Nowy bezlusterkowiec do 2000 zł - na które aparaty warto zwrócić uwagę?
Bezlusterkowce zdobywają coraz większy kawałek tortu na rynku aparatów. Jakie propozycje przygotowali dla nas czołowi producenci w cenie do 2000 zł wraz z podstawowym obiektywem? Sprawdzamy!
19.03.2016 | aktual.: 24.05.2016 13:20
To druga, z trzech części cyklu tekstów, w którym odpowiadamy na pytanie: jaki aparat wybrać mając makysmalnie 2000 zł? W pierwszym artykule przyjrzeliśmy się lustrzankom. W tym zestawieniu, skupiliśmy się na bezlusterkowcach. Na koniec opiszemy dokładnie czym różnią się oba systemy, doradzimy który jest dla ciebie.
Dwa miesiące temu przygotowałem zestawienie lustrzanek do 2000 zł. Nie spodziewałem się, że wywoła aż taką dyskusję. Niektórzy mieli nawet pretensje, że w zestawieniu lustrzanek nie umieściłem bezlusterkowców, a konkluzja była taka, że aparaty z lustrem są już passe. Poniekąd podzielam ten pogląd, bo już od jakiegoś czasu nie mam swojej lustrzanki i jakoś specjalnie za nią nie tęsknię. Jednak na takie wywody przyjdzie jeszcze czas w osobnym artykule. Tu jednak zdania naszych czytelników zmieniły się o 180 stopni na przestrzeni ostatnich dwóch lat, kiedy bezlusterkowce były traktowane przez wielu jako gorszy i droższy zamiennik lustrzanki. Dziś myślę, że większość wie, że to bzdura.
W dzisiejszym zestawieniu prezentuję bezlusterkowce w cenie do 2000 zł wraz z obiektywem, które według mnie zasługują na największą uwagę. Nie są to wszystkie aparaty w tej cenie dostępne na rynku, ale skupiłem się na produktach wiodących producentów. A jakie są wasze typy?
Olympus PEN E-PL7
Ten model miał premierę latem 2014 roku i jest bezpośrednim następcą udanych modeli E-PL5 i 6. Obecnie to najmniejszy aparat w ofercie japońskiego producenta. W porównaniu do poprzedników dodano moduł Wi-Fi, zmieniono przegub ekranu - obecnie możemy zrobić selfie odchylając ekran w dół, zwiększono również rozdzielczość wyświetlacza, a także wymieniono procesor. Parametry są identyczne jak w modelu OM-D E-M10, choć oczywiście aparaty różnią się ergonomią, a E-M10 dodatkowo wyposażony jest w wizjer.
Aparat cudem zmieścił się w widełkach cenowych, bo jego cena wynosi 1999 zł wraz z obiektywem 14-42 mm f/3.5-5.6 II.
E-PL7 napędza procesor TruePic VII, który współpracuje z 16-megapikselową matrycą LiveMOS w rozmiarze 4/3” (crop x2). Matryca, mimo że nienajnowsza, oferuje dobrą jakość obrazu do wartości ISO 1600, ale nawet ISO 3200 i 6400 możemy wykorzystać przy dobrze naświetlonych scenach. Na uwagę zasługuje tryb seryjny 8 kl./s, ale przede wszystkim wydajna, 3-osiowa stabilizacja sensora. Do tego aparat jest naprawdę dobrze wykonany. Filmy nie są najmocniejszą stroną Olympusa - E-PL7 nagrywa w rozdzielczości Full HD tylko przy 30 kl./s. Warto wspomnieć, że system Mikro Cztery Trzecie oferuje bardzo bogaty system obiektyw, więc rozbudowa go nie będzie stanowiła żadnego problemu.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie RAW, a następnie wywołane w Olympus Viewer 3 przy wyłączonym odszumianiu.
Panasonic Lumix G6
To drugi przedstawiciel systemu Mikro Cztery Trzecie w naszym zestawieniu. Aparat wyraźnie aspiruje wyglądem do lustrzanek i jako jedyny wyposażony jest w wizjer, a to wszystko w cenie około 2000 zł, z obiektywem 14-42 mm f/3.5-5.6 Mega O.I.S, który wyposażony jest w stabilizację.
G6 oferuje nam bogate możliwości personalizacji poprzez przypisywanie funkcji do dedykowanych przycisków, dotykowy obracany ekran, a także, co bardzo ważne - dwa koła nastaw. W kwestii ergonomii, G6 jest najbardziej dopracowany spośród konkurentów, choć nie każdemu przypadnie do gustu wygląd lustrzanki.
Sercem Lumixa jest procesor Venus Engine wraz z matrycą LiveMOS o rozdzielczości 16 megapikseli. Zachowanie przy wysokich czułościach jest bardzo podobne, jak w przypadku Olympusa - do ISO 1600, zdjęcia są dobrej jakości, natomiast ISO 3200 i 6400 możemy wykorzystać przy dobrze naświetlonych scenach. Tryb seryjny to maksymalnie 7 kl./s. Autofokus bazujący na detekcji kontrastu i 23 punktach jest bardzo szybki i celny. Warto zwrócić uwagę na możliwości filmowe - G6 nagrywa filmy Full HD do 60 kl./s!, a ciągły autofokus działa zaskakująco dobrze. Nie zabrakło również Wi-Fi i NFC. System Mikro Cztery Trzecie oferuje bogactwo obiektywów, więc na pewno będzie w czym wybierać.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie JPG przy standardowym poziomie odszumiania.
Sony A5100
Ten aparat również cudem zmieścił się w cenie 2000 zł, w zestawie z obiektywem 16-50 mm f/3.5-5.6 OSS. Aparat jest ciekawą propozycją, szczególnie że model A5100 odziedziczył wiele podzespołów po większym bracie A6000, w tym matrycę i układ AF.
A5100 to najmniejszy bezlusterkowiec Sony, co jest bardzo wygodne podczas podróży, ale niestety odbiło się to na ergonomii. Nie znajdziemy tu dwóch kół nastaw, ale również koła trybów. Producent nie przewidział także możliwości podłączenia zewnętrznej lampy błyskowej. Na uwagę zasługuje jednak wygodny ekran dotykowy odchylany do góry, co przyda się do zrobienia selfie.
Sony A5100 wyposażone jest w matrycę CMOS o rozdzielczości 24 megapikseli, która współpracuje z procesorem BIONZ X. Jej rozmiar to APS-C, czyli jest większa od konstrukcji w Olympusie, Panasonicu czy Nikonie. Dobrą jakość zdjęć otrzymamy do czułości ISO 1600, ale wyższe czułości ISO 3200 i 6400 nadal będą prezentowały się nieźle. Autofokus pracuje w oparciu o 179 punktów detekcji fazy i 25 punktów detekcji kontrastu. Co ważne, działa szybko i celnie. Prędkość zdjęć seryjnych wynosi 6.5 kl./s, więc jak widać, bezlusterkowce naprawdę dają radę w tym temacie. Filmy nagrywane są w rozdzielczości Full HD przy 60 kl./s. Dodatkowo możemy skorzystać z nowego kodeka X-AVCS. Ze smartfonem połączymy się przez Wi-Fi i NFC.
Nie sposób jednak nie wspomnieć o dołączonym obiektywie 16-50 mm f/3.5-5.6 OSS, który jest wybitnie zły optycznie - bardzo winietuje i ma potężną dystorsję. Robiąc RAW’y, koniecznie trzeba je korygować, natomiast z mojego punktu widzenia, lepszym pomysłem byłby zakup nieco starszego obiektywu 18-55 mm f/3.5-5.6, który jest większy, ale lepszy optycznie.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie RAW, a następnie wywołane w Adobe Lightroom 5.7 standardowych ustawieniach.
Fujifilm X-M1
Co prawda X-M1 ma już swoje lata, ale według mnie to nadal bardzo dobra propozycja. Największą zaletą X-M1 jest jego matryca wykonana w technologii X-Trans CMOS, której przyjrzę się w dalszej części opisu. Zestaw z obiektywem 16-50 mm f/3.5-5.6 trzyma od dłuższego czasu cenę i kosztuje około 1800 zł.
Na X-M1 widać już ząb czasu, jest dość toporny w obsłudze, a wykonanie mogłoby być lepsze, ale mimo to aparat robi dobre wrażenie, a stylistyka retro dodaje mu uroku. Aparat dobrze leży w dłoni, szczególnie że w zestawieniu jest jednym z większych. Nie zabrakło odchylanego ekranu, choć bez funkcji selfie i dotyku, ale dodano za to sprawnie działające Wi-Fi. Autofokus jest wolniejszy od konkurentów Mikro Cztery Trzecie, Nikona czy Sony, ale jest celny, a standardowy obiektyw wyposażono w całkiem nieźle działającą stabilizację. Filmy nie są domeną Fujifilm. Mimo że nagrywane są w rozdzielczości Full HD, to maksymalna szybkość wynosi 30 kl./s, a we znaki daje się mocny rolling shutter i wyraźna mora. Całkiem nieźle sprawują się zdjęcia seryjne - 5.6 kl./s to niezły wynik!
Sercem aparatu jest 16-megapikselowa matryca X-Trans CMOS wraz z procesorem EXRII. Mimo że w podobnej cenie dostaniemy nowszy model X-A2, to jednak matryca X-Trans warta jest kupienia starszego modelu. Przede wszystkim w porównaniu z konkurentami, oferuje znacznie lepszą jakość obrazu przy wyższych czułościach. Uproszczając - poziom szumu jest o około 1EV niższy niż u konkurencji. Za to duży plus. Fujifilm oferuje szeroką paletę obiektywów, więc rozbudowanie systemu nie będzie stanowiło problemu.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie RAW, a następnie wywołane w Adobe Lightroom 5 standardowych ustawieniach.
Nikon 1 J5
To najnowszy bezlusterkowiec ze stajni Nikona, którego największą zaletą jest bardzo duża szybkość. To również najmniejszy aparat w zestawieniu. Mimo niewielkich wymiarów oferuje niezłą ergonomię, w tym dwa koła nastaw, a jego wykonanie jest naprawdę solidne. Podobnie jak w Sony zabrakło jednak miejsca na stopkę lampy błyskowej. Ekran, pokrywający większą część aparatu, jest odchylany do góry do pozycji selfie, a także wyposażony w funkcję dotyku. Za zestaw z obiektywem 10-30 mm f/3.5-5.6 VR zapłacimy około 1800 zł.
Nikon 1 J5, podobnie jak konkurenci, wyposażony jest w łączność Wi-Fi i NFC. Autofokus działa błyskawicznie - bazuje na 171 punktach, z czego 105 do detektory fazy. Nie sposób nie wspomnieć o szybkości zdjęć seryjnych - do 60 kl./s przy zapisie RAW! Filmy zapisywane są nawet w rozdzielczości 4K, choć tylko przy 15 kl./s, natomiast decydując się na Full HD, uzyskamy 60 kl./s. Minus jednak należy się za brak migawki mechanicznej, co może powodować rozciągnięcia szybko poruszających się obiektów.
Sensor BSI CMOS umieszczony w 1 J5 ma 20 megapikseli i obsługiwany jest przez procesor Expeed 5A. Jego wielkość jest jednak najmniejsza spośród konkurentów - ma rozmiar 1 cala. Jakość zdjęć jest dobra do wartości ISO 800, natomiast na wyższych czułościach widać mocniejsze zaszumienie. W porównaniu do konkurentów (prócz Fujifilm), jakość zdjęć przy wysokich czułościach jest o ok. 1 EV gorsza, co jednak nie oznacza, że jest zła. System bezlusterkowy Nikona nie jest zbyt mocno rozbudowany, więc myśląc o dodatkowych obiektywach, lepiej skierować uwagę na pozostałe systemy.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie JPG przy standardowym poziomie odszumiania.
Canon EOS M10
Canon niedawno zaprezentował bardzo podstawowy model amatorskiego bezlusterkowca. Jego budowa przypomina nieco Sony A5100, bo M10 również pozbawiony jest koła trybów czy stopki lampy błyskowej. Jego obsługa miała być maksymalnie uproszczona i to się konstruktorom udało. Na uwagę zasługuje duży, dotykowy i odchylany do pozycji selfie, ekran, o najlepszym spośród konkurentów odwzorowaniu kolorów. Cena od premiery zdążyła spaść i za zestaw z obiektywem 15-45 mm f/3.5-6.3 IS STM zapłacimy około 1600 zł.
Nie mogę pochwalić jednak układu AF, który od zawsze był bolączką Canonów bez lustra. Chociaż jest celny, to działa wolniej od niemal 3-letniego Fujifilm, mimo że bazuje na 49 punktach detekcji fazy i kontrastu. Zdjęcia seryjne możemy robić z prędkością 4,6 kl./s, co jest niezłym wynikiem, choć dość blado wypada na tle konkurencji. Ze smartfonem połączymy się dzięki łączności Wi-Fi, natomiast film nagramy w rozdzielczości Full HD z prędkością do 30 kl./s.
Za rejestrację obrazu odpowiada nieśmiertelny sensor CMOS o rozdzielczości 18 Megapikseli, który obsługiwany jest przez procesor Digic 6. Jakość zdjęć jest najlepsza do ISO 1600, natomiast powyżej tej wartości szum staje się bardziej widoczny, ale nie drażni zbyt mocno. Warto pamiętać, że system obiektywów z mocowaniem EF-M to zaledwie kilka szkieł, ale M10 może być dobrą bazą do podłączenia lustrzankowych obiektywów przez dedykowany adapter i uzupełniać zestaw osoby, która na co dzień fotografuje lustrzanką. O ile oczywiście starczy jej cierpliwości do ospałego układu AF.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie JPG przy standardowym poziomie odszumiania.
Podsumowanie
Jak widać, mając 2000 zł możemy wybierać spośród wielu modeli różnych bezlusterkowców. Z każdej firmy wybrałem po jednym, który najbardziej zasługuje na naszą uwagę. Dla przykładu, Panasonic oferuje przynajmniej 3 modele w podobnej cenie, natomiast decydując się na poprzednika Olympusa, model E-PL6, w tej cenie dostaniemy zestaw z dwoma obiektywami. Sony A5000 będzie kilkaset złotych tańszy, podobnie jak Nikon 1 J4 czy Fujifilm X-A1. Tu decyzja należy do zainteresowanego.
Dodatkowo można rozważać dopłacenie kilkuset złotych do wyższych modeli, takich jak Panasonic Lumix GX7, Olympus OM-D E-M10, Canon EOS M3 czy Sony A6000, które będą oferowały jeszcze bogatsze opcje i lepszą ergonomię. W zestawieniu celowo pominąłem Samsunga, którego system NX jest w stanie agonii i Pentaxa, który w tym segmencie jest absolutną niszą.
Opisywane przeze mnie aparaty nie są również dla siebie bezpośrednią konkurencją. Sony, Nikon i Canon nie mają w ogóle gorącej stopki, co dyskwalifikuje je w pracy w studiu. Z kolei najbardziej wypasiony Panasonic jest najbrzydszy z całego zestawienia, co akurat w tym segmencie ma niebagatelne znaczenie.
Przy wyborze aparatu należy również wziąć pod uwagę cały system, a nie tylko konkretny model. O ile Olympus, Panasonic, Fujifilm i Sony są dość mocno rozwinięte, o tyle Canon z Nikonem zostają mocno w tyle. Jeśli jednak aparat ma być kupiony tylko z myślą o użyciu obiektywu dołączonego do zestawu, cały system nie jest już tak ważny. Tu znów decyzja należy tylko do kupującego, ale warto mieć to w pamięci. Jaki byłby Wasz wybór?