Sony A9 - pierwsze wrażenia po premierze. Czy bezlusterkowiec dorówna profesjonalnym lustrzankom?
20.04.2017 | aktual.: 20.04.2017 15:54
Pierwsze wrażenie: Sony A9 jest piekielnie szybki
Sony A9 imponuje swoją szybkostrzelnością. Aparat w teorii oferuje prędkość wykonywania zdjęć seryjnych do 20 kl./s. Bezlusterkowiec rzeczywiście jest w stanie uzyskać taką prędkość, ale tylko przy migawce elektronicznej. Korzystając z migawki mechanicznej, daje tylko 5 kl./s.
Pierwsze, bardzo krótkie testy pokazują, że Sony A9 jest naprawdę piekielnie szybki. Wciśnięcie spustu nawet na chwilę sprawia, że aparat rejestruje ogromną liczbę zdjęć, a w dodatku nie zacina się. Wrażenie robi także fakt, że aparat potrafi w jednej serii wykonać nawet 241 zdjęć w formacie RAW lub 362 JPEG. W praktyce, nawet przy 20 kl./s, daje to 12 lub 18 sekund ciągłego fotografowania.
W Sony A9 zastosowano nowy procesor Bionz X, przeprojektowano także całe wnętrze aparatu, aby bezlusterkowiec był szybszy i bardziej wydajny (zużywa do 40 proc. mniej energii) w porównaniu do aparatów serii Sony A7. Mamy tu też nową matrycę CMOS o rozdzielczości 24 Mpix, wykonaną w technologii warstwowej (stacked).
Jeśli dodamy do tego prawie bezgłośną pracę, brak wibracji przy zdjęciach, 5-osiową stabilizację matrycy, autofokus z 693 punktami detekcji fazy zajmującymi 93 proc. kadru oraz czas do 1/32 000 s, to robi się jeszcze ciekawiej. Pod tym względem Sony A9 to prawdziwy potwór!
Przede wszystkim wprowadzono tu joystick, który zdecydowanie ułatwia szybki wybór punktów AF. Jest on sprawny, ma przyjemny skok, nie jest zbyt mały. Fotografowie sportowi czy fotoreporterzy docenią też przycisk AF-ON ulokowany tuż nad joystickiem.
Poprawiono także tylną tarczę, która jest większa i ma przyjemniejszy, pewniejszy klik, dzięki czemu jest też bardziej precyzyjna. Mam również wrażenie, że poprawiono pracę wszystkich innych przycisków, które mają bardziej dopracowany skok.
Sony A9 jest nieco większy niż modele serii A7, jednak nadal zachowuje stosunkowo nieduże rozmiary i wagę. Uchwyt w A9 jest głębszy, a aparat pewniej leży w dłoniach. Różnica jest wyczuwalna od razu. Niestety, fotografując kilkanaście minut z obiektywem 70-200 mm f/2.8, czułem zmęczenie w dłoni. Do dużych i ciężkich obiektywów z pewnością przyda się dodatkowy grip.
Nowy pełnoklatkowy bezlusterkowiec ma 3-calowy, dotykowy i odchylany ekran LCD, który jest jasny, kontrastowy i ma soczyste kolory. Jego mechanizm odchylania sprawia wrażenie solidnego, a sam ekran jest dosyć cienki i nie odstaje od tylnej ścianki korpusu.
Funkcja dotyku jest coraz bardziej ceniona także przez profesjonalistów, jednak w Sony A9 jego możliwości są mocno ograniczone. Byłem zaskoczony, kiedy okazało się, że dotykowy ekran w czasie fotografowania może przydać się tylko podczas wyboru punktu ustawienia ostrości. Po wskazaniu aparat nie ustawia tam od razu ostrości ani nie wykonuje zdjęcia. W tym celu trzeba wcisnąć spust migawki. Przedstawiciel Sony przekonywał mnie, że większe możliwości dotyku nie są potrzebne, ponieważ aparat ma nowy, funkcjonalny joystick. Do mnie taka argumentacja średnio trafia - joystick nie przeszkadza, aby mieć dodatkowe możliwości pracy z funkcją dotyku.
Jestem natomiast pod wrażeniem nowego wizjera elektronicznego quad VGA, który oferuje bardzo jasny, kontrastowy i wyraźny obraz, nie smuży, ma szybkie odświeżanie (120 kl./s, spada do 60 kl./s w czasie zdjęć seryjnych), nie zauważyłem też efektu blackout w szybkich seriach zdjęć wykonywanych z prędkością do 20 kl./s.
Sony A9 jest dużo szybszy, ale nadal miewa problemy
Według zapewnień producenta, aparat powinien uruchamiać się o 30 proc. szybciej niż A7R II. Podobno ograniczono też czas, w którym uruchamiany jest wizjer po przyłożeniu do oka. Sony A9 ma mieć także o 25 proc. szybszy AF, a proces wykrywania oka miał przyspieszyć o 30 proc. W czasie szybkich, prostych testów nie zauważyłem dużej różnicy w tych elementach, ale zapewne dostrzegę je w czasie pełnego sprawdzania.
Niestety, Sony A9 ma problemy z czasem uruchamiania - podobnie zresztą jak poprzednicy. Pierwsze testy wykazały, że aparat jest w pełni gotowy do pracy po ok. 3 sekundach. To sporo. Zastanawiam się, dlaczego Sony A9 jest w stanie przetwarzać tak ogromne ilości danych przy zdjęciach seryjnych z prędkością 20 kl./s czy nagrywać filmy 4K, a nie potrafi poradzić sobie z szybkim uruchomieniem?
Na plus jednak trzeba policzyć ogólną wydajność aparatu już po włączeniu. W czasie testów nie zauważyłem, aby Sony A9 miał problemy z wydajnością w jakiejkolwiek sytuacji. Nawet po wykonaniu długiej serii zdjęć w formacie RAW + JPEG z prędkością 20 kl./s aparat nie zamierał - mogłem przeglądać od razu zdjęcia (korzystając z ultraszybkiej, nowej karty SDHC II Sony UHC III 300 MB/s) czy zmieniać ustawienia w menu. Aparat pracuje naprawdę sprawnie i szybko.
Nowy akumulator, który ma umożliwić wykonanie do 650 zdjęć
"Type Z” NP-FZ100 - tak nazywa się zupełnie nowy akumulator, który zastosowano w Sony A9. Akumulator wyróżnia się nie tylko nową nazwą, ale co najważniejsze, ma dużo większą pojemność, która wynosi 16,4 Wh. Producent podaje, że ma to wystarczyć na wykonanie aż 650 zdjęć, co jak na bezlusterkowca jest naprawdę świetnym wynikiem. Jestem ciekawy, ile jest w tym prawdy w praktyce, ale wygląda na to, że A9 umożliwi wykonanie dwukrotnie więcej zdjęć na jednym akumulatorze niż modele z serii A7. Co więcej, japoński producent zaprezentował także nową ładowarkę NPA-MQZ1K, która umożliwia jednoczesne ładowanie do czterech akumulatorów. Może też posłużyć jako dodatkowe, zewnętrzne źródło zasilania do takich aparatów, jak: Sony A7, A7R, A7S, A7 II, A7R II, A7S II, A6000, A6300, A6500, A5000, A5100 i RX10 III. To rozwiązanie z pewnością ucieszy w szczególności filmowców.
Fotoreporterzy z kolei docenią nowy grip VG-C3EM, który nie tylko ułatwia fotografowanie w pionie, ale też pomieści dodatkowy akumulator, wydłużając maksymalny czas pracy do nawet 1300 zdjęć. A to sprawia, że nowy, pełnoklatkowy bezlusterkowiec może dorównywać pod względem czasu pracy flagowym lustrzankom.
Port Ethernet, ale USB tylko 2.0
Nowością w Sony A9 jest port Gigabit Ethernet, ale także złącze studyjnych lamp błyskowych. Obok znajdziemy także wejście i wyjście audio, HDMI i USB 2.0. Aż dziw, że przy takich szybkościach i ilościach danych przetwarzanych przez A9, nie zastosowano tu standardu USB 3.0, o USB 3.1 nie wspominając.
Sony A9 trafi do sprzedaży w czerwcu w cenie 5300 euro za sam korpus
Polskiej ceny jeszcze nie znamy, ale w przeliczeniu może ona wynosić ok. 22 000 zł. To tyle na dzisiaj. Idę zaraz na kolejne testy w praktyce i postaram się dopisać nieco więcej informacji.