Zobaczcie Wojciecha Plewińskiego!
Kiedy ktoś mnie pyta o ulubionych polskich fotografów, wymieniam jedynie kilku artystów. Nie dlatego, że ich nie cenię. Może dlatego, że zbyt wielu nie znam, może dlatego, że moje popowe poczucie estetyki jest dość zamknięte dla polskiej szkoły fotografii, a może dlatego, że to, co bliskie, jest mniej interesujące, mniej egzotyczne, osiągalne. Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. W każdym razie zawsze wymieniam na pierwszym miejscu nazwisko Wojciecha Plewińskiego.
23.12.2011 | aktual.: 26.07.2022 20:41
Nie zostanie się dobrym fotografikiem, nie czytając zdjęć. Każdy wyszukuje takie pozycje, które są najbliższe jego gustowi. Takie, od których zaczyna budować swoje myślenie fotograficzne. Kiedy prowadząc zajęcia, mam wymienić moich ulubionych fotografików, mogę pisać na tablicy w nieskończoność. To, że fotografia dokumentalna rozpoczęła się od Bressona, wiedzą wszyscy. Avedon został uznany za najbardziej wpływowego fotografika dwudziestego wieku. Mówi się, że swoimi zdjęciami zmienił Amerykę. Dla mnie europejski portret i modę zapoczątkował Jeanloup Sieff. To nazwiska, od których wielu rozpoczyna fotograficzną podróż do korzeni tego, co można oglądać dzisiaj na okładkach czasopism. Nie mogę też nie wspomnieć o Wojciechu Plewińskim.
Polski Avedon
Kiedy zaczynałem robić swoje pierwsze klatki, jego zdjęć już nie można było zobaczyć w "Przekroju", ale moja mama przy każdej okazji namawiała mnie, abym wyszukał zdjęcia Plewińskiego. „Synu to historia fotografii mody i portretu” - mówiła. Kilka miesięcy temu w moje ręce trafił album "Szkice z Kultury". Dopiero wtedy poczułem, jak ważną postacią jest Wojciech Plewiński.
Rozpoczynam od wstępu, dwie kartki prawie samych dat, nazwisk i skrótu biograficznego napisanych przez Tadeusza Nyczka. Świetne kontakty z Piwnicą Pod Baranami, krakowskim światkiem teatralnym. Znajomości we wszystkich środowiskach związanych ze sztuką pozwalały na wykonywanie zdjęć. Jednym tchem z coraz większymi oczami przebiegam kolejne akapity i czekam, żeby zobaczyć samą treść, czyli zdjęcia.
Nim jednak do nich przejdę, muszę wspomnieć o wielkiej czterdziestoletniej historii pracy Plewińskiego w redakcji "Przekroju". W tamtych czasach można było zostać sławnym dzięki okładce, dzisiaj, by znaleźć się na okładce, trzeba być sławnym. To Plewiński wybierał dziewczyny na okładki, to on przygotowywał pierwsze sesje mody. Przy pomocy jego żony i redaktorki działu mody Barbary Hoff wykonywał zdjęcia modowe. Dzisiaj (pisaliśmy o tym wielokrotnie) fotograf pracuje z całym zespołem ludzi. Wizażysta, stylista, fryzjer, asystent itd. W przypadku zdjęć Plewińskiego stylizował autor. Jak sam mówi, zawsze miał ze sobą spinacze, żeby lepiej dopasować ciuchy, które pożyczała jego żona. Dzisiaj galerie handlowe pękają w szwach, a większość sklepów z miłą chęcią wypożycza ubrania do sesji fotograficznych. Pomyślcie, co było w latach sześćdziesiątych?! Większość osób czytających ten tekst urodziła się znacznie później, ale wystarczy włączyć telewizor, prawie zawsze trafi się na którąś z komedii Barei. Tak to właśnie było... A zdjęcia Plewińskiego wydają się nie mieć z tamtą rzeczywistością nic wspólnego.
Nie na darmo rozpocząłem ten artykuł od Bressona, Avedona i Sieffa. Zanim napiszę o albumie, chciałbym zakomunikować, że polskim Avedonem jest Plewiński. Bo mimo dojrzałego wieku cały czas pracuje i absolutnie nie wygląda na swoje lata. Zapytacie o powód, dla którego to napisałem? Sami zobaczcie...
Szkice z Kultury, czyli teatr i reszta świata
Album "Szkice z Kultury" otwiera Krzysztof Komeda – historia polskiego jazzu (a tu moi znajomi o polskim jazzie). Genialny portret na łóżku z saksofonem. Potem jest tylko lepiej: Wiesław Dymny, Piotr Skrzynecki, Kurylewicz, Penderecki, genialny portret Stanisława Radwana, Wisława Szymborska, Turowicz, Harasymowicz, Lem, Błoński, Mrożek, Nowosielski.... Drodzy Państwo, jestem dopiero na 75. stronie. Nie będę wymieniał wszystkich, to nie ma najmniejszego sensu. Chciałbym się skupić na kilku ogólnych cechach zdjęć.
Nie mam pojęcia, ile czasu miał autor na wykonanie poszczególnych zdjęć. Ma się jednak wrażenie, że ogląda się samych przyjaciół pana Plewińskiego. Każdy przedstawiony artysta wydaje się bliską mu osobą, wyjaśniają to opisy zdjęć, które dopełniają całości szczęścia. Genialne światło, miękkość połączona ze wspaniałą ekspresją bohaterów.
"Szkice z Kultury" można podzielić na dwie części - teatr i reszta świata. Oczywiście to mój subiektywny podział. Uwielbiam aktorów na zdjęciach, bo są znacznie bardziej fotogeniczni niż zwykli zjadacze chleba. Zmarszczki mimiczne i świadomość ciała sprawiają, że sam lubię ich fotografować. Zdjęcia Plewińskiego są przy tym jeszcze mistrzowsko skomponowane. Praca pod światło to przykład dla wszystkich. Nie znam wielu, którzy opanowali to tak dobrze.
Kiedy zobaczyłem portret Andrzeja Mleczki na tle Sukiennic, nasunęło mi się jedno stwierdzenie. A jednak się da... sfotografować osobę, tak by łuki arkad nie wyrastały jej z głowy. Te słowa kieruję do „artysty“, który wykonał portret wyborczy jednego z krakowskich posłów ;)
Zastanawiam się, które zdjęcie podoba mi się najbardziej. Mogę powiedzieć, że w tej chwili najbardziej przemawia do mnie piękno i miękkość portretu Mai Wodeckiej ze strony 252. Wiem jednak, że za kilka chwil to będzie zupełnie inna fotografia, bo zmieni się mój nastrój. Album po prostu nie ma słabych punktów. Trudno o nim napisać cokolwiek złego. Może to, że brakuje mi kociaków z "Przekroju". No ale nie o tym jest tak publikacja.
Sam autor w gronie swoich ulubionych fotografików wymienia Bressona i Newtona. Myślę, że znacznie bliżej jego fotografiom do Avedona i Sieffa, jednak nie jest taktowne szufladkowanie Plewińskiego z kimkolwiek. To po prostu Plewiński.
Miałem okazję poznać pana Wojciecha osobiście. Niedawno podczas wystawy w Krakowskim Instytucie Włoskim miałem drugą możliwość porozmawiania z nim. Niesamowite jest to, że kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem, miał na szyi mały cyfrowy aparat marki Ricoh. Potem dowiedziałem się, że część swoich prac drukuje cyfrowo. Mówi otwarcie o nowinkach technicznych. Jeśli teraz nie odrzuca nowej technologii, jak bardzo postępowy musiał być w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych? To mogą wiedzieć odrobinę starsi odbiorcy jego zdjęć. Ja dzisiaj staję na baczność i wołam do młodszych odbiorców: jeśli jeszcze go nie znacie, poznajcie Wojciecha Plewińskiego!
Album "Szkice z Kultury" Wojciecha Plewińskiego jest dostępny w wybranych księgarniach:
Kraków
- House of Albums, ul. Zwierzyniecka 17
- Księgarnia Hetmańska, Rynek Główny 7
- Austeria, ul. Józefa 38
Warszawa
- Kluboksięgarnia Serenissima, CSW Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2
- Księgarnia Prospero, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, ul. Jazdów 1
- Księgarnia im. B. Prusa, ul. Krakowskie Przedmieście 7
- Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, pl. Stanisława Małachowskiego 3
- Bookoff, ul. Łucka 14
Łódź
- Muzeum Sztuki, ul. Ogrodowa 19
Źródło: Blog Warsztaty Sztuki Fotografii