Co wolno, a czego nie wolno fotografowi w podróży? [poradnik]
Oprócz sprzętu fotograficznego na wakacje warto zabrać ze sobą bagaż wiedzy. Na świecie obowiązują różne przepisy dotyczące fotografowania ludzi, zabytków, obiektów użyteczności publicznej itp. Zazwyczaj różnią się one w zależności od kraju. Warto je znać, aby uniknąć kłopotów – w końcu nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania, a konflikt z prawem może zepsuć nam wyjazd.
11.06.2013 | aktual.: 22.02.2016 17:28
Oprócz sprzętu fotograficznego na wakacje warto zabrać ze sobą bagaż wiedzy. Na świecie obowiązują różne przepisy dotyczące fotografowania ludzi, zabytków, obiektów użyteczności publicznej itp. Zazwyczaj różnią się one w zależności od kraju. Warto je znać, aby uniknąć kłopotów – w końcu nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania, a konflikt z prawem może zepsuć nam wyjazd.
Podstawowa zasada w większości miejsc na świecie brzmi: w przestrzeni publicznej wolno nam fotografować prawie wszystko, a tam, gdzie mamy do czynienia z prywatnym właścicielem, należy pytać o zgodę. Podobnie, jeśli zamierzamy sprzedać zdjęcie - fotografowanie i publikowanie to dwie osobne kwestie.
- Jeśli wykonujemy zdjęcia w miejscach publicznych na własne potrzeby - to możemy fotografować wszystko, na czym ktoś nie powiesił tabliczki "zakaz fotografowania" – mówi Piotr Trybalski, podróżnik, dziennikarz i fotograf, autor książki "Fotograf w podróży". - Zakaz zazwyczaj dotyczy obiektów o znaczeniu militarnym, infrastruktury o charakterze strategicznym (np. elektrownia) czy prywatnych, których właściciel może sobie nie życzyć, aby ktoś fotografował jego własność. Jeśli fotografujemy na potrzeby komercyjne (czyli planujemy sprzedaż zdjęcia np. do reklamy) to… w dalszym ciągu możemy fotografować. Jeśli jednak zdjęcie sprzedamy i - bez pozwolenia np. właściciela budynku, bez spisanej umowy z modelem - ktoś zwróci się z roszczeniami, wówczas nasza sytuacja jest nieciekawa. Nie można fotografować np. w prywatnych obiektach, jak galerie handlowe - zazwyczaj są w nich stosowne oznaczenia zakazujące fotografowania - mówi Trybalski.
Ochroną bywają objęte miejsca należące do prywatnych właścicieli, obiekty wojskowe, ale również... niektóre powszechnie znane i rozpoznawalne zabytki. W Londynie dwie lokalizacje: Trafalgar Square i Parliament Square – nie mogą być fotografowane w celach komercyjnych. Wymagana jest pisemna zgoda burmistrza. Nasz ekspert dodaje jeszcze kilka.
- Ze znanych miejsc, których fotografowanie jest zakazane lub ograniczone, mogę wymienić Casa Batlló w Barcelonie (zakaz wykorzystywania zarówno w celach komercyjnych, jak i prasowych), Chrysler Building w Nowym Jorku, Twin Towers w Kuala Lumpur czy słynne London Eye (w przypadku komercyjnego wykorzystania obiekt nie może być na głównym planie, jeśli fotografujemy krajobraz, nie może być wykorzystywany komercyjnie jako ujęcie wyizolowane z tła), mówi Piotr Trybalski. - Mało kto wie, że istnieje zakaz komercyjnego wykorzystania zdjęcia Wieży Eiffla… podświetlonej o zmroku i nocą. Fotografię wieży można wykorzystywać tylko wtedy, gdy jest robiona za dnia. Zakaz komercyjnego wykorzystania zdjęć dotyczy też słynnego znaku London Underground, francuskiego Luwru, a także zdjęć widoku wykonanych z platformy widokowej "Top of the Rock" na Rockefeller Center w Nowym Jorku - zakaz obejmuje także wykorzystanie w materiałach prasowych. W powyższych przypadkach zawsze trzeba starać się o wcześniejszą pisemną zgodę właścicieli miejsca. Zazwyczaj jest ona płatna - dodaje fotograf.
W niektórych krajach fotografowanie w przestrzeni publicznej jest mocno ograniczone. Bardzo surowe prawa dotyczące fotografów obowiązują w Sudanie. Nie możemy fotografować nie tylko obiektów wojskowych, mostów czy stacji kolejowych, ale również wykonywać zdjęć ubogich dzielnic czy osób żebrzących (źródło: ambasada USA w Chartumie). Dodatkowo każdy, kto zamierza fotografować podczas pobytu w Sudanie, musi otrzymać pisemną zgodę ministerstwa spraw wewnętrznych – niezależnie od tego, czy jest zawodowym reporterem czy podróżnikiem fotografującym przy okazji. - Warto wiedzieć, że zasada otrzymania pozwolenia na działalność dziennikarską i filmową - w tym przypadku fotograficzną - związaną z wykonywanym zawodem dotyczy wielu krajów, w szczególności tych, które usilnie dbają o zmianę swojego wizerunku w mediach, np. Mali czy republik byłego ZSRR - tłumaczy Piotr Trybalski.
Wszelkie prawa zastrzeżone
Ostrożność warto też zachować w przypadku zastrzeżonych znaków firmowych. Niektóre firmy strzegą ich bardzo pilnie, więc jeśli na zdjęciu, które opublikujemy, zaplącze się nam rozpoznawalne logo, przedstawiciele firmy mogą skontaktować się z nami w tej sprawie (tak dzieje się często w USA). Prawem tym bywają objęte również budynki, co oznacza, że komercyjne wykorzystanie ich zdjęć wymaga zgody.
- W USA przyjęto w roku 1990 Architectural Works Copyright Protection Act, pozwalający chronić budowle prawem autorskim, co oznacza, że nie można ich kopiować - wybudować sobie podobnego z wyglądu czy też takiego samego budynku. Jednak prawo to nie zabrania fotografowania i sprzedawania zdjęć, na których są owe budynki (nie wyizolowane!) - dopóki będą publicznie dostępne – mówi Piotr Trybalski. - Oczywiście jeśli zrobimy zdjęcie budynku i pojawią się na nim marki (logotypy czy to budynku czy np. sklepów etc.) - większość photostocków odrzuci nam takie zgłoszenie. Podobnie jak zdjęcia np. brytyjskich czy austriackich zamków, pałaców, ogrodów, które w większości są własnością prywatną. Do zamieszczenia ich w stockach w modelu royalty-free potrzebne jest pisemne pozwolenie właściciela - tzw. property release.
A co z muzeami czy obiektami należącymi do dziedzictwa narodowego, które przecież często znajdują się na trasie wycieczki dla fotografów? Tu sytuacja bywa zawiła. - Rzeczywiście, niektóre obiekty zarejestrowały znaki towarowe - i to nie tylko za granicą. Zrobił to też Zamek Królewski na Wawelu w Krakowie. Co to oznacza? Że zamek jest jak puszka coca-coli, którą owszem, można fotografować na własne potrzeby, ale nie mamy prawa publikować zdjęcia w mediach czy - nie daj Boże - w stockach fotograficznych, bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela znaku. W praktyce taki zakaz załatwia problem zarabiania na zdjęciach wykonanych przez fotografów, z którego to zarabiania Zamek Królewski na Wawelu nic nie miał. Czy to zgodne z prawem? Wydaje mi się, że to jakaś prawna ekwilibrystyka, zwłaszcza że Zamek Królewski na Wawelu to nie prywatna własność, ale wspólne dobro narodowe. Z tego, co wiem, opłaty za fotografowanie np. w muzeach są nielegalne i zgłoszone już do Rejestru Klauzul Niedozwolonych. - wyjaśnia nasz rozmówca i zaleca ostrożność co do fotografowania we wnętrzach muzealnych: tu ograniczenia wprowadza się z uwagi na dobro zabytków, które mogą ucierpieć przy kontakcie z fleszem. - Nie zrobimy zdjęcia w większości muzeów, galerii, wnętrzach zamków czy pałaców. W niektórych miejscach wolno fotografować, ale bez lampy błyskowej i bez statywu. Każde miejsce rządzi się swoimi prawami i trzeba to sprawdzić, nim zaplanuje się fotografowanie.
Gdy fotografujesz ludzi...
- W fotografowaniu ludzi obowiązuje zasada 3+: jeśli fotografuje się minimum trzy osoby, nie ma potrzeby proszenia o zgodę na publikację wizerunku – mówi Piotr Trybalski. - Oczywiście mówimy o publikacji prasowej/prywatnej, nie reklamowej. Komercyjne wykorzystanie zawsze wymaga uzyskania zgody.
- Jeśli fotografujemy pojedyncze osoby, lepiej zdobyć pozwolenie (tzw. model release). Jeśli jednak zdjęcia pojedynczych osób są wykorzystywane niekomercyjnie albo do publikacji w prasie i - co najważniejsze - osoby nie są przedstawiane w negatywnym kontekście, wówczas nie powinno być problemów. Ale to zawsze pozostaje w kwestii indywidualnej decyzji fotografa - mówi Piotr Trybalski.
Model release to oświadczenie, w którym strony regulują, w jakim zakresie może być wykorzystany wizerunek fotografowanej osoby, i ustalają ewentualne wynagrodzenie. Warto się o nie postarać, bo nigdy nie wiemy, jak potoczą się losy danego zdjęcia.
- Trzeba się też liczyć z tym, że jeśli uda nam się fotografia jakiejś osoby, a potem okaże się, że jest to prawdziwy hit, mamy okładki w większości liczących się czasopism (vide słynne zdjęcie Afganki Steve'a McCurry'ego) i, co za tym idzie, spore przychody z tym związane - może się okazać, że model/modelka zażąda wynagrodzenia. Chyba że po wykonaniu zdjęcia zapłaciliśmy za pozowanie: mamy na to świadków, nagranie wideo czy stosowny dokument – wyjaśnia ekspert.
Umowy można zawierać pisemnie lub ustnie, jednak można spotkać się z radami, aby na wszelki wypadek nosić ze sobą kartkę i coś do pisania, aby w dowolnej chwili mieć możliwość uzyskania zgody na piśmie od osoby fotografowanej. Piotr Trybalski miał do czynienia z takim przypadkiem. - W Alpach, w Austrii spotkałem fotografa, który wędrował po górach i robił zdjęcia, czasem fotografował też ludzi na szlaku. Kawałek za nim szedł… asystent i podsuwał fotografowanym stosowne model release do podpisania – mówi.
Licz się z tradycją
Nawet jeśli według prawa pytać nie musimy, zawsze wypada zrobić to z grzeczności. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę panujące w danym kraju obyczaje czy tradycję religijną.
- W krajach muzułmańskich nie można fotografować ludzi, ponieważ jest to niezgodne z jedną z naczelnych zasad rządzących światem islamu: utrwalać można jedynie podobiznę Mahometa (rzeźby, obrazy), a nie ludzi czy zwierząt. Nie można fotografować kobiet, chyba że… mąż kobiety zezwoli. Oczywiście kraj muzułmański krajowi muzułmańskiemu nierówny. W krajach arabskich problem jest większy - mimo że w takim Egipcie czy Tunezji nie będzie większych problemów. W Iranie, kraju szyickiego islamu, można mieć poważne problemy, gdy wyciągnie się aparat i skieruje np. w stronę kobiety, włącznie z laniem pałką, na ulicy – wyjaśnia Piotr Trybalski.- Zupełnie inna motywacja zakazująca fotografowania ludzi kieruje rdzennymi mieszkańcami Peru czy Boliwii - tam zdjęcie oznacza kradzież duszy. Podobnie wierzą Majowie z Gwatemali, Hondurasu czy Meksyku. Warto o tym wiedzieć i liczyć się z konsekwencjami, zwłaszcza jeśli podróżujemy poza utartymi szlakami, z małym ruchem turystycznym, gdzie ludzie nie do końca są oswojeni z fotografowaniem. Z aparatem, bez specjalnego zezwolenia nie wjedziemy do żadnego z aborygeńskich communities w Australii.Ile osób to tłum?
Polskie prawo głosi, że możemy fotografować ludzi, jeśli stanowią część większej całości, i możemy udowodnić, że nie skupialiśmy się na nich (np. zdjęcia w krajobrazie, imprezy publiczne). W większości krajów obowiązują podobne zasady (czasem definiowane dokładniej: w Niemczech „tłum” zaczyna się od sześciu osób). Możemy fotografować również np. artystów ulicznych czy sportowców biorących udział w wydarzeniu otwartym dla publiczności. Tu musimy jednak uważać: jeśli zdjęcie może naruszyć czyjeś dobre imię lub ogólnie przyjęte granice prywatności, publikacja bez zgody osób fotografowanych będzie najprawdopodobniej niezgodna z prawem. Szczególną ostrożność trzeba zachować w kwestii fotografowania dzieci, bo choć jest to zazwyczaj zgodne z prawem, to rodzice mogą uznać fotografowanie za naruszenie prywatności.
Ja dodatkowo polecam e-book skompilowany z informacji dostarczonych przez fotografów z poszczególnych krajów, który przynajmniej częściowo objaśnia zawiłości prawa lokalnego.
Zobaczcie również: Bezlusterkowiec Olympus
[blomedia_0021747]