Życie japońskich biznesmenów jest pełne stresu. Nic dziwnego, że zasypiają, gdzie popadnie
Uliczny dokument Davida Tesinskiego ”The Man-Machine” (”Człowiek-maszyna”) dotyka trudnej tematyki japońskich biznesmenów, którzy po długim dniu pracy upijają się i śpią, gdzie tylko im się uda. Stres jest dla nich tematem tabu, więc robią to, co inni.
Niektórzy z bohaterów Tesinskiego ucinają sobie drzemki na ulicy, a inni w komunikacji miejskiej. Jeden z nich zasnął nawet trzymając się reklamy na przystanku, a dwaj kolejni w McDonald's. Standardy korporacyjne w Japonii skłaniają pracowników do wykonywania swoich obowiązków zawodowych nawet przez 14 godzin dziennie, co jest po prostu nieludzkie.
Po ciężkim dniu pracy biznesmeni udają się do barów ze swoimi kolegami z pracy – to już rutyna. Często takie posiadówki z piciem w tle kończą się około 2 w nocy, a zmęczeni i pijani pracownicy szukają wygodnego miejsca, by chwilę odpocząć – bez względu na to, czy są w domu, czy nie. Po tym czeka znowu ich biurowy koszmar.
David Tesinsky nazwał cykl po swojej ulubionej piosence zespołu Kraftwerk - ”The Man-Machine”. Powodem dla tego było zachowanie Japończyków, którzy są niczym roboty. Autor projektu przyrównuje ich ruchy do duchów, które snują się ulicami. Japońscy biznesmeni są skoncentrowani na swojej karierze jak na niczym innym. Tesinsky jako przykład absurdu, by pomóc zrozumieć sytuację udaje ich rozumowanie: ”Jeszcze tylko 5 lat i awansuję w tej niekończącej się piramidzie”.
I tak oto dzień po dniu, noc po nocy, organiczne maszyny-duchy, krążą ulicami japońskich miast w pogoni za kolejnym stopniem w hierarchii firmy. To przerażająca kwestia, która może wydawać się nam, Europejczykom, nie do pojęcia. Przepracowanie prowadzi do samotności, samotność do depresji, depresja do samobójstwa. To tematy, których nie porusza się w japońskiej kulurze.
Więcej zdjęć autora znajdziecie na jego stronie internetowej.