Zdjęcie, które wywołało burzę w internecie. Wiemy, jak powstało
O zdjęciu Radosława Paszkowskiego, na którym uchwycił błyskawicę uderzającą w Stadion Narodowy zrobiło się naprawdę głośno. Pojawiło się mnóstwo słów uznania, ale są też oskarżenia o manipulację. Zapytałam autora, jak było naprawdę.
Ulubione fotograficzne tematy Radosława Paszkowskiego to lotnictwo i Warszawa, ale poza nimi ma jeszcze kilka innych fotograficznych miłości.
Warszawa jest pięknym, niezwykle dynamicznym miastem. Gdy porównuję ją do tej z początku lat 90, widzę kolosalną różnicę. Fascynuje mnie połączenie nowoczesnej architektury z naturą i zielenią, której w Warszawie jest niezwykle dużo. Ponieważ bardzo często przebywam nad Wisłą – dziką i nieuregulowaną – doświadczam tego w dwójnasób.
Często fotografuje ze swojego "lufciku nad Wisłą", skąd roztacza się widok na stolicę. Kiedy w prognozach pogody zapowiedziano zbliżającą się burzę, Radosław czekał na nią, jako wytchnienie od upału. Nie miał zamiaru jej fotografować:
Fotografowanie błyskawic w ciągu dnia jest trudniejsze i rzadko wychodzi. Ponadto nocą kontrast tła lepiej wydobywa wszelkie walory błyskawicy – wszystkie rozgałęziania są lepiej widoczne, a dramatyzm kadru jest większy. Burze w ciągu dnia często po prostu odpuszczam.
Tym razem Radek postanowił chwycić za aparat. Widząc zapadającą ciemność i komórki burzowe zmierzające ku sobie na radarze, rozstawił statyw i zaczął fotografować.
Dramatyzm fotografii podkreśla dodatkowo widoczna po prawej stronie od stadionu "kotłowanina", czyli fragment downburstu, czyli prądu zstępującego połączonego z silnymi opadami.
Do jego zrobienia Radosław wykorzystał Canona EOS 1Ds Mark II i obiektyw Canon EF 24-105 mm f/4 USM L. Przy maksymalnie zamkniętej przysłonie i czasie naświetlania 2 sekundy, fotografował w trybie ciągłym i zrobił około 400 zdjęć. Tylko na sześciu z nich udało się uchwycić błyskawice. W postprodukcji fotograf wprowadził jedynie drobie korekcje kontrastu, świateł i cieni., żeby uzyskać efekt jak najbardziej podobny do tego, co zapamiętał.
Zapytany o to, czy żeby uchwycić taki kadr trzeba mieć więcej szczęścia, czy umiejętności odpowiada bez wahania, że szczęście jest tu decydującym czynnikiem. Technikę szybko można opanować - nie jest w tym wypadku trudna, a na pojawienie się błyskawicy w kadrze nie mamy żadnego wpływu.
- Co więcej – 80 procent błyskawic, które widziałem w czasie tej burzy pojawiło się między kolejnymi ekspozycjami. Chyba czymś podpadłem gromowładnemu - mówi Radosław.
Radosław zapytany, co czuje fotograf po zrobieniu takiego zdjęcia odpowiada:
Ciekawość odnośnie tego, z jakim spotka się odzewem u przyjaciół, którym zamierzam pokazać zdobycz. No i z całą pewnością – czy ten najlepszy kadr z tej sesji, będzie rzeczywiście lepszy od tych złapanych wcześniej. Ten akurat nie był, ale "internet" natknął się na niego, jako pierwszego i tak poszło w świat, że "na takie zdjęcie czeka się całe życie".
Z reszty materiału jaki powstał podczas tej burzy Radosław postanowił stworzyć timelapse, żeby pokazać jak wyglądała cała sytuacja. Fotograf podkreśla, że jest to jego pierwszy film poklatkowy, a seria zdjęć nie była robiona w tym celu. Mimo to, efekt jest niesamowity.