10 sekund wystarczyło, aby fotoreporter w Rio stracił sprzęt warty ok. 160 tys. złotych
W miniony piątek rozpoczęły się Igrzyska Olimpijskie, niestety jeszcze przed ceremonią otwarcia jeden z fotoreporterów stracił cały swój sprzęt... w całe 10 sekund! Przykra historia, którą opisujemy ku przestrodze innych.
Brett Costello, fotograf News Corp, został okradziony w miniony piątek jeszcze przed ceremonią otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Rio. Kto mógłby się spodziewać, że złodzieje będą tak bezczelni, że zaatakują w biały dzień? Czasem bywają jeszcze gorsi, zobaczcie poniżej historię kradzieży sprzed 4 lat.
Thieves in Saint-Petersburg (Russia)
W kradzież było zamieszane kilka osób. Jak fotograf wyjaśnia w rozmowie z The Courier Mail – młoda kobieta podeszła do niego w kawiarni z prośbą o pomoc. Rozmowa zajęła mu może 10 sekund. W tym czasie jego torba ze sprzętem za ok. 160 tysięcy złotych została zwinięta i wrzucona do pobliskiego samochodu, który pognał w siną dal.
Costello wezwał policję, ale niespecjalnie wierzył w to, że jego sprzęt zostanie odzyskany. Ciekawe jest to, jak łatwo poszło złodziejom – fotograf News Corp nie jest przecież amatorem, więc powinien być uczulony na wszystkie przejawy zagrożenia, a jednak – chwila nieuwagi i sprzęt wartości niezłego samochodu zniknął.
W niedzielę, 7 sierpnia, policja ujęła podejrzanego o kradzież. Zabrzmi to komicznie, ale złodziej udawał, że jest Brettem Costello. To co najmniej niedorzeczne, ale się zdarzyło! Zajście miało miejsce na Sambodromie, gdzie odbywały się zawody w łucznictwie mężczyzn. Costello poznał swoją kamizelkę, którą dostrzegł na jednym z fotoreporterów – na przodzie miała jego numer.
Po zatrzymaniu przez ochronę, podejrzany mężczyzna wziął kamizelkę i zaczął odchodzić w dal. Policja dość szybko się nim zainteresowała i zatrzymała na przesłuchanie. Niestety, wciąż nie wiemy, co stało się ze sprzętem Bretta Costello. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko współczuć utraty narzędzi pracy.
Będąc w tłumie musimy uważać na swój sprzęt - nawet na chwilę nie spuszczać go z oczu, tym bardziej jeśli mamy świadomość, że w torbie jest warte coś, za co można kupić nowy samochód. Szczerze mówiąc - najlepiej jest wystrzegać się typowych toreb i plecaków fotograficznych, które krzyczą: "Jestem fotografem! Patrzcie na mnie!". Dyskrecja jest w cenie, mili Państwo, zwłaszcza, gdy mówimy o dziesiątkach tysięcy złotych w sprzęcie, które pozwalają nam godnie żyć.