Czy Google Clips to aparat fotograficzny przyszłości? Powstał, aby samemu rejestrować nasze życie
Po co komu mały aparat kompaktowy w świecie smartfonów? Google twierdzi, że zna odpowiedź na to pytanie. Jest nim Google Clips 0, urządzenie wyposażone w sztuczną inteligencję, która nie tylko rozpoznaje nasze twarze, ale też sama decyduje kiedy nas fotografować lub nagrywać.
05.10.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:19
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Google Clips pomyślałem, że korporacja stworzyła kamerkę do lifeloggingu
Lifelogging to trend rejestrowania swojego codziennego życia - w tym wypadku za pomocą kamery. Dużo się nie pomyliłem, tyle, że kamerka nie będzie nagrywać 24 godziny na dobę. Ma pracować do trzech godzin na jednej baterii i sama decydować o tym kogo i gdzie nagra czy sfotografuje. Zaraz, zaraz. Sama decydować?
Producent twierdzi, że Google Clips to kamerka dla rodziców i fanów zwierząt
Z założenia urządzenie ma za zadanie sprawić, że skupimy się na zabawie z dzieckiem czy ukochanym kotkiem, zamiast trzymaniu w dłoni dużego smartfona. Fotografowaniem czy nagrywaniem wideo zajmie się Google Clips. Kamerka ma stać lub być przypięta do mebli gdzieś w domu i rejestrować nasze życie. Po ręcznym wskazaniu odpowiednich twarzy (także zwierząt), urządzenie ma samo nagrywać i fotografować, rozpoznając odpowiednie osoby czy np. psa. Albo kota. Ma też samo się uczyć i udoskonalać.
Google Clips ma matrycę o rozdzielczości 12 megapikseli z obiektywem o polu widzenia 130 stopni. Urządzenie oferuje prędkość zdjęć do 15 kl./s i ma 16 GB wbudowanej pamięci. Akumulator ma zapewnić 3 godziny ciągłej pracy. Najlepiej współpracuje z nowym smartfonem Google Pixel 2, ale także z Samsungami S7/8 i iPhone'ami (od modelu 6 w górę).
Google Clips: AI camera first look
Brzmi to wszystko, jakby Google stworzył kamerkę szpiegowską i jeszcze kazał nam płacić 249 dolarów za jej kupienie i ustawienie w domu
A potem nas szpiegował i wiedział o nas wszystko (o ile jeszcze tego nie wie). Sama korporacja twierdzi, że kamerka nie ma mikrofonu, a wszystkie nagrania czy zdjęcia są szyfrowane i przechowywane wyłączenie na samym urządzeniu lub mogą być przesłane do sparowanego smartfona. Google ma nie mieć do nich dostępu. Oprócz tego w momencie, kiedy Google Clips jest aktywny, oznajmia to migającą diodą. Clips łączy się ze sparowanym smartfonem, na którym mamy dostęp do nagrań, możemy też nim sterować jak zwykłą kamerką. Z przodu mamy też fizyczny przycisk spustu.
Wszystko pięknie, ale wciąż mam wrażenie, że Google Clips to taka nowoczesna, inteligentna fotopułapka. Pułapka, którą mamy sami ustawić w domu na siebie i swoich bliskich (zaliczam do tego także kota). Brzmi to dosyć dziwnie i mnie nie przekonuje, ale może to po prostu melodia przyszłości? Może tak będzie wyglądać fotografia?
Niedawno pisaliśmy o tym, że firma Apple kupiła mały startup Regaind, czyli firmę, która specjalizuje się w fotograficznej, sztucznej inteligencji. Wiele wskazuje na to, że korporacja z Cupertion rozwija gałąź sztucznej inteligencji związanej z fotografią. Jak widać, Google jest nawet przed Apple. To wszystko powoli układa się w nieco bardziej wyraźną całość. Czy w niedalekiej przyszłości będziemy cały czas fotografowani, a sztuczna inteligencja będzie wybierać automatycznie najlepsze ujęcia i serwować nam gotowy pakiet obrazów do wyboru? Albo nagrywać nasze życie i przygotowywać gotowe, zmontowane filmiki na Facebooka? Może to tylko przesadzone wizje, ale z pewnością świat coraz szybciej zmierza w kierunku sztucznej inteligencji. Czy tego chcemy czy nie, prawdopodobnie jesteśmy na początku małej rewolucji w świecie fotografowania - przynajmniej jeśli chodzi o smartfony czy małe kamery, jak Google Clips.