Muzyka a fotografia cz.1 - co ma wspólnego Annie Leibovitz z Trickym?

Muzyka a fotografia cz.1 - co ma wspólnego Annie Leibovitz z Trickym?

Fotografia i muzyka - co je łączy a co dzieli?
Fotografia i muzyka - co je łączy a co dzieli?
Michał Massa Mąsior
05.07.2011 14:10, aktualizacja: 01.08.2022 14:36

Czy można być fotografem mody grającym na perkusji? A może perkusistą robiącym zdjęcia? Jedna i druga pasja są mi bardzo bliskie. Wbrew pozorom mają one ze sobą wiele wspólnego. Jakie są podobieństwa i różnice między fotografią a muzyką?

Początki, czyli beztroska i masa pomysłów

Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Bronisława Rutkowskiego w Krakowie, którą miałem przyjemność skończyć, była swego rodzaju warsztatem. Tam uczyłem się wprawek, krok po kroku poznając tajniki gry na różnego rodzaju instrumentach perkusyjnych. Nie było tak różowo jak w wielu biografiach. Nie wspominam całości tej nauki pozytywnie - zajęcia z rytmiki prowadzone przez panią ewidentnie mającą kłopoty z alkoholem to była katorga, antymuzyczna edukacja, która powodowała totalne zniechęcenie.

Reszta zajęć to ciekawie spędzony czas, który już kilka miesięcy po rozpoczęciu nauki zaowocował coraz silniejszym zainteresowaniem samym zestawem perkusyjnym (takim, jakim jest on dzisiaj podczas koncertów rockowych). Moja Pani Profesor dostrzegała fascynację i mimo programu pozwalała mi iść w obranym przeze mnie kierunku.

Potem zaczęły się pierwsze spotkania garażowo-zespołowe - bardzo beztroski czas, zero zobowiązań, sprzęt zakupiony przez rodziców na raty, gigantyczna ilość prób i pomysłów. Z czasem pasja zaczynała przeradzać się w pierwsze profesjonalne koncerty i nagrania, wizyty w stacjach radiowych, które umożliwiały prezentację owoców tego czasu.

Wstęp przydługawy, ale czy widzicie już podobieństwo? Analogicznie zaczyna się kariera wielu z Was. Podobne są początki Waszej pracy fotograficznej. Bardzo Was zachęcam: nie lekceważcie wiedzy, kursów, szkół i możliwości spotykania się z ciekawymi fotografami. Nawet jeśli ich prace nie są w Waszym klimacie, zapewne mają oni Wam coś ciekawego do przekazania.

Fotograf bez warsztatu nie jest wart funta kłaków

Na mojej drodze muzycznej pojawił się Artur Malik – wówczas perkusista Lombardu – później wielu innych zespołów. Pokazał mi na nowo wiele rzeczy, unowocześnił mój warsztat, a potem go udoskonalił. Nie mieliśmy wielu okazji do spotkań, ponieważ był zapracowany. Przekazał mi jednak bogatą wiedzę, z której korzystam do dziś.

Fot. Michał Massa Mąsior
Fot. Michał Massa Mąsior

Jak wykonać genialny portret? Jak sprawić, by pejzaż „chwytał“? Jak zachować się na temacie? Co zrobić, aby efekt danej fotografii był mocniejszy? Za każdym razem odpowiedź jest odrobinę inna. Każdą jednak możemy sprowadzić do wspólnego mianownika: WARSZTAT. Bez niego nie będziecie lepsi od innych, nie wyjdziecie ponad przeciętność. Nie zostawicie swojego artystycznego śladu. Nie będziecie wiedzieć, jak to zrobić. Ba, nie dowiecie się nawet, czym jest ślad!

Niedawno na Fotoblogii ukazał się artykuł o tym, że fotograf musi trenować, by być lepszym. To przypomina mi przygotowania do każdego koncertu. Co z tego, że znakomicie znam kawałki do zagrania? Muszę to zrobić za każdym razem dobrze, z czuciem, z timingiem. Koncert to emocje, trema. Dopiero podczas występu sprawdzają się moje umiejętności... Ilekroć na próbie potraktowaliśmy coś po macoszemu, tyle razy mieliśmy problem ze zgraniem pięciu instumentów podczas koncertu.

Praca zespołowa czy kariera solowa?

Podobnie jest w fotografii. Wielokrotnie pisałem o tym w moich poradnikach, że pierwszym odpowiedzialnym za efekt jest fotograf. To on będzie tłumaczył się w razie niepowodzenia. Oglądając wystawę czy przeglądając magazyn kolorowy, jako pierwszego za nieudaną sesję obwinicie fotografa. Oczywiście, jeśli zdjęcie będzie się podobało, to on zbierze brawa. Nie laborant wywołujący zdjęcie, nie specjalista od retuszu, ale właśnie fotograf!

Jesteśmy skazani na pracę w drużynie, mimo to w fotografii - podobnie jak w karierach solowych - za cały bałagan odpowiada ten, który jest pod nim podpisany.

Poszukiwania kluczem do rozwoju

Nie zamykajcie się w ramach. Może poza nimi jest coś, co wykorzystacie do swoich potrzeb? Zwróćcie uwagę na muzykę rock, indie, pop. Ta lepsza (ambitniejsza) wprowadza nowe spojrzenie. Słuchając jej pierwszy raz myślimy: WOW, to jest dobre, świeże. Wiele zespołów, nawet tych z długim stażem scenicznym, cały czas stara się zaskakiwać. Poszukują nowego brzmienia, nowych form, wykorzystują nowe trendy.

Są też tacy, którzy tylko odcinają kupony, stając się rozrywką formatu piknikowego albo gwiazdą jednego hitu. Poszukiwanie jest kluczem i koniecznością artysty. Jeśli spojrzeć na historię sztuki, cenimy przede wszystkim tych, którzy byli charakterystyczni, a jednocześnie nie produkowali cały czas tego samego. Odnalezienie swojego stylu, śladu daje gwarancję rozpoznawalności. Jednak poszukiwanie nie może się nigdy zakończyć.

Obraz

Spójrzcie na Annie Leibovitz, na LaChapelle'a - jak ich sztuka się zmienia. Porównam ich do U2 i Tricky'ego. To także artyści, którym obca jest nuda. Zapewne pojawią się komentarze mniej przychylnych słuchaczy, że ich świetność dawno minęła... Ale niezależnie od wszystkiego – poszukują.

Wnioski są takie, że niezależnie od dziedziny sztuki, jaką się paracie, musicie być dobrzy, by cokolwiek osiągnąć. Warsztat pomoże Wam wyjść z ram jednakowości. Poznajcie najpierw dogłębnie swój sprzęt, nauczcie się go wykorzystywać, by stał się Waszym instrumentem, narzędziem. Następnie przejdźcie do kreacji. Poszukujcie, ćwiczcie, trenujcie. Im częściej robicie zdjęcia, tym więcej widzicie!

Różnice?

Kiedy zaczynałem zastanawiać się nad podobieństwami między muzyką a fotografią, pierwsze, co przyszło mi do głowy, to dźwiganie ciężarów. Ponieważ jestem perkusistą, zawsze miałem najwięcej do noszenia. Jedyny samochód, jakim mogę jeździć, to kombi – inny nie pomieści tylu gratów. Kolegom z zespołu nagle rozdzwaniały się telefony, kiedy przychodziło do noszenia bębnów. Podobnie jest teraz. Wizażysta przychodzi na zdjęcia z kuferkiem, stylista ma kilka worków wypchanych ubraniami (często mu je nawet dowożą). A ja? Ja muszę mieć kombi, żeby zmieścić komplet lamp, przystawek, superciężką torbę z aparatami i obiektywami, komputer itd.

Specyfika pracy jest dość podobna. W obu dziedzinach projektuje się efekt końcowy. Grając w zespole muzycznym, nie ma się jednak tak dużego wpływu na resztę teamu. Fotografując, to Wy jesteście „gwiazdami“, mimo że broni Was tylko kreacja, podczas gdy na scenie można sobie pomóc wyglądem. Z drugiej strony Terry Richardson udowadnia, że i na zdjęciach wyglądem można nadrobić.

W kolejnym wpisie porównam sprzęt znanych muzyków i fotografików. Chciałbym pokazać, że naprawdę nie trzeba mieć najnowszego i najdroższego, by uprawiać sztukę najwyższej miary.



Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)