darmowe rozwiązanie jest naprawdę warte uwagi.
3. Soczewki macro
Komplet bardzo dużych (77 mm) soczewek o mocach +1, +2, +4 i +10 dioptrii kosztuje niecałe 80 zł. Ich niewątpliwą zaletą jest brak straty światła i duża elastyczność - od niewielkiego powiększenia dla soczewki +1, do bardzo dużego dla +10. Soczewki nakręcane są jak filtr, a opakowane w zgrabne etui są naprawdę wygodne w użyciu.
Wadą jest fakt, że dodajemy kolejny element do układu optycznego, przez co ostrość zdjęć jest mniejsza, a aberracje nasilone. Niemniej jednak za 80 zł ciężko znaleźć bardziej uniwersalne rozwiązanie.
4. Pierścienie pośrednie
Pierścienie pośrednie to mój faworyt w tym zestawieniu. Niewątpliwym plusem tej metody jest fakt, że nie dokładamy żadnych soczewek do układu optycznego, więc nie odczujemy straty jakości. Testowane przeze mnie pierścienie MeiKe kosztują około 240 zł i mają metalowy bagnet z przeniesieniem automatyki. Za około 180 zł dostaniemy wersję ekonomiczną z plastikowym bagnetem. W zestawie znajdują się trzy pierścienie, 13, 21 i 31 mm, które można dowolnie łączyć zwiększając skalę odwzorowania.
Co ważne, obiektyw nie traci swoich właściwości optycznych, a pierścienie pasują do każdego obiektywu z określonym mocowaniem, zarówno do kita za 300 zł, jak i teleobiektywu za kilka tysięcy zł. Minusem jest nieznaczna utrata światła. To zdecydowanie najlepsze rozwiązanie do budżetowej fotografii makro, bo nie tracimy jakości naszego obiektywu, a i kieszeń nie zostanie zbytnio ogołocona.
Jak widać, sposobów na tanią fotografię makro jest całkiem sporo. Możecie jeszcze zainteresować się soczewkami firmy Raynox lub mieszkami macro. Największe powiększenie uzyskacie używając odwróconego obiektywu, ale niesie to za sobą pogorszenie jakości, a trafienie w punkt graniczy z cudem. Dla osób, które chcą zaoszczędzić, polecę soczewki makro, które są tanie, ale dzięki różnej mocy, sprawdzą się w większości sytuacji. Osobom, którym zależy na wysokiej jakości polecę najdroższe z opisywanych rozwiązań, czyli pierścienie pośrednie. Co prawda trzeba się liczyć ze stratami światła, ale ostrość obrazu będzie najlepsza z wymienionych rozwiązań. Kolejnym plusem jest fakt, że działają ze wszystkimi obiektywami danego systemu.
Akcesoria do poradnika wypożyczył nam sklep Notopstryk.pl, za co serdecznie dziękujemy.
Poniżej prezentuję zbiór zdjęć obrazujących powiększenie dla poszczególnych rozwiązań.