Chińskie władze sprawdzają smartfony w poszukiwaniu aplikacji do zdjęć. Są nielegalne
Chiński reżim jest bardzo restrykcyjny. W Chińskiej Republice Ludowej Facebook, Instagram, WhatsApp czy Telegram są zabronionymi aplikacjami. Ludzie jednak znaleźli obejście, by pokazać światu, z czym muszą mierzyć się na co dzień. Władzom się to bardzo nie podoba.
30.11.2022 | aktual.: 01.12.2022 16:48
Media na całym świecie informują o tym, że protesty w chińskich miastach narastają. Ludzie sprzeciwiają się polityce rządu dotyczącej obostrzeń kowidowych. W Szanghaju i Pekinie dochodzi do zamieszek. Nawet dziennikarze są aresztowani i to w brutalny sposób, co pokazuje przykład Edwarda Lawrance’a.
W Chinach zabronione są aplikacje, które pozwalałyby obywatelom dowiadywać się czegoś o świecie Zachodu. Nie ma Google’a, Facebooka ani nic podobnego. Jest jedynie TikTok, który w chińskiej wersji nazywa się Douyin, ale to ich rodzimy produkt. Ludzie po to, by dowiedzieć się, co kryje się za Wielkim Murem, korzystają z VPN-ów (programów do obejścia zabezpieczeń i bezpiecznego łączenia z internetem – przyp. red.). W ten sposób mogą przesyłać zdjęcia oraz komunikować się ze sobą poza rządową cenzurą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie potrzeba było dużo czasu, by doszło do rozporządzenia o kontroli urządzeń mobilnych. Funkcjonariusze policji wyrywkowo sprawdzają smartfony w poszukiwaniu aplikacji takich jak: Facebook, Instagram, WhatsApp, Telegram czy Twitter. Wszystko, co może pozwalać na łączność ze światem i przekazywanie sobie zaszyfrowanych informacji, jest zabronione.
William Yang donosi na Twitterze, że zdarzają się sytuacje, gdy policja każe ludziom usuwać komentarze w mediach społecznościowych, a to naprawdę jeszcze nic. Gdy ktoś zostanie przyłapany na korzystaniu z zakazanych programów i kontaktowaniu się z innymi w celu zaburzenia porządku, może być pewny, że trafi na przesłuchanie i będzie musiał się szczegółowo tłumaczyć.
Cenzura w Chinach nie jest niczym nowym, lecz zyskuje na sile za każdym razem, gdy pojawiają się nowe narzędzia. Władze chcą kontrolować każdy aspekt życia obywateli. Ci się sprzeciwiają i atakują nawet struktury informatyczne rządu – przykładem jest akcja zaśmiecania skrzynek oficjeli nieistotnymi mailami czy rozsyłanie im linków do szkodliwego oprogramowania.
W świetle ostatnich protestów policja sięgnęła po kolejne narzędzie. Kontrolując media społecznościowe i komunikatory, zaczęto organizować pułapki na protestujących. Liczba aresztowań wciąż rośnie.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii